Komentarze użytkownika zfiesz, strona 20
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
w samej walii maja około sześciuset zamków, wiekszość z nich w ruinie:) nawet z unijnych dotacji by tego wszystkiego nie wyremontowali! :)
-
sie naoglądały, nagadały, ale żeby coś swojego wrzucic to juz nie łaska? ech...słów brak... :)
-
po pierwsze, nawet najbardziej oklepane i zadeptane miejsce mozna zobaczyć inaczej i po swojemu. i tak też je później pokazać/opisać. to tylko kwestia wrażliwości, otwarości, ciekawosci, itp. poza tym "oklepanie" i "zadeptanie" to pojecia, mimo wszystko, dość względne. taka sri lanka, o której wspominasz, dla mnie jest, przykładowo, oklepana, bo masa moich znajomych tam była.
druga sprawa: opisy. przechodziłem przez te dylematy sto razy. co jest ciekawe? dla mnie np polityka, historia, itp, to podstawy, które w duzym stopniu kształtują dane miejsca. często dosłownie, nawet w wymiarze krajobrazowym (z mojego podwórka np. kanały w całym uk, czy postindstrialne krajobrazy południowej walii). ale nie każdego to kręci i nie każdy potrafi taką wiedzę dobrze przekazać, a czytanie jakichś gniotów skopiowanych bóg wie skąd mnie nie bawi. (tak na wszelki wypadek uprzedzam, że nie chodzi mi o twoje cytaty z książek:)
ale... i tu przechodzimy do kolejnej kwestii... wolę się przemęczyć i taiego gniota przeczytać w jednym miejscu, niż skakać po sieci zbierając strzepy informacji. mało rzeczy wku***a mnie tak bardzo jak teksty w stylu "przcież wszystko jest w necie". dla mnie to troche brak szacunku dla czytelnika. już nawet linkowanie mniej mnie razi. ktoś chce sie pochwalić, pokazać, poszpanować, ale tylko w zakresie na jaki pozwala mu jego lenistwo lub intelektualna impotencja? a później jeszcze jęczy, że nikt nie zagląda, nie "plusi" (tak z kolumberowego podwórka), nie zachwyca się...
łarewa, jak to się dzis mówi... róbmy swoje :)
-
mowa! :)
-
nie no... troche tam jednak tego dziedzictwa mają. problemem jest raczej informacja, dostępność i stosunek miejscowych do tego dziedzictwa. żeby daleko nie szukać, w całym południowo-wschodnim maroku stoi tysiące kazb i ksarów, czyli takich naszych zamków i miasteczek obronnych. stoją i niszczeją. raz że tamtejsze władze nie bardzo stać na utrzymywanie zabytków, a dwa że dla nich to nie koniecznie coś wartosciowego (czy przez mentalność, czy przez braki w edukacji - nie wiem i nie mnie to oceniać)
jesli natomiast chodzi o niszczenie grobowcóww mali to sytuacja jest dokładnie taka sama jak w przypadku posągów buddy w afganistanie. allahowi ponoć sie nie podobają, więc idioci je niszczą... żal...
-
staram się i robię co mogę iwonko! ]:->
-
to teraz postaw się w mojej sytuacji... jestem absolutnie i bezgranicznie zakochany w walii, a walijskie danie narodowe to baranina w sosie z pora... i co ja mam z tym fantem zrobić? jeszcze się nie przełamałem, choc kilka razy mało brakowało :)
-
dobra, dosć tych uprzejmości! skoro wróciłem, to juz nie bedzie tak miło! :-)
-
szczerze mówiąc nie mam pojęcia jaką (z nazwy) baraninę jadłem. wiem tylko, że do wyjazdu do turcji (czy raczej do stambułu, bo, umówmy się, w turcji nie byłem) baraniny nie lubiłem straszliwie. juz sam zapach wywoływał u mnie torsje. a mieszkam w uk, gdzie baranina jednak jest jedzona dość powszechnie.
-
niczego obiecać nie mogę iwonko, ale pomysle (to ogólne lenistwo, a nie jakaś szczególna niechęć do kolumbera:)
-
w samej walii maja około sześciuset zamków, wiekszość z nich w ruinie:) nawet z unijnych dotacji by tego wszystkiego nie wyremontowali! :)
-
sie naoglądały, nagadały, ale żeby coś swojego wrzucic to juz nie łaska? ech...słów brak... :)
-
po pierwsze, nawet najbardziej oklepane i zadeptane miejsce mozna zobaczyć inaczej i po swojemu. i tak też je później pokazać/opisać. to tylko kwestia wrażliwości, otwarości, ciekawosci, itp. poza tym "oklepanie" i "zadeptanie" to pojecia, mimo wszystko, dość względne. taka sri lanka, o której wspominasz, dla mnie jest, przykładowo, oklepana, bo masa moich znajomych tam była.
druga sprawa: opisy. przechodziłem przez te dylematy sto razy. co jest ciekawe? dla mnie np polityka, historia, itp, to podstawy, które w duzym stopniu kształtują dane miejsca. często dosłownie, nawet w wymiarze krajobrazowym (z mojego podwórka np. kanały w całym uk, czy postindstrialne krajobrazy południowej walii). ale nie każdego to kręci i nie każdy potrafi taką wiedzę dobrze przekazać, a czytanie jakichś gniotów skopiowanych bóg wie skąd mnie nie bawi. (tak na wszelki wypadek uprzedzam, że nie chodzi mi o twoje cytaty z książek:)
ale... i tu przechodzimy do kolejnej kwestii... wolę się przemęczyć i taiego gniota przeczytać w jednym miejscu, niż skakać po sieci zbierając strzepy informacji. mało rzeczy wku***a mnie tak bardzo jak teksty w stylu "przcież wszystko jest w necie". dla mnie to troche brak szacunku dla czytelnika. już nawet linkowanie mniej mnie razi. ktoś chce sie pochwalić, pokazać, poszpanować, ale tylko w zakresie na jaki pozwala mu jego lenistwo lub intelektualna impotencja? a później jeszcze jęczy, że nikt nie zagląda, nie "plusi" (tak z kolumberowego podwórka), nie zachwyca się...
łarewa, jak to się dzis mówi... róbmy swoje :) -
mowa! :)
-
nie no... troche tam jednak tego dziedzictwa mają. problemem jest raczej informacja, dostępność i stosunek miejscowych do tego dziedzictwa. żeby daleko nie szukać, w całym południowo-wschodnim maroku stoi tysiące kazb i ksarów, czyli takich naszych zamków i miasteczek obronnych. stoją i niszczeją. raz że tamtejsze władze nie bardzo stać na utrzymywanie zabytków, a dwa że dla nich to nie koniecznie coś wartosciowego (czy przez mentalność, czy przez braki w edukacji - nie wiem i nie mnie to oceniać)
jesli natomiast chodzi o niszczenie grobowcóww mali to sytuacja jest dokładnie taka sama jak w przypadku posągów buddy w afganistanie. allahowi ponoć sie nie podobają, więc idioci je niszczą... żal... -
staram się i robię co mogę iwonko! ]:->
-
to teraz postaw się w mojej sytuacji... jestem absolutnie i bezgranicznie zakochany w walii, a walijskie danie narodowe to baranina w sosie z pora... i co ja mam z tym fantem zrobić? jeszcze się nie przełamałem, choc kilka razy mało brakowało :)
-
dobra, dosć tych uprzejmości! skoro wróciłem, to juz nie bedzie tak miło! :-)
-
szczerze mówiąc nie mam pojęcia jaką (z nazwy) baraninę jadłem. wiem tylko, że do wyjazdu do turcji (czy raczej do stambułu, bo, umówmy się, w turcji nie byłem) baraniny nie lubiłem straszliwie. juz sam zapach wywoływał u mnie torsje. a mieszkam w uk, gdzie baranina jednak jest jedzona dość powszechnie.
-
niczego obiecać nie mogę iwonko, ale pomysle (to ogólne lenistwo, a nie jakaś szczególna niechęć do kolumbera:)