Komentarze
-
lekko prześwietlone, jakby powiedział sławek:-)
-
to jest archaiczny sfajdany skan ze slajdu, który został wyszarpany z aparatu, po tym jak się aparat utopił w górskiej rzece i cały posklejał. Niewiele się ocaliło, ale to co jest cenić trzeba. A nie miałam czasu się bawić w czyszczenie i malowanie, zdążę jeszcze :-)
-
a że tak spytam, bo niewiele widać, za dziewczynę drwala robiłaś, czy sama drwalem byłas? bo mi na jakąś swieżą przcinkę okolica wygląda:-)
-
przechadzałam się tamtędy, dla zdrowia :-)
-
i dla zdrowia wyrywałaś drzewa z korzeniami? żeby później elegancko przypozować... na lewą nóżkę... :-)
-
tak, niestety drzewa w kadr wchodziły, coś z tym trzeba było zrobić :-)
-
szkoda, ze nie zostało mi nic jak szliśmy przez lodowiec i wysokie góry. To na zdjęciu to było zanim w te góry weszliśmy :-)
-
na pocieszenie powiem ci, że moje zdjęcia z "pierwszego" meksyku (2003) wyglądają podobnie. a aparatu nie myłem w rzece. jeden koleś zdziwił się nawet, że przywiozłem "przedwojenne" fotki:-)
-
ten aparat, którym wtedy robiłam, to był taki ruski wynalazek, który dzielił klatkę na dwie i takim sposobem na jednym filmie można było zrobić 72 kadry,oczywiście kosztem jakości, co widać. Jak wpadł do rzeki (razem ze mną podczas przeprawy) to zamókł i się posklejał, ale jeszcze parę zdjęć mi się nim udało zrobić. Gniotsja, nie łamiotsja :-)
-
to miałaś tylko jeden film?:-)
-
ależ tam jatka na podróży śladami Kennedych, aż wióry lecą :-) dawno tak nie było, epistoły większe od samej podróży :-)
-
zgadza się... może niektórzy zostaną? szczególnie, że od obrzucania się błotem przeszli do konkretów. jest nadzieja:-)
-
oczywiście, że nie, ale aparat po kąpieli długo nie pociągnął, zresztą mieliśmy potem taką jazdę, że nie bardzo się dało robić zdjęcia
-
jak oni nadążają takie wypracowania tworzyć i jeszcze się nawzajem czytać, musieli się rozgrzać do czerwoności :-)
-
nie rozumiem... im ciekawsza jazda, tym bardziej chce [mi] się robić zdjęcia. no, oczywiście pod warunkiem, że ten w kogo celujesz obiektywem nie celuje w ciebie kałachem:-)
-
ale jak szliśmy przez wysokie góry to przez kilka dni nie widzieliśmy żadnych ludzi, czasem tylko w tle ich słychać było, oni jak indianie z ukrycia obserwowali. A aparat naprawiłam dopiero jak dotarliśmy do cywilizacji :-) Odległe czasy, inna rzeczywistość :-)
-
Trzeba trochę kolorów dodać w PS :)) Kontrast też słabiutki :))
-
voyager, wszystko jest słabiutkie, oprócz tematu. Muszę skan powtórzyć, jak będę miała czas, a nie pastwić się nad tą miernotą :-)
-
Nie spałaś nic a nic ?
-
poltorej godzinki przespałam :-)
-
A mąż prezenty przywiózł ?
-
a i owszem, to taka rutynka :-)
-
Fajnie, pozdrów go od nas :)
-
już się o was pytał, w kontekście moich zarwanych nocy przez ostatni tydzień, jakaś zazdrość cyfrowa czy jak :-)
-
He he, na ja zajęty jakby co :)) Nie ma się co martwić :)
-
powiedziałam mu, że mi kolory poprawiacie i horyzonty prostujecie :-)
-
zresztą i tak długo nie wnikał, zajęty poszukiwaniem swojego zaginionego bagażu :-) on sam leciał z przesiadkami ponad 24 godziny (Ningbo-HK-Doha-Berlin), przyjechał wymięty jak cytryna, a jego bagaż utknął w Hongkongu (poprawnie napisałam?), zobaczymy kiedy dotrze :-)
Twierdzi teraz, że nie musi się golić, bo maszynka w bagażu została, ale zaoferowałam, że mu pożyczę depilator :-) -
Koleżanka tak ma a to Kaukaz a to Pakistan :))
-
kasia, a co to za pieluchę masz na głowie??
-
taka moda wtedy była! ale ty jeszcze gdzie indziej pieluch nosiłaś:-p
-
trochę słońce w szyję paliło, więc z tą szmatą to taki patent był. Zresztą tu niektórzy cały czas w czapkach chodzą, nie powinni się dziwić :-)
-
W czapkach a nie szmatach :))
-
snowboarder, to było dawno temu, a ja studiowałam na Białorusi, więc pojechać na Kaukaz to jak się wybrać na Mazury. Inne czasy, inna rzeczywistość, strasznie ciekawa historia, Gruzini z Kałaszami, wędrówka przez lodowiec, mięso z niedźwiedzia w poczęstunku od pastuchów i wojna z czołgami na ulicach w kilka godzin po naszym wylocie :-)
-
podróżnicze patenty ;) jak reklamówki w/na przemakających butach i takie tam ;) uwielbiam.
ale to już też powoli pieśń przeszłości (jak moje pieluchy, kto by uwierzył!), bo w sklepach teraz sprzęt, o jakim normalnym ludziom się nie śniło ;) -
pamiętacie pierwsze slajdy ORWO? To właśnie ten materiał, tylko przeskanować trzeba od nowa, bo skanery też już lepsze niż kilka lat temu, gdy to skanowałam :-) Ten akurat się utopił w rzece, ale pozostałe z innych wyjazdów mimo upływu lat nadal mają przyzwoite kolory :-)
-
Nie pamiętamy, za młodzi jesteśmy :))
-
no, kaśka, klimat ekstra ;) a kaukaz jest rewelacyjny!
a co studiowało się na białorusi w czasach, kiedy ja rzekomo nosiłam gdzieś pieluchy...? ;) -
ja znam ORWO... z opowieści, oczywiście :D
-
voyager, Ty az taki znów młody nie jesteś :-)
-
He he he, czuję się młodo. :) Ale w 1989 to jeszcze nie studiowałem. :)
-
rebel, różnie, była ekonomia, dziennikarka, medycyna, politechnika, filologia i jeszcze całkiem pokaźna grupa kierunków dla studentów z wymiany :-)
-
voyager, a ja właśnie dzieciaczku byłam na pierwszm roku i energia mnie rozpierała, stąd niestraszni Gruzini, niedźwiedzie i wysokie góry :-)
-
heh, skąd ja wiedziałam, że tak mi odpowiesz ;) więc wprost: a ty, saltus, koleżanko, co sobie wybrałaś? ;p
-
:))
-
ja tylko ekonomię i przez chwilę dodatkowo prawo (zaocznie), ale mi przeszło :-)
za to ile się napodróżowałam za "grosze", bo mając tamtejsze zameldowanie mogliśmy kupować bilety po cenach dla Rosjan :-) Np. bilety na miesięczną wyprawe do Chin i Mongolii w 1991 kosztowały 165 USD. -
ech, ach, och! zazdroszczę! ja to nie wiem, kiedy na jakąś wyprawę znów uzbieram.
o, i miesięczny trzeba kupić... ;) -
Niektórzy to sobie żyją na wysokiej stopie :)
-
jak kupisz miesięczny to sobie pojeździsz, bez ograniczeń :-)))
-
z ograniczeniem, miesięcznym ;p
ale do wilanowa zajadę... zazdrość was pewnie bierze, nie? o, i jak moja mama kiedyś - do złotych piasków (tarasów) ;) -
patrząc na zdjęcia dino:
http://kolumber.pl/photos/show/38509
przypomina mi się, jak na Kaukazie mieliśmy się pojedynczo po takim podobnych płaskich kamieniach nad przepaścią przeczołgać z plecakami na plecach, namiotami i całym badziewiem. Jedna panna podczas czołgania się nad szczeliną spojrzała w dół i pękła, rozpłakała się i ani w lewo ani w prawo, połowa ludzi po jednej stronie, połowa po drugiej i rozpłaszczona na jedynym wąskim przejściu dziewczyna, której możemy pomóc tylko moralnie. Jaja na całego :-) Na szczęście panna po krótkim kryzysie pozbierała się do kupy i doczołgała na drugą stronę, ale ciepło było :-) -
rebel, kupiłaś miesięczny? :-)
-
Kaśka, studiować prawo na Białorusi to musiało być wyzwanie :)))
przeoczyłem Waszą dyskusję tutaj i historii
moja pierwsza poważna wyprawa za granicę jak zdałem na studia (zaraz po maturze) to był wyjazd do Włoch do Rzymu pociągiem z paczką innych młodych ludzi - 16 osób z czego byłem w piątce tych najstarszych, widziałem wtedy Wenecję (prawie 20 godzin w mieście), Rzym (13 dni i wszędzie pieszo - Via Appia i katakumby pod miastem) i Florencję w drodze powrotnej też przez kilka godzin. Wszystko za bilet do Rzymu wtedy chyba 19000 zł i 40 dolarów w kieszeni...
-
dino, jako główny kierunek studiowałam ekonomię, a prawo wzięłam dodatkowo jako studia zaoczne, ale odpuściłam w 3 semestrze, bo stwierdziłam, że nie zdążę tego dociągnąć do sensownego momentu przed końcem moich dziennych studiów, a nie chciałam przedłużać pobytu w tym białoruskim raju :-)