Komentarze użytkownika zfiesz, strona 726
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
-
prawie... dosłownie rzut beretem;-)
-
bobi... znów mnie prowokujesz!!!:-) małpo wredna;-p wybacz mi najdroższa, ale dziś (i przez kolejne trzy dni) naprawdę nie mam czasu na polemiki.
a punkty są bezużyteczne i mojego ego nie łechtają (łechcą.... dżyzas... jak to się odmienia??:-) wątek "niezalapania" przez redakcję przemilczę, bo robisz ze mnie idiotę, a tego nie lubię...
-
jak-i-ja ...choć bywają równie upierdliwi jak tesco;-)
-
bobi, skad ci przyszło do głowy, że cię nie lubię i że w ogóle cos do ciebie mam (w sensie negatywnego)? po pierwsze nie mam dziś czasu na dyskusje (fizycznie, a nie na zasadzie: dąsam się na was:-) za kilka godzin wstaję i ide do prawdziwej fabryki ciężko pracować na funty, które dość słabo stoją, żeby polecieć do buenos (bo na iguazu juz nie zarobię;-). tak naprawdę z całej tamtej dyskusji wkurzył mnie tylko jeden tekst (twój nota bene), który w założeniu pewnie miał byc ironią, ale w moim odczuciu w pełni oddaje twój punkt widzenia: "Wybacz nam wszystkim, ze chcielismy Cie wyslac do pieknych wodospadow:) Jakze my smieli cos takiego!" otóż, wolę się sam wysyłać tam gdzie myślę, że mi się spodoba. właśnie dlatego podróżuję na własną rekę, a nie z biurem. i koniec tej dyskusji (z mojej strony).
o moim stosunku do stanów też już było. jeśli załatwienie wizy stanie się formalnością a nie przygodą, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że się tam wybiorę. spotkanie przy lokalnym preparacie (nie płynie saltus!!!) byłoby niewątpliwą zachętą:-)
poza tym... rebel wisi mi jakiegoś browarka o ile pamiętam, więc piszę się jak najbardziej:-)
mamrotów w wydaniu sprzed kilku lat natomiast, opiłem się w życiu sporo... nie wiem czy jest tu ktoś z północy? chyba rządzi jednak warszawa. u nas była słynna jabolandia ZPOW (zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego) Kwidzyn, produkująca najlepsze podówczas specjały: korwiny i kordiały. za to z łodzi (saltus?) pochodziła kolejna legenda: tur... landrynkowy. to były czasy!!:-) cóż... punk to nie rurka z kremem jak drzewiej mawiano;-)
-
@voyager: no sie roznosi!!! a tyle się mówi o zabezpieczeniach;-)
reszty nie komentuje. nie powiem komu wszystko sie kojarzy:-p
-
sam też marudziłeś... tylko, że ja zacząłem:-)
-
podziękował sławku;-)
-
czyli jednak do zbliżenia doszło...
a mi nie pozostaje nic innego, jak życzyc ci dobrej nocy rebeliantko:-)
p.s. dzięki za plusy
-
sprawiedliwie wywalczony.... a walczyłem o dobro wspólne sławku, więc bez takich mi tu proszę:-p
kasiu... dzięki:-)
-
prawie... dosłownie rzut beretem;-)
-
bobi... znów mnie prowokujesz!!!:-) małpo wredna;-p wybacz mi najdroższa, ale dziś (i przez kolejne trzy dni) naprawdę nie mam czasu na polemiki.
a punkty są bezużyteczne i mojego ego nie łechtają (łechcą.... dżyzas... jak to się odmienia??:-) wątek "niezalapania" przez redakcję przemilczę, bo robisz ze mnie idiotę, a tego nie lubię... -
jak-i-ja ...choć bywają równie upierdliwi jak tesco;-)
-
bobi, skad ci przyszło do głowy, że cię nie lubię i że w ogóle cos do ciebie mam (w sensie negatywnego)? po pierwsze nie mam dziś czasu na dyskusje (fizycznie, a nie na zasadzie: dąsam się na was:-) za kilka godzin wstaję i ide do prawdziwej fabryki ciężko pracować na funty, które dość słabo stoją, żeby polecieć do buenos (bo na iguazu juz nie zarobię;-). tak naprawdę z całej tamtej dyskusji wkurzył mnie tylko jeden tekst (twój nota bene), który w założeniu pewnie miał byc ironią, ale w moim odczuciu w pełni oddaje twój punkt widzenia: "Wybacz nam wszystkim, ze chcielismy Cie wyslac do pieknych wodospadow:) Jakze my smieli cos takiego!" otóż, wolę się sam wysyłać tam gdzie myślę, że mi się spodoba. właśnie dlatego podróżuję na własną rekę, a nie z biurem. i koniec tej dyskusji (z mojej strony).
o moim stosunku do stanów też już było. jeśli załatwienie wizy stanie się formalnością a nie przygodą, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że się tam wybiorę. spotkanie przy lokalnym preparacie (nie płynie saltus!!!) byłoby niewątpliwą zachętą:-)
poza tym... rebel wisi mi jakiegoś browarka o ile pamiętam, więc piszę się jak najbardziej:-)
mamrotów w wydaniu sprzed kilku lat natomiast, opiłem się w życiu sporo... nie wiem czy jest tu ktoś z północy? chyba rządzi jednak warszawa. u nas była słynna jabolandia ZPOW (zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego) Kwidzyn, produkująca najlepsze podówczas specjały: korwiny i kordiały. za to z łodzi (saltus?) pochodziła kolejna legenda: tur... landrynkowy. to były czasy!!:-) cóż... punk to nie rurka z kremem jak drzewiej mawiano;-) -
@voyager: no sie roznosi!!! a tyle się mówi o zabezpieczeniach;-)
reszty nie komentuje. nie powiem komu wszystko sie kojarzy:-p -
sam też marudziłeś... tylko, że ja zacząłem:-)
-
podziękował sławku;-)
-
czyli jednak do zbliżenia doszło...
a mi nie pozostaje nic innego, jak życzyc ci dobrej nocy rebeliantko:-)
p.s. dzięki za plusy -
sprawiedliwie wywalczony.... a walczyłem o dobro wspólne sławku, więc bez takich mi tu proszę:-p
kasiu... dzięki:-)
p.s. na autobus nie mam czasu, na samolot nie mam kasy... to tak gwoli ścisłości