Ocenione komentarze użytkownika kubdu, strona 366
Przejdź do głównej strony użytkownika kubdu
-
Dwa statki w kadrze, a w rzeczywistości ścisk tu nawet na morzu. Ale bomba. Plan zakładał wodolot z Pozzuoli do Positano, a dopiero stamtąd autobusem do Amalfi i dalej piechotką do Atrani. A tu taki pech. Stracone 3 godziny. Pamiętajcie :koniec języka za przewodnika. Włosi zawsze chętnie pomogą.
-
No przecież to ja Ci machałam Sławanko !
-
To już Capri na górze, że tak powiem właściwe, a nie port.
-
Oni tłoczą się do Sorrento i Neapolu. Jest późne popołudnie - tendencja wyjazdowa.
-
Coż, dziwoląg ze mnie - wybrałam ścieżkę za schodami w górę pomiędzy domami.
-
A gdzie tam ! Siedzieliśmy sobie na skałce wsłuchując się w huk fal. Obserwowaliśmy płynących do Błękitnej Groty. Ale nie było czego zazdrościć - jak śledzie i to za sporą sumkę (niestety nie pamiętam ile, ale nie mało).
-
Właściwa, bo Marina Grande, tłumek, sklepy, torby Louis Vuitton i zadarte nosy, kolejki do kolejki, kolejki do łódek ... zostały w tyle. A widok z tej strony wyspy ciekawszy - z lewej ten a z prawej Faraglioni.
-
Oj, demaskatorka. Ale wtedy wydawało mi się, że z radości tam na skrzydłach pofrunę i przysiądę. resztki z tłumku turystów docierały do tego miejsca, pomimo, że ścieżka wygląda kusząco i zapowida się lepszy widok na pozostałe skały. Ale wierzcie lub nie - dalej poszliśmy sami. Nie rozumiem, ale nie muszę. I tym lepiej !
-
Klameczka od katedralnych drzwi Ci się nie podoba ? Dobra - pomyślę nad tym.
-
Jest już późno, piszę bzdury
Kot zapędził mysz do dziury
-
Dwa statki w kadrze, a w rzeczywistości ścisk tu nawet na morzu. Ale bomba. Plan zakładał wodolot z Pozzuoli do Positano, a dopiero stamtąd autobusem do Amalfi i dalej piechotką do Atrani. A tu taki pech. Stracone 3 godziny. Pamiętajcie :koniec języka za przewodnika. Włosi zawsze chętnie pomogą.
-
No przecież to ja Ci machałam Sławanko !
-
To już Capri na górze, że tak powiem właściwe, a nie port.
-
Oni tłoczą się do Sorrento i Neapolu. Jest późne popołudnie - tendencja wyjazdowa.
-
Coż, dziwoląg ze mnie - wybrałam ścieżkę za schodami w górę pomiędzy domami.
-
A gdzie tam ! Siedzieliśmy sobie na skałce wsłuchując się w huk fal. Obserwowaliśmy płynących do Błękitnej Groty. Ale nie było czego zazdrościć - jak śledzie i to za sporą sumkę (niestety nie pamiętam ile, ale nie mało).
-
Właściwa, bo Marina Grande, tłumek, sklepy, torby Louis Vuitton i zadarte nosy, kolejki do kolejki, kolejki do łódek ... zostały w tyle. A widok z tej strony wyspy ciekawszy - z lewej ten a z prawej Faraglioni.
-
Oj, demaskatorka. Ale wtedy wydawało mi się, że z radości tam na skrzydłach pofrunę i przysiądę. resztki z tłumku turystów docierały do tego miejsca, pomimo, że ścieżka wygląda kusząco i zapowida się lepszy widok na pozostałe skały. Ale wierzcie lub nie - dalej poszliśmy sami. Nie rozumiem, ale nie muszę. I tym lepiej !
-
Klameczka od katedralnych drzwi Ci się nie podoba ? Dobra - pomyślę nad tym.
-
Jest już późno, piszę bzdury
Kot zapędził mysz do dziury