Ocenione komentarze użytkownika zfiesz, strona 424
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
...i na tym nie koniec!:-)
-
coś zerknąłem wczoraj. jeśli nie skończy się na kropkach na mapie, może być ciekawie:-)
-
tak... tylko co z nimi zrobić? nawet na paliwo, gdybym miał auto, nie można ich wymienić:-)
-
o proszę... Pan Korniszon:-)
-
thx hopper:-) zbiorczo za wszystkie plusy... pod tymi "wewnętrznymi" nie będę dziękował, bo jeszcze ktoś zobaczy i się czepi, że ziarno i w ogóle... a to z ręki na szybkiego strzelane fotki:-)
p.s. niniejszym dołączyłem do grona "sześciotysięczników"!!!!! czy szanowna redakcja może wymienić mi punkty na złotówki?:-)
-
żaneta... obejrzałem te zdjęcia.... ech... szkoda gadać:-) normalnym aparatem nie da się takich zrobic, prawda?:-)
-
p.s. widzisz? jak chcesz to potrafisz coś napisać;-p
-
qrcze, radek, otra vez, muchas gracias:-) chwilowo muszę się oswoić z dotychczasową wiedzą. a że po nocce w pracy jestem, najważniejsze pytanie jakie sobie zadaję brzmi: "gdzie ja do cholery mam przód!!":-) więcej pytań pojawi sie na pewno w trakcie opracowywania konkretnej trasy.
i rzeczywiście, ja od ludzi nie stronię. mało tego, spotkania z tubylcami uważam za jeden z najważniejszych i najprzyjemniejszych elementów podrózowania. widoczki to se na fotkach mogę poogladać, ale wypić piwko z kimś kto jest TAM u siebie... bezcenne:-)
z miejsc wokół buenos, jak narazie znalazłem sanktuarium maryjne jakieś sto kilometrów od stolicy. nie żebym był szczególnie wierzący, ale lubie taki folklor:-) aaa... i jest jeszcze jedno folklorystyczne miejsce... nie pamietam teraz jak się nazywa, a nie chce mi się wstawać po przewodnik... podobno kultowe i esencjonalne dla kultury argentyńskich gauczów. zastanawiam sie tez nad opcja lotu nad wodospady iguazu, albo... w druga stronę... do regionu cuyo słynącego z winnic. zobaczymy...
keep the fire burnin'
-
thx dżanet! oczywiście plan z szetlandami, orkadami (a być może i hebrydami) zostaje tylko przełożony, a nie całkowicie pogrzebany:-) a aktualny dopiero się klaruje, bo spadł na nas... wczoraj. jak olśnienie:-) no i relacja oczywiście będzie!!:-)
-
gracias jak nie wiem co radek! ;-) jeśli chodzi o zakwaterowanie, zastanwaiam się nad hospitality clubem albo couchsurfingiem. choć nigdy tego nie próbowałem. zawsze musi być ten pierwszy raz:-) bo pobieżnie sprawdzając, wyszło mi, że buenos jest dość drogie.
a jak to jest z tym niebezpieczeństwem? bo wiesz, ja i w mieście meksyk nocą po ulicach łaziłem (i to bynajmniej nie w centrum:-). jeszcze żyję!!:-) nie lubię kusić losu, ale z drugiej strony nie kręci mnie siedzenie w nocy w hotelu.
wiesz może jak wygląda sprawa z promami z buenos do montevideo? jak przekracza sie tę granicę?
no i co ewentualnie mozna zobaczyć wokół tych miast podczas szybkich, jedniodniowych wypadów?
-
...i na tym nie koniec!:-)
-
coś zerknąłem wczoraj. jeśli nie skończy się na kropkach na mapie, może być ciekawie:-)
-
tak... tylko co z nimi zrobić? nawet na paliwo, gdybym miał auto, nie można ich wymienić:-)
-
o proszę... Pan Korniszon:-)
-
thx hopper:-) zbiorczo za wszystkie plusy... pod tymi "wewnętrznymi" nie będę dziękował, bo jeszcze ktoś zobaczy i się czepi, że ziarno i w ogóle... a to z ręki na szybkiego strzelane fotki:-)
p.s. niniejszym dołączyłem do grona "sześciotysięczników"!!!!! czy szanowna redakcja może wymienić mi punkty na złotówki?:-) -
żaneta... obejrzałem te zdjęcia.... ech... szkoda gadać:-) normalnym aparatem nie da się takich zrobic, prawda?:-)
-
p.s. widzisz? jak chcesz to potrafisz coś napisać;-p
-
qrcze, radek, otra vez, muchas gracias:-) chwilowo muszę się oswoić z dotychczasową wiedzą. a że po nocce w pracy jestem, najważniejsze pytanie jakie sobie zadaję brzmi: "gdzie ja do cholery mam przód!!":-) więcej pytań pojawi sie na pewno w trakcie opracowywania konkretnej trasy.
i rzeczywiście, ja od ludzi nie stronię. mało tego, spotkania z tubylcami uważam za jeden z najważniejszych i najprzyjemniejszych elementów podrózowania. widoczki to se na fotkach mogę poogladać, ale wypić piwko z kimś kto jest TAM u siebie... bezcenne:-)
z miejsc wokół buenos, jak narazie znalazłem sanktuarium maryjne jakieś sto kilometrów od stolicy. nie żebym był szczególnie wierzący, ale lubie taki folklor:-) aaa... i jest jeszcze jedno folklorystyczne miejsce... nie pamietam teraz jak się nazywa, a nie chce mi się wstawać po przewodnik... podobno kultowe i esencjonalne dla kultury argentyńskich gauczów. zastanawiam sie tez nad opcja lotu nad wodospady iguazu, albo... w druga stronę... do regionu cuyo słynącego z winnic. zobaczymy...
keep the fire burnin' -
thx dżanet! oczywiście plan z szetlandami, orkadami (a być może i hebrydami) zostaje tylko przełożony, a nie całkowicie pogrzebany:-) a aktualny dopiero się klaruje, bo spadł na nas... wczoraj. jak olśnienie:-) no i relacja oczywiście będzie!!:-)
-
gracias jak nie wiem co radek! ;-) jeśli chodzi o zakwaterowanie, zastanwaiam się nad hospitality clubem albo couchsurfingiem. choć nigdy tego nie próbowałem. zawsze musi być ten pierwszy raz:-) bo pobieżnie sprawdzając, wyszło mi, że buenos jest dość drogie.
a jak to jest z tym niebezpieczeństwem? bo wiesz, ja i w mieście meksyk nocą po ulicach łaziłem (i to bynajmniej nie w centrum:-). jeszcze żyję!!:-) nie lubię kusić losu, ale z drugiej strony nie kręci mnie siedzenie w nocy w hotelu.
wiesz może jak wygląda sprawa z promami z buenos do montevideo? jak przekracza sie tę granicę?
no i co ewentualnie mozna zobaczyć wokół tych miast podczas szybkich, jedniodniowych wypadów?