Otrzymane komentarze dla użytkownika slawannka, strona 509
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
Sławanko ! Czytałam. Mało tego, niektóre fragmenty na głos mojej połówce. Sycylię czytałam w LIPCU. Też na głos pełna podziwu dla Twojej determinacji i odwagi. Namówiona przez Ciebie zaczęłam powoli prawdziwą przygodę z kolumberem. (jak nie wierzysz - sprawdź).Teraz marzę o podróży do Toskanii, choć dla Ciebie to pewnie żadna gratka, ale podobnie jak ty przez całą zimę zbieram materiały tak, by zaplanować perfekcyjnie wakacje. Z realizacją planu bywa różnie, jak okazało się w Neapolu (przygotowuję opis, ale ciągle coś poprawiam), ale nie żałuję.
-
Jeżeli kupowałaś w Polsce, to najprawdopodobniej było to cinandali. Inne gatunki gruzińskich białych spotyka się u nas raczej sporadycznie.
-
ależ ja się znam na żartach!;)
-
Ja ostatnio na imieniny taty (Andrzeja) kupiłam wyjątkowo nie włoskie, a gruzińskie wino, i wyjątkowo nie czerwone - bo ja z kolei uwielbiam czerwone), a białe, bo jedliśmy rybnie. I było doskonałe! Ale nie pamiętam jak się nazywało.
-
Wiem, to był żart.
-
Za dużo powiedziane... Po prostu, gdy bywałem na Wschodzie (Ukraina, Rosja) to często z przyjaciółmi do zamawianych w knajpkach potraw braliśmy właśnie gruzińskie wina. Stąd zapamiętałem nazwy kilku gatunków. Osobiście wolę wina białe, tak że najbardziej lubiłem właśnie tsolikauri. Z czerwonych - najbardziej przypadło mi do gustu saperawi i mukuzani. To ostatnie należy do bardzo popularnych.
-
Zgadzam się w całej rozciągłości...
A odpowiadając na pytanie - wiesz, działo się tam wiele, chodziłam od miejsca do miejsca. Widać nie dotarłam do tych społeczności - może były rozstawione gdzieś na uboczu?
-
Mówienie o "monokulturowości" Polski jest dużym uproszczeniem, bo w naszym kraju są regiony gdzie ciągle obecne są wpływy wielu kultur (np. Podlasie). Zgadzam się, że nie można zamykać się na inne kultury, ale zachowanie i nawet zaznaczanie własnej odrębności, tak jak rozumie to Slawannka jest chyba też ważną wartością. We wszystkim potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek. Odrobina pieprzu, soli, kolendry itp. uszlachetnia smak potrawy, ale nadmiar czyni ją niejadalną. Jak mawiają Francuzi "toutes proportions doivent être gardées". Chyba nie byłoby dobrze, gdyby np. Indie, Chiny, Ameryka Łacińska i Europa nie różniły się od siebie w imię politycznie poprawnej "wielokulturowości"? Wielokulturowość nie oznacza dla mnie wcale tego, że wszystkie z kultur muszą mieć jednakowy wpływ na kształtowanie kulturowego oblicza danego kraju. Zauważmy także pewną asymetrię - o ile Europa, USA, Kanada i Australia są obszarami otwartymi na "wielokulturowość", to inne regiony - niekoniecznie. Raczej dążą do umocnienia i zachowania swojej kultury.
Uczynienie z "wielokulturowości" swoistego fetysza często ma i negatywne skutki, widoczne często zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej. Czy normalne jest np. że w czasie ramadanu w wielu miejscach Marsylii nie jest możliwe zjedzenie posiłku w miejscu publicznym?. Czy okazana wcześniej otwartość na inną kulturę (w tym przypadku - islamską) nie doprowadziła tu do zniwelowania "wielokulturowości", tyle że "a rebours"?
Czy normalne jest to, że na piłkarskim meczu Francja-Algieria rozgrywanym w końcu w stolicy Francji stadionowa publiczność gwiżdże gdy grana jest "Marsylianka"?
Niedawno byłem w Paryżu w dniu gdy odbywały się dwa mecze piłkarskie: Francja - Irlandia i Algieria - Egipt. Zwycięstwo Algierii było fetowane na ulicach do późnych godzin nocnych, klaksonami tysięcy samochodów przyozdobionymi biało-zielonymi flagami z czerwonym półksiężycem. Zwycięstwem Francji nikt się tak nie cieszył.
Czy o taką "wielokulturowość" nam chodzi? Ja mimo wszystko wolę gdy Włochy różnią się od Szwecji, Francja od Maroka, Indie od Iraku itp.
Tyle dygresji. Mam jeszcze pytanie do Slawannki. Pisałaś, że w czasie warszawskiej imprezy swoją obecność zaznaczały również społeczności arabska. żydowska i japońska. Czemu umknęło to Twojej uwadze przy robieniu zdjęć?
-
Czarna krowa w kropki bordo to nasza swojska swojskość, a tu było multikulti!
-
Znawca!
-
Sławanko ! Czytałam. Mało tego, niektóre fragmenty na głos mojej połówce. Sycylię czytałam w LIPCU. Też na głos pełna podziwu dla Twojej determinacji i odwagi. Namówiona przez Ciebie zaczęłam powoli prawdziwą przygodę z kolumberem. (jak nie wierzysz - sprawdź).Teraz marzę o podróży do Toskanii, choć dla Ciebie to pewnie żadna gratka, ale podobnie jak ty przez całą zimę zbieram materiały tak, by zaplanować perfekcyjnie wakacje. Z realizacją planu bywa różnie, jak okazało się w Neapolu (przygotowuję opis, ale ciągle coś poprawiam), ale nie żałuję.
-
Jeżeli kupowałaś w Polsce, to najprawdopodobniej było to cinandali. Inne gatunki gruzińskich białych spotyka się u nas raczej sporadycznie.
-
ależ ja się znam na żartach!;)
-
Ja ostatnio na imieniny taty (Andrzeja) kupiłam wyjątkowo nie włoskie, a gruzińskie wino, i wyjątkowo nie czerwone - bo ja z kolei uwielbiam czerwone), a białe, bo jedliśmy rybnie. I było doskonałe! Ale nie pamiętam jak się nazywało.
-
Wiem, to był żart.
-
Za dużo powiedziane... Po prostu, gdy bywałem na Wschodzie (Ukraina, Rosja) to często z przyjaciółmi do zamawianych w knajpkach potraw braliśmy właśnie gruzińskie wina. Stąd zapamiętałem nazwy kilku gatunków. Osobiście wolę wina białe, tak że najbardziej lubiłem właśnie tsolikauri. Z czerwonych - najbardziej przypadło mi do gustu saperawi i mukuzani. To ostatnie należy do bardzo popularnych.
-
Zgadzam się w całej rozciągłości...
A odpowiadając na pytanie - wiesz, działo się tam wiele, chodziłam od miejsca do miejsca. Widać nie dotarłam do tych społeczności - może były rozstawione gdzieś na uboczu? -
Mówienie o "monokulturowości" Polski jest dużym uproszczeniem, bo w naszym kraju są regiony gdzie ciągle obecne są wpływy wielu kultur (np. Podlasie). Zgadzam się, że nie można zamykać się na inne kultury, ale zachowanie i nawet zaznaczanie własnej odrębności, tak jak rozumie to Slawannka jest chyba też ważną wartością. We wszystkim potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek. Odrobina pieprzu, soli, kolendry itp. uszlachetnia smak potrawy, ale nadmiar czyni ją niejadalną. Jak mawiają Francuzi "toutes proportions doivent être gardées". Chyba nie byłoby dobrze, gdyby np. Indie, Chiny, Ameryka Łacińska i Europa nie różniły się od siebie w imię politycznie poprawnej "wielokulturowości"? Wielokulturowość nie oznacza dla mnie wcale tego, że wszystkie z kultur muszą mieć jednakowy wpływ na kształtowanie kulturowego oblicza danego kraju. Zauważmy także pewną asymetrię - o ile Europa, USA, Kanada i Australia są obszarami otwartymi na "wielokulturowość", to inne regiony - niekoniecznie. Raczej dążą do umocnienia i zachowania swojej kultury.
Uczynienie z "wielokulturowości" swoistego fetysza często ma i negatywne skutki, widoczne często zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej. Czy normalne jest np. że w czasie ramadanu w wielu miejscach Marsylii nie jest możliwe zjedzenie posiłku w miejscu publicznym?. Czy okazana wcześniej otwartość na inną kulturę (w tym przypadku - islamską) nie doprowadziła tu do zniwelowania "wielokulturowości", tyle że "a rebours"?
Czy normalne jest to, że na piłkarskim meczu Francja-Algieria rozgrywanym w końcu w stolicy Francji stadionowa publiczność gwiżdże gdy grana jest "Marsylianka"?
Niedawno byłem w Paryżu w dniu gdy odbywały się dwa mecze piłkarskie: Francja - Irlandia i Algieria - Egipt. Zwycięstwo Algierii było fetowane na ulicach do późnych godzin nocnych, klaksonami tysięcy samochodów przyozdobionymi biało-zielonymi flagami z czerwonym półksiężycem. Zwycięstwem Francji nikt się tak nie cieszył.
Czy o taką "wielokulturowość" nam chodzi? Ja mimo wszystko wolę gdy Włochy różnią się od Szwecji, Francja od Maroka, Indie od Iraku itp.
Tyle dygresji. Mam jeszcze pytanie do Slawannki. Pisałaś, że w czasie warszawskiej imprezy swoją obecność zaznaczały również społeczności arabska. żydowska i japońska. Czemu umknęło to Twojej uwadze przy robieniu zdjęć? -
Czarna krowa w kropki bordo to nasza swojska swojskość, a tu było multikulti!
-
Znawca!