Podróż Włoski miszmasz - W pułapce



Przedziwna to była podróż i dziwna to będzie relacja. Zaskakująca mieszanina piękna i brzydoty okazała się niezwykle intrygująca i przyprawiała mnie o lekki zawrót głowy. Ogromne, głośne i zatłoczone miasto prawie całkowicie zmieniło plan moich wakacji, wciągając w chaotyczny rytm nie znający miary czasu.

Plan wakacji najpierw był mglistym marzeniem zainspirowanym filmem „Utalentowany Pan Ripley”. Liczyłam na kolorową i beztroską wędrówkę po uroczych zakątkach Ischii, spacerach po plażach przy pięknej pogodzie i ….klimat filmu. Neapol przywitał nas pięknym słońcem. Już w pierwszy dzień w kolejce usłyszałam "Tu vuo fa' l' americano". Wszystko wskazywało na to, że się uda. Ale ...

Zarezerwowany nocleg okazał się pułapką. Lucrino koło Pozzuoli leży nad morzem, ale plaża …Opis pominę. To zdecydowanie po niewłaściwej stronie Neapolu. Każdy dzień rozpoczynaliśmy i kończyliśmy pokonując trasę z/do miejsca noclegu do/z stacji kolejki wąskim chodnikiem starając się omijać śmieci. W kolejce o niezwykle trafnej nazwie SEPSA (ze względu na wygląd zewnętrzny wagonów i peronów) spędzałam 2 godziny dziennie – zatrzymywała się nie tylko na stacjach, ale również pomiędzy nimi. Ale po dotarciu do Neapolu … wbijaliśmy się w tłum, a moje zmysły nie nadążały chłonąć kolorów, kształtów, zapachów, dźwięków. Zaraz przy stacji wyremontowanej z prawdziwym rozmachem stragany uginające się pod ciężarem owoców, obok ryby zlewane przez sprzedawców wodą, dżinsy po 5 euro przed witryna z wiszącymi flakami, stoliki kawiarni pomiędzy koszulkami Italia i skuterami, owoce morza pod narożną kapliczką , kubły na śmieci i stosy kartonów w kolorowej od włoskim flag uliczce. I w każdej witrynie sklep prezentuje swoja pełną ofertę. Cóż, aparat mi tylko przeszkadzał. Robione w tłumie zdjęcia w takich emocjach nie wyszły najlepiej.

Czy można uwierzyć, że w słynnej galerii handlowej Umberto nie ma Zary, Benettona ani Gucci, a jest m.in. poczta ( ta sama jak co filmie „Utalentowany...”) i kawiarnia, gdzie na kawę stać każdego. Unio kochana, dobrze że twoje macki tu nie sięgają.

A ludzie ?! Na powitanie w sklepie dostaliśmy mozarellę. Zlanych potem po spacerach w mieście częstowali wodą. W Lucrino uściskała nas cała kilkunastoosobowa rodzina, wszyscy pracownicy i obwąchiwały wszystkie psy. Pozostawiona przez nieuwagę w kolejce torba z kupionymi w Neapolu butami była w tym samym miejscu w powracającym wagonie pomimo dzikich tłumów i tłumu dzikich.

Kościoły – piękne. Nie znajduje słów by je opisać. Zaglądaliśmy do każdego po drodze, a kolana same się uginały. A gdy trafialiśmy na mszę w tym przepięknym języku dostawałam dreszczy.

A co do pizzy ! Drugiej takiej nie ma na świecie!

Zwiedziliśmy niewiele. Tętniące życiem uliczki całkowicie skupiły nasza uwagę, a czas stracony na dojazdach i bardzo kapryśna czerwcowa pogoda (podobno najgorsza od lat) pokrzyżowała plany. Trzeba było wybierać. A w moim przypadku nie ma wątpliwości – wybiorę wycieczkę morzem, a więc Capri, Amalfitana i Ischia.

  • Galeria Umberto
  • Galeria Umberto
  • W porcie
  • Mergellina
  • W biegu
  • Neapolitański gwar
  • Nie kłamałam
  • Chiesa di Santa Chiara
  • W uliczce
  • Galeria Umberto I
  • Chiesa del Gesu Nuovo
  • Chiesa del Gesu Nuovo
  • Wezuwiusz
  • Neapol Mergellina
  • Neapol Mergellina
  • Faro