Otrzymane komentarze dla użytkownika hari_gebbeth, strona 31
Przejdź do głównej strony użytkownika hari_gebbeth
-
-
zastanawiam się mocno czy na Grunwald nie jechać. i na Wolin to samo:) od kilku lat próbuję w to drugię, ale zawsze coś wypadnie;)
-
Uwaga! Pies jest dobry, ale właściciel ma wiatrówkę!
-
oo jak dawno tego nie słyszałam:) u mnie z rowerem zawsze też problem, bo ciągle coś psuję, ale na szczęście w domu mamy warsztat i serwis rowerowy, to zawsze się coś złoży;)
-
zimą też można;) co prawda nie za długo, bo grozi odmrożeniami, ale spacer jak najbardziej wskazany:)
-
:D Też lubię takie imprezy :) Mam znajomych i przyjaciół w dwóch bractwach słowiańsko-wikińskich (olsztyński Białozor oraz ciechanowska Arkona; wczesne średniowiecze), sam myślę o dołączeniu do któregoś z nich jako łucznik :) Co roku jeździmy na Grunwald (chociaż ostatnio opuściłem się w tej imprezie - przez jachty). W tym roku okrągluśkie 600 lat bitwy, czytałem o przebudowie muzeum, zrobieniu amfiteatru na bodajże 950 osób, do tego kilka ładnych hektarów pola namiotowego oraz zaplecze sanitarne - łazienki, toalety (do tej pory same TOI-TOI), również stołówka, gdzie będzie można "normalnie" zjeść. Napisane też było, że w tym roku mogą być dwie inscenizacje bitwy z zakonem - jedna dla "dostojników państwowych" - naszych oraz zagranicznych gości (napisali, że niby ze względów bezpieczeństwa), druga zaś dla narodu. Czy to wyjdzie, i jak wyjdzie - zobaczymy. Mam nadzieję, że uda mi się pojechać.
W tym roku pola grunwaldzkie zapraszają w dniach 15-18 lipca:
"Dni Grunwaldu 2010" 15-18 lipca 2010 na Polach Grunwaldu.
"Bitwa Grunwaldzka" - 17 lipca godz. 14:00.
Parking płatny (ceny w sezonie):
Samochody osobowe - 5zł
Mikrobusy - 10zł
Autobusy - 20zł
W czasie „Dni Grunwaldu” ceny za parking są inne, ustalone przez organizatorów.
Jak widać - impreza podwójna ;)
Da zainteresowanych: http://grunwald600lat.pl/
-
Świetna sprawa sobie rowerkiem pośmigać :D Dawno nie jeździłem, bo mi buchnęli, ale co tam ;)
Dla miłośników wędrówek rowerowych - dla odmiany ;) Lech Janerka "Rower"
http://panthera25.wrzuta.pl/film/1ZaxNGi4bL9/lech_janerka_-_rower
-
echhh... kiedy w końcu ta zima pójdzie.. też chcę posiedzieć nad jeziorem...
-
lol...wyszedł po bułki, wrócił z rowerem... skojarzyło mi się z dowcipem:
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby...
-
Lufthansa Boeing 737-330, to chyba ten :)
-
zastanawiam się mocno czy na Grunwald nie jechać. i na Wolin to samo:) od kilku lat próbuję w to drugię, ale zawsze coś wypadnie;)
-
Uwaga! Pies jest dobry, ale właściciel ma wiatrówkę!
-
oo jak dawno tego nie słyszałam:) u mnie z rowerem zawsze też problem, bo ciągle coś psuję, ale na szczęście w domu mamy warsztat i serwis rowerowy, to zawsze się coś złoży;)
-
zimą też można;) co prawda nie za długo, bo grozi odmrożeniami, ale spacer jak najbardziej wskazany:)
-
:D Też lubię takie imprezy :) Mam znajomych i przyjaciół w dwóch bractwach słowiańsko-wikińskich (olsztyński Białozor oraz ciechanowska Arkona; wczesne średniowiecze), sam myślę o dołączeniu do któregoś z nich jako łucznik :) Co roku jeździmy na Grunwald (chociaż ostatnio opuściłem się w tej imprezie - przez jachty). W tym roku okrągluśkie 600 lat bitwy, czytałem o przebudowie muzeum, zrobieniu amfiteatru na bodajże 950 osób, do tego kilka ładnych hektarów pola namiotowego oraz zaplecze sanitarne - łazienki, toalety (do tej pory same TOI-TOI), również stołówka, gdzie będzie można "normalnie" zjeść. Napisane też było, że w tym roku mogą być dwie inscenizacje bitwy z zakonem - jedna dla "dostojników państwowych" - naszych oraz zagranicznych gości (napisali, że niby ze względów bezpieczeństwa), druga zaś dla narodu. Czy to wyjdzie, i jak wyjdzie - zobaczymy. Mam nadzieję, że uda mi się pojechać.
W tym roku pola grunwaldzkie zapraszają w dniach 15-18 lipca:
"Dni Grunwaldu 2010" 15-18 lipca 2010 na Polach Grunwaldu.
"Bitwa Grunwaldzka" - 17 lipca godz. 14:00.
Parking płatny (ceny w sezonie):
Samochody osobowe - 5zł
Mikrobusy - 10zł
Autobusy - 20zł
W czasie „Dni Grunwaldu” ceny za parking są inne, ustalone przez organizatorów.
Jak widać - impreza podwójna ;)
Da zainteresowanych: http://grunwald600lat.pl/ -
Świetna sprawa sobie rowerkiem pośmigać :D Dawno nie jeździłem, bo mi buchnęli, ale co tam ;)
Dla miłośników wędrówek rowerowych - dla odmiany ;) Lech Janerka "Rower"
http://panthera25.wrzuta.pl/film/1ZaxNGi4bL9/lech_janerka_-_rower -
echhh... kiedy w końcu ta zima pójdzie.. też chcę posiedzieć nad jeziorem...
-
lol...wyszedł po bułki, wrócił z rowerem... skojarzyło mi się z dowcipem:
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby... -
Lufthansa Boeing 737-330, to chyba ten :)
Z fabryki odkurzaczy w ZSRR odchodzi najstarsza pracownica. Dyrektor wygłasza mowę:
- Była pani z nami najdłużej ze wszystkich. Była pani najlepszą pracownicą. Tak więc w dowód uznania zasług dla kraju, za zgodą KC KPZR otrzymuje pani dyplom "Zasłużony dla socjalizmu" oraz Order Przodownika Pracy.
- A czy nie mogłabym w zamian dostać odkurzacza?
- Nie ma pani odkurzacza? Ani jednego pani nie wyniosła? Dobrze wiemy, wszyscy wynoszą.
- A wyniosłam, wyniosłam. Kilkanaście ich było... Ale co w domu złożyłam, to zawsze był Kałasznikow.