Komentarze użytkownika dino, strona 1355
Przejdź do głównej strony użytkownika dino
-
-
A normalnie dwie wielkie amerykańskie ciężarówki się mijają :)
-
jestem, dzięki za zaproszenie,
pozdr SZ
-
firma, o której wspomniałem na fajnego bloga - polecam do poczytania
-
właśnie są okazje na bilety - mój przyjaciel, z którym pojechaliśmy na wyprawę na zdjęcia (Wave - Vermillion Cliffs, kanion Antylopy, Zion, Bryce, Escalante, Canyonlands, Arches, Monument Valley, Grand Canyon i Havasu) teraz kupił bilety dla rodziny (4 osoby do LA) w KLM za 9400 na kwiecień/maj. Potem trzeba trochę pojeździć samochodem - 2000 - 3000 km (robiłem sam nawet ponad 4000 km).
-
dobrze kombinujesz - Sinhg-Ray Gold-N-Blue: http://www.singh-ray.com/ :)
-
na zbliżeniach oglądałem górę łuku i jest bardzo spękany, ptaki mają swoje gniazda
-
oj tak było! latają kolibry i olbrzymie ważki, wielkie wiewiórki grzebią w plecakach, czy namiotach jak je zostawisz niezabezpieczone (żarcie musi wisieć na gałęzi w workach), w nocy przemykają nietoperze, kamping znajduje się wzdłuż strumienia pomiędzy dwoma wodospadami (Havasu i Mooney) i trochę słychać szum walącej się w dół wody - no pełen romantyzm - wracam tam na 100%
-
lepiej zawsze konstruktywnie, a nie o pewnej części ciała panny Maryni :)
-
przód na tył, czy jakoś odwrotnie :)
-
A normalnie dwie wielkie amerykańskie ciężarówki się mijają :)
-
jestem, dzięki za zaproszenie,
pozdr SZ -
firma, o której wspomniałem na fajnego bloga - polecam do poczytania
-
właśnie są okazje na bilety - mój przyjaciel, z którym pojechaliśmy na wyprawę na zdjęcia (Wave - Vermillion Cliffs, kanion Antylopy, Zion, Bryce, Escalante, Canyonlands, Arches, Monument Valley, Grand Canyon i Havasu) teraz kupił bilety dla rodziny (4 osoby do LA) w KLM za 9400 na kwiecień/maj. Potem trzeba trochę pojeździć samochodem - 2000 - 3000 km (robiłem sam nawet ponad 4000 km).
-
dobrze kombinujesz - Sinhg-Ray Gold-N-Blue: http://www.singh-ray.com/ :)
-
na zbliżeniach oglądałem górę łuku i jest bardzo spękany, ptaki mają swoje gniazda
-
oj tak było! latają kolibry i olbrzymie ważki, wielkie wiewiórki grzebią w plecakach, czy namiotach jak je zostawisz niezabezpieczone (żarcie musi wisieć na gałęzi w workach), w nocy przemykają nietoperze, kamping znajduje się wzdłuż strumienia pomiędzy dwoma wodospadami (Havasu i Mooney) i trochę słychać szum walącej się w dół wody - no pełen romantyzm - wracam tam na 100%
-
lepiej zawsze konstruktywnie, a nie o pewnej części ciała panny Maryni :)
-
przód na tył, czy jakoś odwrotnie :)
Stany są fajne, ale mnie raczej pociągają przestrzenie, a nie miasta, chociaż do mieszkania to się bardzo San Francisco nadaje.
Byłem w kilku miejscach, na wschodzie w Nowym Jorku i Bostonie, na północy w Chicago i Ann Arbor (przejeżdżałem do Kanady nad Niagarę przez Detroit), na południu w Miami i Key West na Florydzie i Phoenix w Arizonie i na zachodzie w San Francisco, LA, Lake Tahoe, Las Vegas, Moab, Flagstaff itd. Arizonę uwielbiam za ciepło (gorąco), a Kalifornię za całokształt, a Utah jest zajefajna jeśli chodzi o karajobrazy. I WSZĘDZIE można pogadać po hiszpańsku co właśnie podszkalam, żeby dopaść za rok Amerykę Łacińską.