Plany na druga połowę dnia mieliśmy jasno sprecyzowane - Pasja w Chinchon. W związku z tym pierwszą spędziliśmy na spacerze po Madrycie Burbonów, czyli głównie wzdłuż Paseo del Prado i w okolicy. W przewodnikach ta część miasta jest nazywana „Madrytem Burbońskim”. Nazwa ta nie jest ścisła, bo obecny król to także Burbon (a nawet Burbon – Parma), a zatem całe miasto jest „burbońskie”, tym niemniej nawiązuje do okresu rozbudowy tej części miasta od XVIII w. Od Plaza de Cibeles, do dworca Atocha ciągnie się Paseo del Prado, z całym szeregiem gmachów użyteczności publicznej. Pierwszym z nich jest Palacio Comunicaciones, czyli chyba najbardziej ozdobny budynek poczty w Europie. Na rondzie przed nim w fontannie Kybele ochładzają się kibice Realu po zwycięstwach królewskich, czyli ostatnio rzadziej ;-). Kolejne rondo – z fontanną Neptuna należy już do kibiców Atletico, czyli woda w fontannie jest jeszcze czystsza, bo i mniej okazji do kąpania się ;-).
Tym razem nie odwiedziliśmy ani Prado ani Muzeum Thyssena Bornemisza po drugiej stronie ronda, lecz udaliśmy się zobaczyć budynek parlamentu. Interesowały nas raczej w aspekcie historycznym, a nie architektonicznym, bo sam obiekt jest raczej nieciekawy. Lecz to w jego wnętrzu w 1981 r. pułkownik w śmiesznej czapce przerwał posiedzenie parlamentu i strzelał po suficie. Operetkowy zamach stanu skończył się na szczęście błyskawicznie. Wróciliśmy na Paseo del Prado i czekała nas miła niespodzianka. Od Prado aż do Centro de Arte Reina Sofia reprezentacyjna ulica Madrytu była sceną dla rzeźb Igora Mitoraja. Sponsorem wystawy był jeden z największych hiszpańskich banków – La Caixa. Nie byliśmy jedynymi zainteresowanymi :-).