Komentarze użytkownika arnold.layne, strona 244
Przejdź do głównej strony użytkownika arnold.layne
-
-
Jerzy Gondol ;-))
-
Psychodelia w pełnej krasie ;-))
-
Prawie- Litwini go tam przynieśli i postawili ;-))
-
Nie trzeba mieć GPSu, coby wylądować w wodzie. Lat temu kilka, jakiś koleś cwiczył na zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim poślizgi kontrolowane nowo zakupioną limuzyną volvo, za - bagatela - grubo ponad 100tys. zł. Cosik mu nie wyszło, wpakował się na cieńszy lód i auto poszło pod wodę ;-). Cud, że kolo nie utopił się razem z nim ;-)).
-
:-)))
Na kilkaset wycieczek do Puszczy Kampinoskiej, bobra "live" widziałem tylko raz, w kwietniu tego roku. I to nie na rozlewiskach, tylko pod drzewem, koło nieopodal leśnego duktu. Zsunął się po błocie do przydrożnego rowu, i tyle go dziada widzieliśmy ;-)
-
Może to i lepiej. Na widok tych krzesełek mógłby dostać zawału ;-)
-
Piękne ujęcie. A masz jakieś fotki Zamków Orawskich?
-
Dzięki za spacer po Wyszehradzie :-)
-
Tak. Dobrze pamiętasz :-).
-
Jerzy Gondol ;-))
-
Psychodelia w pełnej krasie ;-))
-
Prawie- Litwini go tam przynieśli i postawili ;-))
-
Nie trzeba mieć GPSu, coby wylądować w wodzie. Lat temu kilka, jakiś koleś cwiczył na zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim poślizgi kontrolowane nowo zakupioną limuzyną volvo, za - bagatela - grubo ponad 100tys. zł. Cosik mu nie wyszło, wpakował się na cieńszy lód i auto poszło pod wodę ;-). Cud, że kolo nie utopił się razem z nim ;-)).
-
:-)))
Na kilkaset wycieczek do Puszczy Kampinoskiej, bobra "live" widziałem tylko raz, w kwietniu tego roku. I to nie na rozlewiskach, tylko pod drzewem, koło nieopodal leśnego duktu. Zsunął się po błocie do przydrożnego rowu, i tyle go dziada widzieliśmy ;-) -
Może to i lepiej. Na widok tych krzesełek mógłby dostać zawału ;-)
-
Piękne ujęcie. A masz jakieś fotki Zamków Orawskich?
-
Dzięki za spacer po Wyszehradzie :-)
-
Tak. Dobrze pamiętasz :-).
Pamiętam, jak z babcią Felą jeździło się w latach sześćdziesiątych na do Wiślicy. Najpierw szturm na zakopiański nocny pociąg. Oczywiście batalia ta, rozgrywała się na Dworcu Głównym. Babcia zawsze miała pod opieką kilkoro wnucząt płci obojga, w wieku od lat kilku do kilkunastu (byłem najmłodszy, i do tego babci pupilek - jedyny prawnuk;-). Pominę opis walki o miejsca w pociągu (w porównaniu z nią, szturm na Monte Cassino to pikuś); pamiętam doskonale, jak babcia zawsze potrafiła przemycić bez biletu co najmniej dwóch uczestników jazdy. Żaden konduktor nie miał cierpliwości do dyskusji z pyskatą staruszką ;-).
W Jędrzejowie, w środku nocy, przesiadaliśmy się na wąskotorówkę do Pińczowa; trzeba było czekać kilka godzin. Po zapakowaniu do ciuchci jechało się do Wiślicy coś ze dwie i pół godziny, i była to magiczna podróż. Ciuchcia jechała statecznie i dostojnie. Zawsze - o ile nie padał deszcz, przez całą drogę wyglądałem przez okno, ignorując babcine uwagi nt. niewychylania się ;-)...