I znowu problemy z noclegiem... Cameron nie, liczyłyśmy na Page nad jeziorem Powell - w całym mieście nie było wolnego łóżka. Na szczęście miły recepcjonista z Days Inn obdzwonił kilka miejsc i znalazł nam nocleg w oddalonym o, bagatela, 70 mil na zachód, Kanab. Polecam, Sun'n'Sand. Jedyne takie miejsce, jesli wlascicielem dalej będzie Wayne, radosny hillbilly. Pod warunkiem że niestraszne Wam pająki.
Rano powrót do Page, wizyta nad zaporą i niesamowity Kanion Antylopy na terenie Rezerwatu Navajo. To podobno najczęściej fotografowany kanion w USA. My zobaczyłyśmy część górną, Trójkowi dziennikarze parę dni później odkrywali dolną - obie nieziemskie. Są to kaniony szczelinowe ukształtowane przez tzw. błyskawiczne powodzie, flash floods. National Geographic chciało nagrać przepływ wody - po umocowanych solidnie kamerach zostały tylko ślady w piaskowcu...
Ten fantastyczny dzień zakończyłyśmy na północnej krawędzi Wielkiego Kanionu. Zachód słońca, cisza, oszałamiające widoki. W przeciwieństwie do krawędzi południowej, mniej ludzi, większe odległości do przejścia i swobodniejszy dostęp do występów skalnych. A w drodze powrotnej dużo - kilkadziesiąt - jeleni obserwujących nas z boku lub wychodzących na drogę.