Otrzymane komentarze dla użytkownika slawannka, strona 448
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
Jakby Ci to powiedzieć... niezwykłość to sprawa subiektywna. Dla mnie są niezwykłe - mają takie odcienie ciekawe, jakieś faktury ciekawe, mnóstwo różnych kątów, ciekawe bryły - mnie się to wydaje mało zwyczajne:)
-
A no patrz, nie wiedziałam...
-
No to ja nie rozumiem - jak zapachy Wam pasowały, to czemu smak nie szedł z tym w parze? Moje dzieci nie lubią ryb, więc na zupę rybną ich nie namówię. Ja lubię i smak i zapach...
-
A wiesz, że jako kelner to go tam nie pamiętam... Muszę odkurzyć płytę...
-
Oj dobry Dreher, dobry:)
-
Ależ Kuniu, ty nic nie rozumiesz!!! Labirynt się zwiedza z taką lampą w ręce! Chodzi się w ciemnościach, włażąc w kałuże, błądząc w ślepych zaułkach, czasem słychać jakieś dziwne dźwięki, jest wesoło:) Lampę potem trzeba oddać! I ja grzecznie oddałam!
-
Ja przepraszam, Kuniu, przez przypadek kliknęłam w minus zamiast w plus!!!! Już nie będę!!!! Chciałam odminusować, ale się nie daje! Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!
-
Slawannko, dotarłem do końca i dziękuję za spacer po pięknym (nawet w lutym) Budapeszcie - Köszönöm szépen a séta a gyönyörű Budapest.
-
Ale jest i po angielsku...
-
Ha! Ja mam traumatyczne przeżycia związane z zupą rybną... ;P
Kiedyś, gdy byłem za młody na szkołę podstawową, na któreś święta (teraz już nie pamiętam, na które) tata ugotował dla całej rodziny gar zupy rybnej. To było wręcz mistyczne gotowanie, wyglądał, jakby w trans wpadł! Jakby wsypywał do magicznego kociołka najdziwniejsze, nie znane nikomu zioła, mrucząc pod nosem zaklęcia jakieś! W tym momencie muszę zaznaczyć, że tata gotuje... hmmm... brakuje mi adekwatnego słowa... :P prześwietnie - to mało powiedziane! Bo to, że Mama gotowała super, to raczej oczywista sprawa ;) (i chwała Im za to! Dzięki Nim i ja nie boję się garów ;P)
Wracając do zupy rybnej (oczywiście z ryb własnoręcznie przez tatę złapanych)... Zapachów narobił na cały dom, wszyscy niecierpliwili się przy stole...
W końcu przyszedł... W ręku waza, niczym kelner - przez rękę przewieszona biała ściereczka... Podniósł pokrywkę, zamieszał chochelką, zapachy rozeszły się na cały pokój, podrażniając nozdrza.. ślinianki oszalały... Niczym zahipnotyzowani patrzyliśmy, jak jeden po drugim napełniają się talerze... "Smacznego" - niecierpliwie oczekiwaliśmy tego słowa! Łyżka w dłoń, zaczerpnięcie... i.. PTFUUU!!!!
Na psa urok!
Mama zjadła.. Jej smakowało (a może tylko nie chciała mu zrobić przykrości?).. Ja i rodzeństwo... tak jak siedzieliśmy, tak zaczęliśmy ryczeć! Nie będziemy tego jeść!
Ani prośby, ani groźby nie przekonały nas do tego.
Tata zły - jego rytuał gotowania legł w gruzach. Ale zawsze jest jakiś plus - rozdzice będą mieli zapas zupy rybnej :P
Od tamtej pory nie tknąłem ani razu zupy rybnej.
:P
Kto wie.. może kiedyś?
Muszę zaznaczyć, że mój tata naprawdę świetnie gotuje. I ta zupą rybną narobił w całym domu cudnych zapachów. Więc zupy nie spaprał. Po prostu z wyborem menu troszkę nie trafił.. ;)
-
Jakby Ci to powiedzieć... niezwykłość to sprawa subiektywna. Dla mnie są niezwykłe - mają takie odcienie ciekawe, jakieś faktury ciekawe, mnóstwo różnych kątów, ciekawe bryły - mnie się to wydaje mało zwyczajne:)
-
A no patrz, nie wiedziałam...
-
No to ja nie rozumiem - jak zapachy Wam pasowały, to czemu smak nie szedł z tym w parze? Moje dzieci nie lubią ryb, więc na zupę rybną ich nie namówię. Ja lubię i smak i zapach...
-
A wiesz, że jako kelner to go tam nie pamiętam... Muszę odkurzyć płytę...
-
Oj dobry Dreher, dobry:)
-
Ależ Kuniu, ty nic nie rozumiesz!!! Labirynt się zwiedza z taką lampą w ręce! Chodzi się w ciemnościach, włażąc w kałuże, błądząc w ślepych zaułkach, czasem słychać jakieś dziwne dźwięki, jest wesoło:) Lampę potem trzeba oddać! I ja grzecznie oddałam!
-
Ja przepraszam, Kuniu, przez przypadek kliknęłam w minus zamiast w plus!!!! Już nie będę!!!! Chciałam odminusować, ale się nie daje! Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!
-
Slawannko, dotarłem do końca i dziękuję za spacer po pięknym (nawet w lutym) Budapeszcie - Köszönöm szépen a séta a gyönyörű Budapest.
-
Ale jest i po angielsku...
-
Ha! Ja mam traumatyczne przeżycia związane z zupą rybną... ;P
Kiedyś, gdy byłem za młody na szkołę podstawową, na któreś święta (teraz już nie pamiętam, na które) tata ugotował dla całej rodziny gar zupy rybnej. To było wręcz mistyczne gotowanie, wyglądał, jakby w trans wpadł! Jakby wsypywał do magicznego kociołka najdziwniejsze, nie znane nikomu zioła, mrucząc pod nosem zaklęcia jakieś! W tym momencie muszę zaznaczyć, że tata gotuje... hmmm... brakuje mi adekwatnego słowa... :P prześwietnie - to mało powiedziane! Bo to, że Mama gotowała super, to raczej oczywista sprawa ;) (i chwała Im za to! Dzięki Nim i ja nie boję się garów ;P)
Wracając do zupy rybnej (oczywiście z ryb własnoręcznie przez tatę złapanych)... Zapachów narobił na cały dom, wszyscy niecierpliwili się przy stole...
W końcu przyszedł... W ręku waza, niczym kelner - przez rękę przewieszona biała ściereczka... Podniósł pokrywkę, zamieszał chochelką, zapachy rozeszły się na cały pokój, podrażniając nozdrza.. ślinianki oszalały... Niczym zahipnotyzowani patrzyliśmy, jak jeden po drugim napełniają się talerze... "Smacznego" - niecierpliwie oczekiwaliśmy tego słowa! Łyżka w dłoń, zaczerpnięcie... i.. PTFUUU!!!!
Na psa urok!
Mama zjadła.. Jej smakowało (a może tylko nie chciała mu zrobić przykrości?).. Ja i rodzeństwo... tak jak siedzieliśmy, tak zaczęliśmy ryczeć! Nie będziemy tego jeść!
Ani prośby, ani groźby nie przekonały nas do tego.
Tata zły - jego rytuał gotowania legł w gruzach. Ale zawsze jest jakiś plus - rozdzice będą mieli zapas zupy rybnej :P
Od tamtej pory nie tknąłem ani razu zupy rybnej.
:P
Kto wie.. może kiedyś?
Muszę zaznaczyć, że mój tata naprawdę świetnie gotuje. I ta zupą rybną narobił w całym domu cudnych zapachów. Więc zupy nie spaprał. Po prostu z wyborem menu troszkę nie trafił.. ;)