Komentarze użytkownika kikk, strona 9
Przejdź do głównej strony użytkownika kikk
-
dokładnie, tylko z miseczki. I mleczko zsiadłe ;)
-
Zfiesz, to groźny naród jest, Czyngis-chan i te sprawy. Ja mam metr pięćdziesiąt wzrostu, nawet tam byłam mała i średni dzieciak mógł mnie załatwić jednym ciosem. Wolałam nie ryzykować. W dodatku jako grzeczna dziewczynka nie chciałam gospodarzy obrazić i nawet makaron z ketchupem wcinałam (jak się w Mongolii nie je mięsa, to się cierpi) z uśmiechem. A ta wódka, to nawet smaczna była, przez chwilę. Zwłaszcza na tle makaronu :)
-
trochę, w aparacie, ale nie starczyło do wazonika ;)
-
Rokuje, więc wybaczymy chyba :)
Foty niesamowite, co też mu się na plus liczy.
Rózga będzie, na bank. Globu mu się zachciało, patrzcie go, globtrotera!
-
oj, suchy, zwłaszcza, że przed wyprawą samą, "tubylcy" napoili nas dużą ilością wódki z mlekiem, oj suchy, suchy ;)
-
Delektuję się stopniowo, poszukując jeszcze muzycznych "okolic" komentarze więc będą w odcinkach. Na początek ogólne kadzenie. Czytam tę podróż trzeci raz. I trzeci raz zachwyca. Zfiesz, Ty się opamiętaj, rzucaj te worki, wracaj do kraju i pisz/mów o muzyce. O podróżach mów, działaj. Ty się tam w tych workach chłopie marnujesz. Wiem, co mówię, w końcu ważna jestem, nie? ;)
Ale do rzeczy:
Mariachis, jak to mariachis, mnie nie zachwycają, może za bardzo mi się z Banderasem kojarzą, a może za mało w tym emocji (pewnie są, tylko ja ich czytać nie umiem)
Chavela obłędna, La Llorona rozdzierająco piękna, te małe załamania głosu, nieczystości jak tłumiony płacz - fizycznie rozbolało mnie serce. Piękne uczucie. Z fado tak miewałam, ale fado jednak "gładsze" - Chavela na mur beton idzie w audycji.
Teraz jej jeszcze posłucham, dalsze komentarze za chwil kilka
-
ja tak adresuję, jak piszę do Św. Mikołaja :)
Dino, może wspólnie lanie dla Radka? ;)
-
Za glob to ci się ode mnie nawet dostanie :) Po co glob, skoro już świat jest? eh, nie upilnujesz porządku :)
A na murze wygodnie, bo przezornie wzięliśmy karimatki i śpiwory ;) Jedyną niewygodą był, przepraszam za wyznanie, brak toalety :)
-
Voyager oszalał, wszystkie podróże mi zaplusił. Z draftami włącznie. Dziękuję, węszę prowokację ;)
-
Ooo, mur to było przeżycie. My jakoś od d.. strony podeszliśmy (lonely planet powiedziało jak) i przez siatki, po zboczach jakichś się przeciskaliśmy. Pysznie było, zwłaszcza, że w środku nocy. Pyszniej jeszcze było, kiedy postanowiliśmy tam zostać na noc. Eh, te emocje.
-
dokładnie, tylko z miseczki. I mleczko zsiadłe ;)
-
Zfiesz, to groźny naród jest, Czyngis-chan i te sprawy. Ja mam metr pięćdziesiąt wzrostu, nawet tam byłam mała i średni dzieciak mógł mnie załatwić jednym ciosem. Wolałam nie ryzykować. W dodatku jako grzeczna dziewczynka nie chciałam gospodarzy obrazić i nawet makaron z ketchupem wcinałam (jak się w Mongolii nie je mięsa, to się cierpi) z uśmiechem. A ta wódka, to nawet smaczna była, przez chwilę. Zwłaszcza na tle makaronu :)
-
trochę, w aparacie, ale nie starczyło do wazonika ;)
-
Rokuje, więc wybaczymy chyba :)
Foty niesamowite, co też mu się na plus liczy.
Rózga będzie, na bank. Globu mu się zachciało, patrzcie go, globtrotera! -
oj, suchy, zwłaszcza, że przed wyprawą samą, "tubylcy" napoili nas dużą ilością wódki z mlekiem, oj suchy, suchy ;)
-
Delektuję się stopniowo, poszukując jeszcze muzycznych "okolic" komentarze więc będą w odcinkach. Na początek ogólne kadzenie. Czytam tę podróż trzeci raz. I trzeci raz zachwyca. Zfiesz, Ty się opamiętaj, rzucaj te worki, wracaj do kraju i pisz/mów o muzyce. O podróżach mów, działaj. Ty się tam w tych workach chłopie marnujesz. Wiem, co mówię, w końcu ważna jestem, nie? ;)
Ale do rzeczy:
Mariachis, jak to mariachis, mnie nie zachwycają, może za bardzo mi się z Banderasem kojarzą, a może za mało w tym emocji (pewnie są, tylko ja ich czytać nie umiem)
Chavela obłędna, La Llorona rozdzierająco piękna, te małe załamania głosu, nieczystości jak tłumiony płacz - fizycznie rozbolało mnie serce. Piękne uczucie. Z fado tak miewałam, ale fado jednak "gładsze" - Chavela na mur beton idzie w audycji.
Teraz jej jeszcze posłucham, dalsze komentarze za chwil kilka -
ja tak adresuję, jak piszę do Św. Mikołaja :)
Dino, może wspólnie lanie dla Radka? ;) -
Za glob to ci się ode mnie nawet dostanie :) Po co glob, skoro już świat jest? eh, nie upilnujesz porządku :)
A na murze wygodnie, bo przezornie wzięliśmy karimatki i śpiwory ;) Jedyną niewygodą był, przepraszam za wyznanie, brak toalety :) -
Voyager oszalał, wszystkie podróże mi zaplusił. Z draftami włącznie. Dziękuję, węszę prowokację ;)
-
Ooo, mur to było przeżycie. My jakoś od d.. strony podeszliśmy (lonely planet powiedziało jak) i przez siatki, po zboczach jakichś się przeciskaliśmy. Pysznie było, zwłaszcza, że w środku nocy. Pyszniej jeszcze było, kiedy postanowiliśmy tam zostać na noc. Eh, te emocje.