Komentarze użytkownika s.wawelski, strona 1535
Przejdź do głównej strony użytkownika s.wawelski
-
-
Witaj na Kolumberze!! Widze, ze juz odkryles jak dodac plusy... :-) Dzieki za te postawione na moje zdjecia :-)
-
Teresa, dzieki za plusy! Milo mi, ze odwiedzilas moje podroze :-)
-
A ja myslalem, ze masz to wszytko w rece... :-)
-
A nas (w Meksyku :-) ) jest calkiem przyjemnie, niemniej w ciagu dnia jest dosc goraco, co zwlaszcza sie czuje wsiadajac do samochodu, bo slonce chyba obecnie przechodzi tu przez zenit o tej porze roku, ale w nocy przydaje sie sweterek... W dzien kierownica tak parzy, ze nie da sie jej dotknac, zanim sie nie ochlodzi.
Musze przyznac, ze mile sie wraca do znanego kraju (juz po raz trzeci), ale w inny rejon. Troche szkoda, ze mi sie tak hiszpanski zapomnial przez te wszystkie lata...
Na razie Meksyk nam mija pod katem kolonialnym. San Luis Potosi, owszem ma swoj urok, ale jednak ustepuje wyraznie miejsca Guanajuato, San Miguel de Allende a nawet Queretaro... Jutro do Real de Catorce :-)
Dzieki za komentarze i mile towarzystwo w podrozy :-) Hasta luego :-)
-
bieganie dobrze dziala na kibic... :-)
-
No... nie bylem przez chwile pewien... :-) Te roslinki mi sie troche kojarzyly z Petit...
-
Voyager, musze przyznac, ze sie artystycznie rozwijasz... Gratulacje!!
-
Widze, ze nowy aparat sobie kupiles :-)
-
Oj tak! Pozniej jeszcze takim chwiejnym krokiem przez dobre pol godziny szedlem...
-
Witaj na Kolumberze!! Widze, ze juz odkryles jak dodac plusy... :-) Dzieki za te postawione na moje zdjecia :-)
-
Teresa, dzieki za plusy! Milo mi, ze odwiedzilas moje podroze :-)
-
A ja myslalem, ze masz to wszytko w rece... :-)
-
A nas (w Meksyku :-) ) jest calkiem przyjemnie, niemniej w ciagu dnia jest dosc goraco, co zwlaszcza sie czuje wsiadajac do samochodu, bo slonce chyba obecnie przechodzi tu przez zenit o tej porze roku, ale w nocy przydaje sie sweterek... W dzien kierownica tak parzy, ze nie da sie jej dotknac, zanim sie nie ochlodzi.
Musze przyznac, ze mile sie wraca do znanego kraju (juz po raz trzeci), ale w inny rejon. Troche szkoda, ze mi sie tak hiszpanski zapomnial przez te wszystkie lata...
Na razie Meksyk nam mija pod katem kolonialnym. San Luis Potosi, owszem ma swoj urok, ale jednak ustepuje wyraznie miejsca Guanajuato, San Miguel de Allende a nawet Queretaro... Jutro do Real de Catorce :-)
Dzieki za komentarze i mile towarzystwo w podrozy :-) Hasta luego :-) -
bieganie dobrze dziala na kibic... :-)
-
No... nie bylem przez chwile pewien... :-) Te roslinki mi sie troche kojarzyly z Petit...
-
Voyager, musze przyznac, ze sie artystycznie rozwijasz... Gratulacje!!
-
Widze, ze nowy aparat sobie kupiles :-)
-
Oj tak! Pozniej jeszcze takim chwiejnym krokiem przez dobre pol godziny szedlem...
San Miguel de Allende to juz historia. Nasz nastepny skok to inne kolonialne miasto, Guanajuato, ciut wieksze od San Miguel, ale o kompletnie innym charakterze. Dosc powiedziec, ze aby dotrzec do srodmiescia, gdzie mielismy szukac hotelu, musielismy najpierw krazyc podziemnymi tunelami, ktore wygladaly jak pozostalosci dawnej kopalni srebra z roznymi podziemnymi rozgalezieniami i surowumi skalnymi skalami. Pozniej krazac waskimi uliczkami poczulismy sie zupelnie zagubieni. Pomogl nam dopiero pewien mlodzieniec, ktory wsiadl do naszego samochodu i nas poprowadzil do miejsca przeznaczenia. Na wiasem mowiac poruszanie sie po miescie bylo bardzo skomplikowane nawet pieszo z wieloma pasazami, ktorych nie bylo na planie. Na parking pomogl mi znowu ten sam chlopak, a z powrotem droga do hotelu byla juz prosta, ale gdy pod koniec pobytu poszedlem na parking po samochod aby zaladowac walizki, to na wszelki wypadek poszedl ze mna pracownik hotelu aby mi pomoc w nawigacji z parkingu pod hotel. I dobrze sie stalo, gdyz dojazd mial okolo 3 km dlugosci w tym 2 siecia podziemnych korytarzy... Samo miasto tez jest niezwykle, otoczone wzgorzami, skad sa wspaniale widoki na miasto. Zwiedzilismy stara kopalnie srebra i muzeum mumii... i to nie egipskich lecz miejscowych. Tutejsza gleba ma jakies niezwykle wlasciwosci i pochowane zwloki swietnie sie zakonserwowaly na tutejszym cmentarzu. Widok dosc makabryczny, choc ciekawy.
Po Guanajuato przyszla kolej na nastepne kolonialne miasto - San Luis Potosi. O wiele wieksze od poprzednikow, nie ma juz takiego uroku lecz duzy plus - wreszcie plaskie i z szerokimi ulicami :-) Potosi lezy nizej niz poprzednie, bo tylko na wysokosci 1700 m npm, lecz ma nadal dosc lagodny klimat.. w nocy, bo w dzien pionowe o tej porze roku promienie slonca (miasto jest polozone ciut ponizej zwrotnika raka) grzeja ile wlezie. Gdy wsiada sie do zaparkowanego na sloncu samochodu, to sie nia da dotknac kierownicy. Turystow tu za wiele nie trafia, a zwlaszcza z zagranicy, wiec gdy jednego dnia poszlismy na kolacje do eleganckiej restauracji mieszczacej sie w muzealnym budynku z XVII w., dyrektor restauracji byl pod takim wrazeniem, ze ma turystow z Polski, ze wdal sie z nami w dluga rozmowe i dal nam przedegustowac na koszt firmy pare tequili...
Od wczoraj jestesmy w Real de Catorce - jednego z najosobliwszych miast, jakie widzielismy! Kiedys kwitlo tu gornictwo srebra, i mieszkalo 8000 mieszkancow, dzis gdy srebro sie skonczylo mieszka na stale tylko 900! Z glownej drogi jedzie sie 25 km bardzo wyboista droga a nastepnie do samego miasteczka wjezdza sie 2-kilometrowym tunelem, ktory jest de facto jednym z pokladow starej kopalni srebra, i jest to jedyny wjazd do miasta! A sama miescowsc wyglada jakby czas sie tu zatrzymal 200 lat temu. Waskie uliczki brukowane ciosanymi kamieniami, czesto tak strome, ze strach po nich jezdzic. Wsrod typowo meksykanskiej - latynoskiej ludnosci widuje sie tu czlonkow plemienia Huichol, ktorzy nigdy nie zintegrowali sie z innymi rasami. Kobiety zwlaszcza latwo wpadaja w oko w swoich charakterystycznych dlugich sukienkach i bardzo kolorowych charakterystycznych chustach na glowie. Dzis pojechalismy na konna przejazdzke w po okolicznych wzgorzach. Koniki piely sie waska kamienista sciezka nad przepasciami... Widoki zapieraly dech w piersiach, a moze widok samych stromych zboczy :-) Na pewno pewna role odgrywala i wysokosc, bo jestesmy na wysokosci 2600 m npm, a wspielismy sie jeszcze ponad 200 m wyzej. Podeszlismy pod kilka starych kopalni srebra, po ktorych pozostaly tylko kamienne budowle w stanie ruin i bezdenne szyby zabezpieczone zelaznymi kratami i siatka, aby nikt nie wpadl...
Ufff! W sumie mamy dosc sporo wrazen, mimo, ze nie poruszamy sie ze zwarioawana predkoscia i zwykle w kazdym miesjscu zatrzymujemy sie po 2-3 dni. Drogi sa w bardzo dobrym stanie. Duza czesc trasy przejechalismy drogami szybkiego ruchu, dwupasmowka ludzie pedza lewym pasem nie zwracajac na znaki ograniczajace predkosc do 40 km/h i napisami straszacymi radarem - zwykle o 110 km szybciej... No coz, co kraj to obyczaj :-)
Ale od wczoraj (powyzszy tekst byl pisany prez pare dni...) jestesmy w Zacatecas. Hmm, mysle, ze jezeli mialbym gdzies osiasc na dluuuuzej to wlasnie tu. Chyba nie ma w calym Meksyku piekniejszego miasta... Ale o tym juz nastepnym razem, bo mnie zona odciaga od komputera i ciagnie na nocny spacer...
Pozdrowienia :-)