Ocenione komentarze użytkownika slawannka, strona 405
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
-
Jak na razie te literki - one są śliczne, i za nie masz PLUUUUUUUSA! Zdjątka to po troszkę...
-
Zfieszu, no nie wiem... A ja bym pojechała na Sycylię żeby dokończyć podróż, i pewnie bym jej dalej nie dokończyła... Jak coś się zakończy to szkoda. Kropka, koniec i można się rzucać z mostu. Zawsze lepiej postawić trzy kropki i potem wracać.
Ja myślałam, że ty na tą wołowinkę zapraszasz, jakaś imprezka grillowana albo co...
-
Rebelko, wrzucaj Leningrad, ale nie mów, że ty też jesteś z klasyków, ty w ogóle wiesz co to Leningrad...? Z wódką to on mi się też kojarzy i to mocno, ale nie opowiem bo - no nie wypada...
Brzoskwinie z ryżem mniam!
-
Piotr, Tyskie, no nie wiem... pilznerek jakoś mi bardziej pasi do tej czekolady, co to nota bene się już skończyła...
A kiedy ta wołowinka po argentyńsku będzie wreszcie ugrilowana?
-
Ależ Zfieszu, niedokończoność to jest kwintesencja bytu! Jak byśmy byli dokończeni to jaki miałoby sens podróżować, filozofować i bredzić.... Chęć dokończenia dodaje skrzydeł, że tak powiem, no nie...?
-
Piotr, czekolada przy pierwszym! Wołowina zawsze, kaszanka przed czekoladą, a brzoskwinie to już duuużo potem, jak się piwo skończy:)
-
Brzoskwinie to może potem, ale czekoladę (gorzką) - radzę, spróbuj... Nie jest złe, prawie Leningrad, prawie игристое шампанскоe, poczujesz się jak w rękawiczkach w listopadową mroźną noc nad Newą...
-
Cóż, ja już do klasyków należę;)
Makaron z brzoskwiniami chyba też nie bardzo, a nie da się z niego wyciągnąć brzoskwiń...
Taż napisała dziewczyna że jest głodna, to co się jej czepiasz, Zfieszu?
-
Kiedyś w ówczesnym Leningradzie ktoś mnie zaprosił do lokalu. To było w podziemiu, stołki barowe, lady takie dookoła filarów, no i nie zdejmując płaszczy, w rękawiczkach piliśmy z butelki szampana zagryzając czekoladą... I pewnie tak mi zostało...
Pilzner to nie szampan (tym bardziej nie игристое шампанскоe), ale i tak to mi się jakoś tak kojarzy z czymś niebiańsko dobrym...
-
Jak na razie te literki - one są śliczne, i za nie masz PLUUUUUUUSA! Zdjątka to po troszkę...
-
Zfieszu, no nie wiem... A ja bym pojechała na Sycylię żeby dokończyć podróż, i pewnie bym jej dalej nie dokończyła... Jak coś się zakończy to szkoda. Kropka, koniec i można się rzucać z mostu. Zawsze lepiej postawić trzy kropki i potem wracać.
Ja myślałam, że ty na tą wołowinkę zapraszasz, jakaś imprezka grillowana albo co... -
Rebelko, wrzucaj Leningrad, ale nie mów, że ty też jesteś z klasyków, ty w ogóle wiesz co to Leningrad...? Z wódką to on mi się też kojarzy i to mocno, ale nie opowiem bo - no nie wypada...
Brzoskwinie z ryżem mniam! -
Piotr, Tyskie, no nie wiem... pilznerek jakoś mi bardziej pasi do tej czekolady, co to nota bene się już skończyła...
A kiedy ta wołowinka po argentyńsku będzie wreszcie ugrilowana? -
Ależ Zfieszu, niedokończoność to jest kwintesencja bytu! Jak byśmy byli dokończeni to jaki miałoby sens podróżować, filozofować i bredzić.... Chęć dokończenia dodaje skrzydeł, że tak powiem, no nie...?
-
Piotr, czekolada przy pierwszym! Wołowina zawsze, kaszanka przed czekoladą, a brzoskwinie to już duuużo potem, jak się piwo skończy:)
-
Brzoskwinie to może potem, ale czekoladę (gorzką) - radzę, spróbuj... Nie jest złe, prawie Leningrad, prawie игристое шампанскоe, poczujesz się jak w rękawiczkach w listopadową mroźną noc nad Newą...
-
Cóż, ja już do klasyków należę;)
Makaron z brzoskwiniami chyba też nie bardzo, a nie da się z niego wyciągnąć brzoskwiń...
Taż napisała dziewczyna że jest głodna, to co się jej czepiasz, Zfieszu? -
Kiedyś w ówczesnym Leningradzie ktoś mnie zaprosił do lokalu. To było w podziemiu, stołki barowe, lady takie dookoła filarów, no i nie zdejmując płaszczy, w rękawiczkach piliśmy z butelki szampana zagryzając czekoladą... I pewnie tak mi zostało...
Pilzner to nie szampan (tym bardziej nie игристое шампанскоe), ale i tak to mi się jakoś tak kojarzy z czymś niebiańsko dobrym...
Piotr, zajadaj! zawijańce z wołowiny - a co w środku?
Zfieszu - kanapki też dobre, zależy co w kanapkach... Ale ale, co ty tu opowiadasz o lecie co się skończyło??? Za takie gadanie to...! Nic się nie skończyło, lato ma być! Pomidory mają czerwienieć, cukinia rosnąć, porzeczki dojrzewać, takie są prawa natury!
A co do całych Włoch - masz rację oczywiście... Tylko że mnie na Sycylię wzięło, nie mam problemu, bo nie pojadę w najbliższy czas nigdzie. A jakbym miała jechać no to byłby problem co wybrać. Włoch jest dużo więc ja już o świecie nie myślę... Kiedy postanowiłam, że nie będę uczyć się pięciu nowych języków, bo wolę zgłębiać włoski, potem postanowiłam, że jak mi się jakaś niezwykła okazja nie trafi, to wolę poznawać Włochy, ale dobrze. Całego świata nie poznam i tak. Wolę poznać jeden kawałek ale lepiej. I tak widziałam więcej Włoch niż większość tambylców...
Ale wiesz, to nie jest jedyne niedokończenie:) Powiem Ci jakie jest najważniejsze - co będzie jutro... Ciekawość... Jak jest marnie, to chęć dowiedzenia się, co będzie jutro daje sens. Choćby - jak już nic innego - to co jutro jest do jedzenia:) To też jest jakieś niedokończenie, no bo kto się kiedy najadł już tak na zawsze...?