Nie lubię zimy.
Wiem, po ilości zdjęc można nabrac podejrzeń. Pierwszy raz od bardzo dawna zima mnie zachwyciła swoją urodą. Co prawda ma wiele wad, jednak potrafi w swój szczególny sposób zakamuflowac wszystko to, co człowiek potrafi zrobic przyrodzie. Okrywa całą brzydotę pozornie martwej matki natury pierzyną z puchu delikatniejszego niż puch uskrzydlonego anioła......
Zima pozwoliła pochłonąc mnie do reszty i wciągnąc w przygodę z aparatem i plecakiem przed siebie. Najwięcej zdjęc powstało podczas spacerów chwilami w zatrważająco szybkim tempie, ponieważ najczęściej temperatura na dworze wynosiła jakieś -15 stopni poniżej zera. Czasem jeśli pogoda trafiła się wyjątkowo dobroduszna było kilka podejśc ( godzina na mrozie, szybki powrót do domu, ogrzanie i następna wyprawa).
To były ciężkie podejścia: zamarzające palce u rąk i stóp, krążki pary wydobywajace się z ust, nogi wpadające w zaspy i uczucie wrzucanego lodu do nogawek spodni..... Brrrrr
Powstało juz bardzo dużo zdjęc i nadeszła chwila by zebrac je w jakąś sensowną całośc. Oto moja przydomowa stacja arktyczna czyli cała ta zimowa kołderka.