Komentarze użytkownika slawannka, strona 44
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
-
Na zasadzie, że zawsze może być gorzej? Kiedy mnie to nie pociesza...
-
Hej, dzięki za Sycylię, miło mi bylo! :)
-
Dodaj do tego silne przeziębienie z wysoką gorączką na Linozie (może grypa?), oderwana rączka od walizki, rozwalony plecak, pożyczony przez Angelo, zerwany przez wiatr i wykąpany w morzu kapelusz (całkiem stracił fason, a taki był ładny...), wiatr w oczy na Schodach Tureckich, silne fale uniemożliwiające pływanie i stracona przez to wycieczka łodzią do Lo Zingaro, zgnieciona na proch śliczna muszelka z głębin morza, zafarbowane jakąś dziwną żółtą ziemią białe ulubione spodenki, chłodne wieczory i poranki (coś tam jeszcze było z pecha, ale nie pamiętam...)
ale:
nie otarłam tym razem nóg ani razu, nie spiekłam się słońcem, czyli bilans jest na plus ;)
-
Wodorosty, to sprawa NATURALNA!!!
-
Dzieło sztuki, to fakt, tylko trudnej do uchwycenia (jak to prawdziwa sztuka...)
Mam to na filmiku, z czasem pokażę ;)
-
Tak. Zjazd na tyłku do morza jakoś mi się nie uśmiechał, i nie tylko ze względu na niebezpieczeństwo pobrudzenia się na biało...
-
trochę, to delikatnie powiedziane...
-
No nie, miałam słońce w oczy, chciałam przejść na drugą stronę - dalej, i zrobić zdjęcia wracając, ale był za silny wiatr i się nie dało. Zdjęcia te co są, były pstrykane w tył.
Pomysł był, żeby tam się wybrać wieczorem, żeby zobaczyć zachód słońca, on by był właśnie w oczy, ale to co innego, niż mocne słońce walące po oczach. Tylko że ze względu na niepewność co do nocnego rejsu musiałam tam być wcześniej i nie mogłam zostać do wieczora.
A do tego ten upiorny wiatr, piach i biały pył ...
Ja tam muszę wrócić (w dzień powszedni przed południem, poza sezonem), żeby to zapamiętać pozytywnie, bo jak na razie moje wspomnienia stamtąd takie nie są...
-
Nie, na szczęście ;) Nogę (prawie) skręciłam gdzie indziej, ale na szczęście tylko prawie ;)
-
Na zasadzie, że zawsze może być gorzej? Kiedy mnie to nie pociesza...
-
Hej, dzięki za Sycylię, miło mi bylo! :)
-
Dodaj do tego silne przeziębienie z wysoką gorączką na Linozie (może grypa?), oderwana rączka od walizki, rozwalony plecak, pożyczony przez Angelo, zerwany przez wiatr i wykąpany w morzu kapelusz (całkiem stracił fason, a taki był ładny...), wiatr w oczy na Schodach Tureckich, silne fale uniemożliwiające pływanie i stracona przez to wycieczka łodzią do Lo Zingaro, zgnieciona na proch śliczna muszelka z głębin morza, zafarbowane jakąś dziwną żółtą ziemią białe ulubione spodenki, chłodne wieczory i poranki (coś tam jeszcze było z pecha, ale nie pamiętam...)
ale:
nie otarłam tym razem nóg ani razu, nie spiekłam się słońcem, czyli bilans jest na plus ;) -
Wodorosty, to sprawa NATURALNA!!!
-
Dzieło sztuki, to fakt, tylko trudnej do uchwycenia (jak to prawdziwa sztuka...)
Mam to na filmiku, z czasem pokażę ;) -
Tak. Zjazd na tyłku do morza jakoś mi się nie uśmiechał, i nie tylko ze względu na niebezpieczeństwo pobrudzenia się na biało...
-
trochę, to delikatnie powiedziane...
-
No nie, miałam słońce w oczy, chciałam przejść na drugą stronę - dalej, i zrobić zdjęcia wracając, ale był za silny wiatr i się nie dało. Zdjęcia te co są, były pstrykane w tył.
Pomysł był, żeby tam się wybrać wieczorem, żeby zobaczyć zachód słońca, on by był właśnie w oczy, ale to co innego, niż mocne słońce walące po oczach. Tylko że ze względu na niepewność co do nocnego rejsu musiałam tam być wcześniej i nie mogłam zostać do wieczora.
A do tego ten upiorny wiatr, piach i biały pył ...
Ja tam muszę wrócić (w dzień powszedni przed południem, poza sezonem), żeby to zapamiętać pozytywnie, bo jak na razie moje wspomnienia stamtąd takie nie są... -
Nie, na szczęście ;) Nogę (prawie) skręciłam gdzie indziej, ale na szczęście tylko prawie ;)
Sycylijczycy się spierają co do rodzaju, najczęściej mówi się arancini (czyli rodzaj męski), ale w Palermo walczą o rodzaj żeński (arancine), i jest takie powiedzenie - arancina e femmina, czyli arancina jest kobietą...