• 1

PolskaDscf0685

Miejsce: Ozierany Małe, Podlaskie , Polska, Europa

Komentarze

  1. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:41)
    Trzmiele ozierańskie

    W Polce występuje ponad dwadzieścia gatunków trzmieli. Sporą ich część zobaczyłem podczas jednego krótkiego porannego spaceru w Ozieranach Małych. Jeszcze niedawno to nie byłby dziwny fakt. Niestety, w okresie ostatnich dwudziestu lat liczebność tych niezwykle pożytecznych owadów spadła o 95%, a niektóre gatunki kompletnie wymarły, lub też znajdują się na krawędzi zaniku. Ich obecność nie tylko świadczy o dobrej kondycji środowiska naturalnego, ale także dynamicznie ją współtworzy (wiele gatunków roślin mogą zapylać, a więc rozmnażać krzyżowo tylko i wyłącznie kosmate trzmiele, o różnych wielkościach, ubarwieniu i nawykach).

    Trzmiele są większe i silniejsze od pszczół miodnych. Bombusy (taki jest łaciński trzon naukowej nazwy tych sympatycznych zapylaczy) nie konkurują z nimi, tylko znalazły sobie wiele innych gatunków, których kwiaty są zbyt trudne do pokonania dla innych, mniejszych i słabszych owadów. Właściciele grządek lub skrzynek, gdzie rosną „lwie paszcze” pewnie nie raz i nie dwa widzieli, jak gruby trzmiel przemocą otwiera kwiatek, wchodzi do jego „paszczy”, a następnie wydobywa się na wierzch umorusany żółtym pyłkiem na całym swoim owłosionym korpusie. To tylko jeden z przykładów.

    Podobny mechanizm wymuszania „koniecznej przemocy fizycznej” przez Naturę, czyli stosowania przez nią specjalnej budowy kwiatów, które mogą sforsować przede wszystkim (lub tylko) trzmiele dotyczy wielu gatunków roślin i decyduje o niezwykłej bioróżnorodności środowiska ozierańskich łąk, ugorów i pastwisk. Innymi słowy – są tak bajecznie kolorowe dzięki pracowitym trzmielom. Mają się tu dobrze, a łąki dzięki nim – także.

    Ale o losie trzmieli decydują nie tylko rośliny. Czasami o ich „być albo nie być” decydują kamienie. A raczej ich kopczyki. Przez wieki ludzie usypywali je na miedzach. Zbierali na polach kamienie, aby polepszyć jakość gleby. Zmyślne trzmiele wypatrzyły, że to może być idealne schronienie na ich gniazdo – jamki i szczeliny pomiędzy bezładnie rzucanymi polnymi kamieniami, o różnych wielkościach i kształtach. Mało kto z nimi konkurował o takie lokum. Ale po wiekach zmieniło się wiele na polskich polach. Także miedze. Coraz większe skomasowane uprawy, to coraz mniej „szlaczków” pomiędzy nimi. Już mało kto ręcznie zbiera kamienie, by układać z nich kopczyki, często zaznaczające granicę „to je moje, a tam twoje”.

    W Ozieranach Małych pewien „chłop dojeżdżający” kultywuje ten obyczaj – kamienie (wśród których jest wiele fantazyjnie ukształtowanych krzemieni) leżą w mniejszych i większych pryzmach. Gleba tu piaszczysta i kamienista (lodowiec niósł z tą drobnicą, także ogromne głazy narzutowe, które tarł na wielokalibrowy pył i żwir), więc stert i kurhaników z kamieni tu nie brakuje. Chwalą to sobie nie tylko trzmiele, ale także jaszczurki – plażują tu i polują na muszki, zwłaszcza w największy upał. Na takim gruncie, klasy VI niewiele urośnie, ale doskonale „udają” się rozliczne chwasty i barwna, choć kusa murawa kserotermiczna. Najbardziej dorodne są tu dziewanny. Słaba to była pociecha dla dawniejszych gospodarzy. Przysłowie „Gdzie rośnie dziewanna, bez posagu panna” mówi wszystko o wysokości plonów. Ale taki ugór, spalony słońcem, upstrzony kwiatkami i ziołami, w oczach trzmieli i pszczół jawi się jako skarb – wielobarwny bo wielogatunkowy kobierzec, przebogaty w nektar i pyłki. Motyle także bardzo chętnie zlatują się na taki „bezużyteczny” ugór, bo jego nawet mały spłachetek karmi i poi wiele owadów. I pasie oczy fotografów.

    Jest jeszcze inna zależność w świecie zapylaczy - prosta, ale nie wytłumaczona jeszcze przez naukę. Otóż w im lepszej kondycji są trzmiele, tym lepiej mają się pszczoły i rośnie ich wydajność z jednego „pnia”. Nikt nie wie dlaczego, bo przecież trzmiele i pszczoły zbierają pożytki na innych gatunkach, innych obszarach, w innych terminach pór roku i całej dobry, operują na zupełnie innych odległościach od gniazda – a jednak ta „prosta” zależność pozostaje wciąż tajemnicą. Trzeba by zapytać pszczół – albo trzmieli. Ale te owady są zbyt zapracowane i po prostu nie mają czasu na gadanie.
  2. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:42)
    Buda w stogu siana?
    A dlaczego nie? W środku ciepło i sucho, a naokoło piękne widoki i „na deser” mnóstwo rzadkich ptaków. I sporo zwierzyny, która ciągnie właśnie do stogu. Latem mniej, ale jesienią, zimą i na wiosnę ruch jest większy. Jelenie, sarny, łosie i żubry z Puszczy Knyszyńskiej skubią siano, a przeróżne miejscowe drapole – sowy, myszołowy, błotniaki siadają na szczycie, wypatrują i polują. Na co? Na gryzonie, które chętnie zimują pod stogiem, ustawionym na specjalnym „fundamencie” z gałęzi, które chronią siano przed zamoknięciem. Oprócz myszy i norników chętnie chronią się tam zające, jeże, jaszczurki, zaskrońce, więc chętnie też zaglądają w te okolice lisy, kuny, gronostaje. To idealny schron, karmnik i paśnik dla całego katalogu gatunków. I świetne, chyba pierwsze tego rodzaju obserwatorium dla fotografa dzikiej natury, które już stoi w Ozieranach Małych, wiosce położonej niedaleko Krynek, a więc w pobliżu Puszczy Knyszyńskiej.
    A ozierańskie łąki? Tuż obok płynie jedna z najbardziej czystych rzek Polski – mała, ale obfitująca w ryby Świsłocz. Nic więc dziwnego, że tak wiele tu ptaków. Czajki, rycyki, żurawie, błotniaki – to te, które widziałem lub słyszałem w ciągu pierwszych minut pobytu w tym miejscu. Wokoło mało ludzi, bo wioska Ozierany Małe leży na samej granicy (a właściwie kiedyś została nią przecięta na połowę). Tu się kończy droga, ruch na niej minimalny. Nawet sklep jest przyjezdny. Pobliskie wioski – Nowosiółki i Jamasze nad Nietupą już nie istnieje. Została po niej tylko nazwa i kilka sterczących resztek po kominach chałup. Ale Ozierany Małe, stratowane przez historię, jeszcze się bronią przed wymarciem.
    Miejscowa wspólnota rolników skrupulatnie wykasza swoje łąki. Takie regularne wykaszanie doceniają różne dzikie, rzadkie i chronione gatunki, które korzystają z odsłoniętego w ten sposób „stołu szwedzkiego”, tokowiska i lęgowiska. Ale zwierzyna podchodzi jeszcze bliżej, do samych drewnianych chałup. W jednym z zarośniętych przydomowych ogródków często przebywa młody byk. Ale nie krowa domowa, tylko …żubr. Nikogo to nie dziwi. W najbliższej okolicy często można zobaczyć spore stado żubrów, które krąży swobodnie po całej otulinie Puszczy Knyszyńskiej odległej o zaledwie kilkanaście kilometrów. Kosmate olbrzymy wcale nie chowają się w gąszczu, bardzo lubią otwarte przestrzenie i latem, podczas największych nawet upałów i zimą, kiedy wygrzebują spod śniegu. To właśnie te żubry, nie białowieskie a podknyszyńskie tak często fotografował z lądu i z motolotni sam Wiktor Wołkow.
    Siana z wykaszanych łąk ozierańskich jest dużo. Powstała już pierwsza próbna buda – obserwatorium dla fotografów i birdwatcherów. W odróżnieniu od zwykłego stogu-brogu środek jest pusty, a w grubych ścianach zrobiono „strzelnice”, dzięki którym będzie można obserwować całą okolicę. W powstałej w ten sposób izdebce będzie więc ciepło, a drewniana podłoga z dech pozwoli na wygodne czuwanie, a nawet na wypoczynek czy drzemkę na wygodnym posłaniu. Każdy kto marzł godzinami, skurczony w cienkim namiocie, albo w ażurowej budzie z gałęzi, w jakiej hula wiatr i którą przemoczy każdy deszcz doceni taki apartament.
    Po pierwszej budzie planowane są następne, w innych punktach nad brzegami Świsłoczy i wokoło Ozieran. Być może powstanie też wieża widokowa na jednym z malowniczych wzgórz.
    Żywą kroniką i chodzącymi centrum logistycznym Ozieran Małych są tutejsi mieszkańcy, potomkowie rycerzy jaćwieskich i zasłużonych rodów bartniczo - chłopskich od kilku wieków związanych z tym regionem Polski. To oni udzielą wszelkich informacji i pomocy w przygotowaniu pobytu.
  3. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:49)
    Baby (i to dwie) witają w Ozieranach Małych ( poprzednia nazwa Nowinki) gm. Krynki
    - w dawnej wsi pańszczyźnianej Guberni Grodzieńskiej
    (w 1861 roku na podstawie ukazu cara Aleksandra II zostało zniesienie poddaństwo tutejszych chłopów )

    Postawił je przy wjeździe do wsi „chłop dojeżdżający” i „kustosz miejscowej tradycji” zamieszkujący od czasu do czasu najbliższą, czyli chatę z samego skraja noszącą nr 1. Baby są słusznej postury i takiegoż wzrostu ok. 3,5 metra. Przyodziewek też mają efektowny – spódnice z gałęzi, chusty z worków jutowych, a trzony konstrukcji to słupy drewniane, a raczej pałuby, jakie pozostały po starych, ponad stuletnich wierzbach, w których nie jeden diabeł harcował. Dopóki jeszcze stały, pełne dziur i próchna, gnieździły się w nich dzięcioły czarne oraz wiele innych stworzeń. Jak padły pod ciężarem czasu, dostały nowe wcielenie – ni to maskotki, ni drogowskazu.
    - A po co tu one? – pytali miejscowi, kiedy się pojawiły.
    - A tak sobie postawiłem, stoją, pilnują, zawsze pusto było przy tabliczce z nazwą miejscowości, a teraz? Od razu wiadomo, że coś tu się dzieje, choć baby w miejscu stoją i ani drgną...
    Pomysł doceniła od razu Straż Graniczna, która tu często, co dzień i co noc przejeżdża i teraz, dzięki babom chłopaki od razu wiedzą, dokąd zajechali. Do tej pory, pomimo noktowizorów i dokładnej znajomości terenu, nie raz i nie dwa po wielu godzinach służby i oglądania granicy (która biegnie kilkaset metrów od głównej tj. jedynej ozierańskiej drogi) mogło im się pomylić. A tak?
    Turyści i fotograficy dzikiej natury, jacy bawili na plenerze w Supraślu i zbłądzili na ów koniec świata, od razu docenili „totemy” i obfotografowali je ze wszystkich stron, zwłaszcza z pobliską Białorusią w tle.
    Z obecności bab ozierańskich ucieszyły się przeróżne owady, zwłaszcza trzmiele i motyle, a także pszczoły samotnice. Takie zaciszne i suche schronienie to skarb, zwłaszcza teraz, kiedy słomiana strzecha to unikat, a i drewniane chaty i stodoły także znikają z miejscowego krajobrazu. Na pobliskich łąkach nie brakuje im żeru, ale dobre locum to zupełnie inna sprawa. Głowy obu bab nadają się także idealnie na „wieżyczki strażnicze” dla różnych ptaków. Muchołówka – jak jej nazwa wskazuje - wypatruje drobnych owadów, a ma ich tutaj pod dostatkiem. I poluje na nie jak miniaturka sokoła lub nadwymiarowy koliber razem wzięte. Bo albo spada na swój łup nagle z wysoka, albo unosi się furkocząc w powietrzu i chwyta je precyzyjnie pojedynczymi ciosami małego acz ostrego dzioba. Dla niej pobliskie suche łąki, położone na szczytach i zboczach łagodnych wzgórz, mocno nagrzane słońcem zawsze dostarczą mnóstwo żeru – zarówno dla dorosłych muchołówek, jak i piskląt.
    Z tego samego suto zastawionego stołu korzystają także liczne jaskółki – mają swoje gniazda nie tylko pod strzechami i okapami chat. W kilku miejscach wzgórza są „nadgryzione”, pozyskuje się tam żwir i piasek. Strome jasne ściany są podziurawione jak rzeszoto norami do gniazd jaskółek oknówek. Zwykle gniazdują w wysokich brzegach rzek, a powodzie nie raz, nie dwa niszczą im lęgi. Piaskowe wzgórza okołoozierańskie stoją wysoko, jak je niegdyś usypał lodowiec. Brzegi małych rzeczek Nietupy i Świsłoczy są dość niskie, ale też tu i ówdzie dają okazję do założenia takiej kolonii jaskółek, czy pojedynczych stanowisk zimorodków.
    Ale obie rzeczki często wylewają, niegdyś (po regulacji niektórych odcinków, pogłębianiu koryta już znacznie rzadziej) tworzyły tak wielkie rozlewisko, że obie osady Ozierany Małe ( pierwotna nazwa Nowinki) i Ozierany Wielkie ( pierwotna nazwa Strzelce) otrzymały nazwę nawiązującą do tego sezonowego jeziora. Stąd zamiast rusycyzmu „oziero” stosowano bardziej spolszczoną wersję nazwy - Jeziorany. Ale wersja, która ocalała chyba bardziej odpowiada prawdzie – krzyżowały się tu od średniowiecza różne wpływy i kultury, bo od jaćwieskiej i białoruskiej po polską i litewską, czyli wielu narodów tamtej Pierwszej Rzeczypospolitej i Księstwa Litwy. A nawet tatarskie – osiedli także tu, w Ozieranach, prawem nadania od króla Jana III Sobieskiego, który tak odpłacił się za liczne zasługi, w tym za uratowanie życia w bitwie pod Parkanami. Tatarzy licznie pomieszkiwali w tych okolicach i jak nikt chronili ten Ozierański-Jeziorański przyczółek Grodna (do niego bliżej niż do Białegostoku) oraz inne brody i punkty obronne. Minęły wieki, a pasma i szczyty wzgórz, z których widać jak na dłoni rozległe doliny, brzegi wijących się rzek wciąż tworzyły naturalny szlak wędrówek – i wał obronny.
    Jego walory obronne skwapliwie wypatrzyli i dobrze wykorzystali najpierw Polacy w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, Rosjanie w 1915 oku, zaś w lipcu 1944 roku Niemcy hitlerowscy ( 707. Dywizja Piechoty) podczas II wojny światowej. Na linii wzgórz, także ozierańskich, utworzyli szereg umocnień ( ślady ziemnych okopów i łuski naboi są widoczne do dziś), z których mieli znakomite pole ostrzału na bagniste a rozległe doliny rzek. Kładli pokotem szeregi atakujących czerwonoarmistów, a w przerwach tej rzezi...grali w siatkówkę. Aż trudno uwierzyć, że owa krwawa masakra tysięcy ludzi ( ich doczesne szczątki wciąż leżą w torfowiskach doliny Świsłoczy i Nietupy) odbyła się w scenerii tak idyllicznych krajobrazów.
    Ale Historia wiele razy tratowała te ziemie oraz ich mieszkańców. Głębokie ślady kopyt kobyły dziejów można tu wypatrzeć na każdym kroku.
    Dopiero w dniu 25 maja 1948 roku Ozierany Małe i inne wsie leżące nad Nietupa i Świsłoczą ponownie wróciły z ZSRR do Polski. Tym samym druga wojna światowa z okupacją sowiecko-hitlerowską – sowiecką trwała tutaj aż 9 lat! Kiedyś mieszkało tutaj prawie 200 mieszkańców, dziś na stałe można naliczyć nie więcej niż 8 osób.
    Co dziś zostało z tej chłopskiej wsi ( tzw. „ulicówki”) posadowionej w XVI wieku według układu urbanistycznego królowej Bony?;
    Dawne carskie serwituty – zwane dziś Wspólnotą Pastwiskową wsi Ozierany ( reaktywowane w dniu 1.04.2012 roku na podstawie Ustawy o zagospodarowaniu wspólnot gruntowych z dnia 29 czerwca 1963 roku) Dziś źródło corocznych dopłat rolno środowiskowych i zarzewie konfliktu o podział kasy między tymi co ciężko pracują, a tymi co sobie uzurpują prawo do zysków ; kamienna droga tzw. „kocie łby” - zbudowana w ramach szarwarku ( czynu społecznego pod komendą Szymona Zielenkiewicza , zwanego „Gaława” ) w latach 30-ch XX wieku, ruiny starych chat, co to liczą po 100-150 lat, fundamenty obejść, chaszcze, bzy i złudna nadzieja, że kiedyś może będzie lepiej?
    Obecnie nie ma tutaj żadnego sklepu ( za sowieckiej okupacji był „magazyn” z rozwodnionym spirytusem składowanym w metalowych beczkach), drewnianej remizy strażackiej ( była zbudowana przed II wojna światową i została rozebrana w latach 50-ch XX wieku), zbiorowych mogił sowieckich żołnierzy z 1941 i 1944 roku, tablicy pamiątkowej po tragicznie zmarłym doktorze filozofii Mikołaju Czarnieckim ( 1899-1944) , ani jednej krowy, konia, nawet bezpiecznego mostu na rzece Nietupie.
    Stąd daleko do szosy, przystanku PKS, szkoły, lekarza, sklepu i władz samorządowych w Krynkach, jak i do zwykłej cywilizacji. Piaskowe, wyboiste drogi sprawiają, że Ozierany Małe są wsią tylko dla zdeterminowanych i bogatych, ponieważ zawieszenie samochodów zmienia się tutaj częściej niż gdzie indziej tj. przynajmniej co pół roku. W dziurach i głębokich kałużach łatwo można urwać tu koło lub wpaść ze spróchniałego mostu w czeluście Nietupy. ( w przeszłości już się stoczył do tej rzeki traktor i samochód osobowy turysty z byłego woj. rzeszowskiego). Kilka lat temu z powodu nieprzejezdnych dróg (bez pomocy lekarskiej) przedwcześnie zmarło kilku emerytów, ponieważ karetki pogotowia nie były w stanie na czas dotrzeć do chorych. Nawet samoloty traciły orientację nad Świsłoczą. Zamiast wylądować na ozierańskich polach naruszały białoruską przestrzeń powietrzną. Śmiało można powiedzieć, że Ozierany Małe są miejscowością dla ludzi o „końskim zdrowiu” i „stalowych nerwach” oraz zasobnych kieszeniach.
    Chociaż zanika tutaj rolnictwo w tradycyjnym ujęciu tj. z inwentarzem. Za to wyjątkowo prężnie rozwija się pszczelarstwo ( bartnictwo), ekologiczna uprawa „świętej rośliny Indian” – topinamburu – słonecznika bulwiastego ( leczy cukrzycę, nowotwory, zwyrodnienia stawowe, choroby skórne itd.) i pierwotna tradycja zbieracka runa leśnego.
    Takich profesjonalnych grzybiarzy jak w Ozieranach Małych próżno jest szukać w Polsce, a może i Unii Europejskiej. Dzięki nim drobni właściciele punktów skupu w Krynkach mają pracę, zaś bogaci smakosze specjałów leśnych mogą delektować się potrawami przyrządzonymi z ekologicznych borowików i kurek w najbardziej ekskluzywnych restauracjach, w kraju i zagranicą.
    Mimo wszystko największym kapitałem tutejszych mieszkańców jest język (dwujęzyczni tj.
    ” po prostemu” i j.polski) , który przetrwał stulecia, wciąż spełnia swoją odwieczna rolę i świadczy o naszej wyjątkowej tożsamości. Jednocześnie sprawia, że dzięki swojej różnorodnością możemy czuć się lepsi i bogatsi od innych narodów Europy.
    Z tym, że tam mniejszości lokalne są dumne z posiadania własnego języka, pamiątek, historii i dziedzictwa wiejskiego. Organizują warsztaty językowe i propagują rodzimą gwarę oraz chłopską tradycję. U nas są też tacy co to się wstydzą mowy ojców i własnych korzeni. Nawet za samo użycie słowo „chłop” potrafią się obrazić i do końca żyć w nienawiści…
    Może nie warto dalej rozwodzić się nad historią i perspektywami rozwoju ginącej miejscowości ( przed wojną próbowano pisać w dokumentach wieś bardziej po polsku tj. jako: Jeziorany), której cmentarz choleryczny ( tzw. mogiłki) na wzgórzu porósł las, ponieważ jak patrzy się wokół - pomału stare osady chociażby takie jak Jamasze i Nowosiółki - pamiętające czasy średniowiecza: Czarnej Rusi i Wielkiego Księstwa Litewskiego już dawno odeszły w zapomnienie….
    Czy taki sam los czeka również Ozierany Małe? Trudno powiedzieć. Niech to pozostanie pytaniem retorycznym…
  4. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:50)
    SIANOKOSY NAD ŚWISŁOCZĄ. OZIERANY MAŁE.
    W Ozieranach Małych ( istnieją od 500 lat) gm. Krynki, w dolinie rzeki Świsłocz , czyli na terenie dawnych carskich serwitutów stanowiących dziś Wspólnotę Pastwiskową rozpoczęły się sianokosy. Zgodnie z pięcioletnim planem rolno środowiskowym ochrony ptaków i siedlisk ( Pakiet 5.1) koszenie wykonywane jest zawsze po pierwszym sierpnia, na wysokości powyżej 5 cm, od środka, tak aby ptaki, płazy miały szansę na ucieczkę i przeżycie. Dzięki temu ptaki takie jak czajki, derkacze mogą co roku odchować swoje pisklęta i spokojnie odlecieć do ciepłych krajów.
    Tutejsi rolnicy mają za to z Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji Modernizacji Rolnictwa w Sokółce dopłaty w kwocie 2500 złotych do 1 hektara, co przy 15,5 ha daje całkiem sporą kwotę wykorzystania na cele społeczne. Prace na „wygonie” ( tak określane było przez 150 lat przez tutejszych rolników) są bardzo ciężkie i czasochłonne, ponieważ po skoszeniu trzeba okrywę zieloną przewrócić, zwałować, kostkować, zbelować lub po prostu zwieść ręcznie na furach. Każdy z członków Spółki Wspólnoty Pastwiskowej wsi Ozierany Małe musi do końca września wykonać swoją powinność, w przeciwnym razie inni musza wykonać pracę zastępcze. Gdyż w przypadku złamania zobowiązań rolno środowiskowych na udziałowcach grożą sankcje finansowe i karne, włącznie ze zwrotem dopłaty za ostatnie pięć lat. Mimo, że archaiczne traktory marki Vladimirec tzw. „papaje” ( silnik konstrukcyjnie jest z lat 20-ch XX wieku) liczą ponad 40 lat wciąż jeżdżą i koszą. Dzięki działaniom ochronnym w ramach „NATURY 2000” na działce nr 178 w Ozieranach Małych jak w XIX wieku wciąż można cieszyć oczy rzadko spotykanych roślin, ziół, ważek, motyli, trzmieli, żab i ptaków z orłem bielikiem i błotniakami włącznie. To magiczne miejsce, swoisty użytek ekologiczny, raj dla miłośników przyrody i pięknych krajobrazów. ( Byli już pierwsi zawodowi przyrodnicy i fotograficy. Jeszcze w tym roku planowany jest plener fotograficzny).
    W 1944 roku dolina Świsłoczy była miejscem krwawej bitwy między żołnierzami sowieckimi a hitlerowskimi, którzy z umocnień na okolicznych wzgórzach ostrzeliwali atakujących. Szczątki sowieckich ofiar do dziś zalegają w torfowiskach doliny Świsłoczy. Nikt nie zadbał o ich pochówek i należyta część. Natura już dawno zatarła ślady minionej wojny. Ozierany Małe wyglądają niezmiennie od kilkudziesięciu lat. Po wyboistych, piaskowych drogach trudno tutaj dojechać. Stare chaty chylą się ku ziemi, niektóre uległy ciężarowi czasu, jeszcze inne nieśmiało „uśmiechają się” wychylają się z krzaków i chaszczy. Licząc, że znajda się nowi właściciele – miłośnicy historii i tradycji chłopskiej. Tutaj bez żadnych zabiegów można kręcić filmy z klimatem lat 30-ch i 50-ch XX wieku. Już tutaj powstały dwa filmy takie jak: „Daleka droga” ( 1975 r.) produkcji włosko -węgiersko-włoskiej, „Prorok Ilia” ( 1993). Może niedługo zawita tu ekipa filmowa serialu „Blondynka”, która bardzo zainteresowała się zjawiskowymi Ozieranami Małymi – wsią zapomniana przez Boga, historię i samorząd.
skrobil

skrobil


Punkty: 4658