Otrzymane komentarze dla użytkownika timu, strona 168

Przejdź do głównej strony użytkownika timu

  1. aniachal
    aniachal (22.11.2011 10:40)
    rewelacyjne cienie!
    ++++
  2. aniachal
    aniachal (22.11.2011 10:38)
    pocztówka ;o)
  3. timu
    timu (17.11.2011 12:29)
    jak podchodziliśmy to sporo osób podzielało Twoje poglądy :) mówili, że dalej od Krzyżnego droga jest strasznie monotonna i lepiej mieć takie widoki przed sobą niż za plecami :) chodzi o 5 stawów :))
  4. martynoi
    martynoi (16.11.2011 11:30)
    znaczy deszczowo ;(
  5. martynoi
    martynoi (16.11.2011 11:29)
    Pod oslona nocy, udaje sie Romeo pod balkon Julii i wyznaje jej milosc ;)))
  6. martynoi
    martynoi (16.11.2011 11:27)
    Polnocna, nie polnocna kazda czesc Italii uwielbiam ;) Pozdrawiam
  7. martynoi
    martynoi (16.11.2011 11:17)
    Sajmon, za odwiedziny dziekuje, jesli zas o lot idzie, to masz racje, my lecielismy do Delhi za 1490 zl., a potem Delhi-Leh-Delhi za 270 zl. ;)) pozdrawiam !!
  8. rodos13
    rodos13 (10.11.2011 19:36)
    Szymonie, dziękuję za bośniackie plusiki :) Pozdrawiam serdecznie :)
  9. dino
    dino (09.11.2011 13:55)
    Hej,
    o ile mi wiadomo to wejściówki na miejscu też są przydzielane metodą losowania,
    ale na kolejny dzień (nie bieżący).

    pozdrawiam :)
  10. arnold.layne
    arnold.layne (08.11.2011 20:56)
    Timu, dziękuję za odwiedziny i tatrzańskie plusy :-).
    Nie macie się czego wstydzić, że baliście się burzy - nawet malutkiej. Nawet malutka może urosnąć ;-)).
    A poważnie - w górach lepiej sto razy zawrócić z obranej drogi, niż raz wpakować się w tarapaty. Sami częściej zawracaliśmy w obliczu burzy, niż stawialiśmy jej czoła. A raz, osiem lat temu, mój upór w dążeniu do celu i chęć popisania się (co? ja nie przejdę? JA??), omal nie doprowadził do katastrofy. Szliśmy z parą młodszych o kilkanaście lat przyjaciół, zielonym szlakiem ze schroniska Plesnivec w Tatrach Bielskich do Doliny Białych Stawów. W lesie było całkiem całkiem(dobrze widoczne znaki na drzewach), powyżej lasu początkowo też, nawet na moment pojawił się zza chmur Mały Kieżmarski Szczyt. Potem było już tylko gorzej. Ciężkie chmury, i wściekła zadymka (był to początek kwietnia 2003). Kompletnie się zagubiliśmy i trzeba było wracać. Niestety na otwartej przestrzeni śnieg dokładnie zasypał nasze ślady, a kurniawa jeszcze pogarszała sytuację. Postanowiłem iść na skróty, zejść zboczem do równoległego szlaku niebieskiego. To była kolejna fatalna decyzja, schodziliśmy dość stromym zboczem pokrytym kosodrzewiną. To okazało się zdradziecką pułapką. Pozostała trójka radziła sobie w kosówkach całkiem nieźle, ja niestety dużo gorzej, co krok zapadałem się głęboko. I w pewnym momencie skręciłem nogę w kolanie. Ból był przeraźliwy, kląłem jak najgorszy żul, a łzy ciurkiem płynęły mi po policzkach, nie byłem w stanie ich powstrzymać...
    Cóż jednak było robić. Jakoś się zebrałem, i powolutku, ostrożnie gramoliłem się w dół. Jakoś udało nam się wydostać z tej pułapki, ale kosztowało mnie to masę sił, nadwerężone kolano jeszcze wiele razy dotkliwym bólem przypominało o swoim istnieniu...I tak miałem więcej szczęścia niż rozumu. Gdybym tam wtedy złamał nogę, to nie wiem co by było. Pewnie by mnie znaleźli na wiosnę ;-). Pogoda wykluczała możliwość użycia śmigłowca, a telefon do Horskiej Slużby niewiele by pomógł - byliśmy poza szlakiem przecież.
    Nie chcę Cię tu broń Boże straszyć, ale brawura w górach rzadko kiedy kończy się szczęśliwie, Michał Jagiełło w "Wołaniu w górach" podaje wiele przykładów, jak będziesz miał możliwość to poczytaj.
    Przepraszam za zanudzaniem Cię własną głupotą ;-) i jeszcze raz dziękuję :-)