Gratuluję tekstu i wielu trafnych spostrzeżeń przywiezionych z tej pięknej wyspy. Właśnie wróciłam z podróży po Kubie. Mam jeszcze trochę wolnego, więc siedzę w domu, segreguję zdjęcia, słucham muzyki przywiezionej z Cinefuegos, Trynidadu, Santiago i Hawany. Bo właśnie wszechobecna na Kubie muzyka i salsa urzekły mnie tam najbardziej. Zaraz po tym przepiękne krajobrazy okolic Pinar del Rio i Baracoa i niemal wszechobecna, kolonialna architektura ( najciekawsza chyba w Hawanie i Cinefuegos ), z wyjątkowymi w swej urodzie balkonami i pałacami baronów cukrowych.
Ja również spotkałam się z określeniem polaquito, ale miało ono dotyczyć fiata 125p, którego zresztą spotkaliśmy na ulicach Hawany. Z drinków najbardziej smakowała pina colada, przygotowywana z ananasów, mleka kokosowego, rumu i lodu. W niektórych miejscach dolewano na koniec trochę likieru, w innych ananasy zastępowano sokiem z ananasów - niemal wszystkie smakowały doskonale.
Ja również spotkałam się z określeniem polaquito, ale miało ono dotyczyć fiata 125p, którego zresztą spotkaliśmy na ulicach Hawany. Z drinków najbardziej smakowała pina colada, przygotowywana z ananasów, mleka kokosowego, rumu i lodu. W niektórych miejscach dolewano na koniec trochę likieru, w innych ananasy zastępowano sokiem z ananasów - niemal wszystkie smakowały doskonale.