Komentarze użytkownika zfiesz, strona 216
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
-
jak mam ranigast pod ręką, mogę jeść każde ostre wynalazki (oprócz gwoździ i żyletek;-)
ale chili to nie tylko ostrości! to też cała gama różnych innych smaków! od słodkości po wędzonkę...
-
hmmm... "prawie" dziękował nie będe, więc poczekam, aż zupełnie skończysz;-)
-
to jak już zupełnie skończysz, podziel się swoimi meksykańskimi wspomnieniami:-)
co do przewodników... kwestia jest dość dziwna. na swoim przykładzie: w zasadzie bez przewodnka nie ruszam się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem. z najprostszej przyczyny: nie wiem co jest na miejscu!:-) ale nigdy nie traktuję przewodników jako absolutnej wyroczni i nie podróżuję ich śladem - linijka po linijce - jak zdarza się to wielu (nie raz zdarzało mi się spotkać ludzi, którzy dosłownie dawali się prowadzić książce za rękę. dla mnie to trochę chore. wskazówki i sugestie owszem, ale nie zastępstwo rozumu! gdzie tu spontaniczność? i jaka różnica między wycieczką zorganizowaną?). zabawne, bo jeśli chodzi o lekturę przewodników, najbardziej zawsze przykładam się to wstępów: kultura, historia, kuchnia (!!!), zwyczaje... czyli fragmentów często przez innych pomijanych (to też znane z obserwacji). no i nie da się ukryć, że info o transporcie jest zazwyczaj nieocenione (nawet jeśli nie zawsze w stu procentach aktualne)
szkoda tylko, że przewodniki "psują" pewne miejsca. ale to w sumie chyba wina nie autorów czy wydawców, ale osób za miejsca odpowiedzialnych?
a na marginesie... najbardziej lubie rough guide'y!:-) (chyba od niedawna pwn wydaje je po polsku?)
i jeszcze jedno! coś co mnie bawi do łez! właśnie w kontekście polskich przewodników. spotkałem wielu "podróżników", którzy zamiast naszego pascala, który (to moje osobiste zdanie oczywiście) trzyma dobry poziom, zaopatrują się w kilka razy droższe LP, bo "są lepsze". szkoda że niewielu z nich zerka w stopkę:-) bo nagle okazuje się, że ten kiepski pascal to nic innego jak tłumaczenie rewelacyjnego przewodnika zagranicznego:-)
-
nawet nie spytam, czy na dłużej:-p (ale i tak dobrze wiedzieć, że żyjesz;-)
-
ech... i przez ciebie zagłębiłem się w te starocie:-) pół dnia spędziłem na wspomnieniach! normalnie łezka w oku mi się zakręciła:-) a o reaktywacji myślę już od dłuższego czasu. ale tylko w wydaniu książkowo-filmowo-muzycznym. zobaczymy... może znajdę klucz?:-)
-
a tam jeszcze coś działa? no i te dziwne przemyślenia:-p ech... blogi:-)
-
myślisz o tej skrytce na bloxie? tam to już chyba kurzu na kilka centymetrów się nazbierało! nie zaglądałem tam z rok!:-) powodzenia:-)
-
a poza tym... tyś chyba nie ruda:-p
-
jaja sobie robisz, czy ci się zły link skopiował?:-p
chcesz rytmicznie popodskakiwać? zajrzyj tu: http://www.youtube.com/watch?v=bV4qTlyw2SQ
-
jak mam ranigast pod ręką, mogę jeść każde ostre wynalazki (oprócz gwoździ i żyletek;-)
ale chili to nie tylko ostrości! to też cała gama różnych innych smaków! od słodkości po wędzonkę... -
hmmm... "prawie" dziękował nie będe, więc poczekam, aż zupełnie skończysz;-)
-
to jak już zupełnie skończysz, podziel się swoimi meksykańskimi wspomnieniami:-)
co do przewodników... kwestia jest dość dziwna. na swoim przykładzie: w zasadzie bez przewodnka nie ruszam się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem. z najprostszej przyczyny: nie wiem co jest na miejscu!:-) ale nigdy nie traktuję przewodników jako absolutnej wyroczni i nie podróżuję ich śladem - linijka po linijce - jak zdarza się to wielu (nie raz zdarzało mi się spotkać ludzi, którzy dosłownie dawali się prowadzić książce za rękę. dla mnie to trochę chore. wskazówki i sugestie owszem, ale nie zastępstwo rozumu! gdzie tu spontaniczność? i jaka różnica między wycieczką zorganizowaną?). zabawne, bo jeśli chodzi o lekturę przewodników, najbardziej zawsze przykładam się to wstępów: kultura, historia, kuchnia (!!!), zwyczaje... czyli fragmentów często przez innych pomijanych (to też znane z obserwacji). no i nie da się ukryć, że info o transporcie jest zazwyczaj nieocenione (nawet jeśli nie zawsze w stu procentach aktualne)
szkoda tylko, że przewodniki "psują" pewne miejsca. ale to w sumie chyba wina nie autorów czy wydawców, ale osób za miejsca odpowiedzialnych?
a na marginesie... najbardziej lubie rough guide'y!:-) (chyba od niedawna pwn wydaje je po polsku?)
i jeszcze jedno! coś co mnie bawi do łez! właśnie w kontekście polskich przewodników. spotkałem wielu "podróżników", którzy zamiast naszego pascala, który (to moje osobiste zdanie oczywiście) trzyma dobry poziom, zaopatrują się w kilka razy droższe LP, bo "są lepsze". szkoda że niewielu z nich zerka w stopkę:-) bo nagle okazuje się, że ten kiepski pascal to nic innego jak tłumaczenie rewelacyjnego przewodnika zagranicznego:-) -
nawet nie spytam, czy na dłużej:-p (ale i tak dobrze wiedzieć, że żyjesz;-)
-
ech... i przez ciebie zagłębiłem się w te starocie:-) pół dnia spędziłem na wspomnieniach! normalnie łezka w oku mi się zakręciła:-) a o reaktywacji myślę już od dłuższego czasu. ale tylko w wydaniu książkowo-filmowo-muzycznym. zobaczymy... może znajdę klucz?:-)
-
a tam jeszcze coś działa? no i te dziwne przemyślenia:-p ech... blogi:-)
-
myślisz o tej skrytce na bloxie? tam to już chyba kurzu na kilka centymetrów się nazbierało! nie zaglądałem tam z rok!:-) powodzenia:-)
-
a poza tym... tyś chyba nie ruda:-p
-
jaja sobie robisz, czy ci się zły link skopiował?:-p
chcesz rytmicznie popodskakiwać? zajrzyj tu: http://www.youtube.com/watch?v=bV4qTlyw2SQ
z kolendrą zaś uważam. generalnie nie przepadam za jakąkolwiek zieleniną (pitruszka i koper wywołują u mnie wręcz odruch wymiotny!). ale meksykańskie... czy raczej pseudo-meksykańskie w moim wydaniu... potrawy, bez kolendry często nie mogą się obejść,więc... musiałem polubić:-)