Otrzymane komentarze dla użytkownika lmichorowski, strona 1350
Przejdź do głównej strony użytkownika lmichorowski
-
Dziękuję za uściślenie, przyznam szczerze, że myślałem, że Góra Zamkowa to nazwa tego całego wzniesienia obejmującego i katedrę. Przejrzę jeszcze raz dokładniej tekst i podpisy pod zdjęciami i postaram się skorygować ten błąd.
-
Leszku,
nie mówię, że Twoje podróże to jedyne miejsce w Kolumberze, w którym wymienia się Katyń. Może gdzieś ta nazwa jeszcze pada, może nawet są zdjęcia.
Nim cokolwiek powiem wyrażę szacunek, nawet hołd, zamordowanym tam przed 70-cioma laty Polakom. Obaj należymy do pokolenia, któremu przedstawiano Niemcy jako jedynego wroga Polski i Polaków podczas II wojny światowej. W niepodległej Polsce z tym wrogiem udało nam się pojednać. Może i dlatego, że przestaliśmy mówić o Niemcach zastępując ich hitlerowską III Rzeszą. Bez wątpienia można to traktować jako wielkie osiągnięcie obu sąsiednich narodów mających tak trudną, wspólną historię.
Katyń i słuszne oczekiwanie na dotarcie do pełnej prawdy o zdarzeniach kryjących się pod tym pojęciem wywołało także i ten skutek, że ZSRR przedstawiany w czasach PRL-u jako wyzwoliciel i sojusznik, w niepodległej Rzeczypospolitej zaczął być postrzegany jako wróg równie groźny co III Rzesza.
W połowie ubiegłego tygodnia, od momentu spotkania premierów, Tuska i Putina, na rocznicowych uroczystościach w Lesie Katyńskim zaczęto mówić o konieczności, wręcz obowiązku, znalezienia drogi do pojednania pomiędzy Polakami i Rosjanami, i konieczności wejścia na te drogę.
Może katastrofa w Smoleńsku będzie początkiem tej drogi, a postawa Putina i Rosjan wobec tej katastrofy będzie potwierdzeniem, że pojednanie jest do osiągnięcia szybciej niż myślimy?
Leszku, bywały jesteś w świecie, niejedno widziałeś. Myślisz, ze może tak być?
-
Robert, masz rację. Myślałem o sarnach, ale nie wiem dlaczego wyszły mi z tego wilki.
-
Hm, laik jestem, ale te stworzenia na sarny mi wyglądają ;-))
-
Leszek, gwoli ścisłości - katedra znajduje się nie na Górze Zamkowej, tylko obok niej - na tym zdjęciu widać to dokładnie. Wiem o tym doskonale, ponieważ z Górą miałem bardzo bliskie spotkanie (kto wie, możne nawet III stopnia ;-).
Moja teściowa pochodzi z tamtych stron, dokładniej z jednej z wiosek koło Drohiczyna. W 1982 lub 83 udaliśmy się tam w odwiedziny. Podczas wałęsania się po miasteczku, kiedy zeszliśmy na nadbużańską plażę, zaproponowałem swojej przyszłej zonie wspinaczkę na Górę Zamkową. Najbardziej stromym jej zboczem - zboczem góry, nie przyszłej żony - widocznym na zdjęciu. Mieliśmy po dwadzieścia lat z małym haczykiem, więc nawet najgłupszy pomysł nie wydawał nam się tak głupi, jak był w rzeczywistości ;-). Ruszyliśmy. Babina pasąca krowy na brzegu, przeżegnała się, kiedy jej powiedziałem co chcemy zrobić. Jak ma się niewiele lat - i jeszcze mniej w głowie - nic nie jest trudne ;-). Wszystko było pięknie, ale pod wierzchołkiem zatrzymała nas niespodziewana stromizna. Straciłem wenę. Zaproponowałem W.: stańmy na chwilę, zapalimy i spokojnie pomyślimy co robić dalej. Zwariowałeś, usłyszałem stanowczą odpowiedź, idź dalej. Ba, łatwo powiedzieć. Spojrzenie w dół uświadomiło mi cały idiotyzm tej eskapady. Nie było wtedy tych drzew widocznych na fotce. Ale co robić, jakimś cudem zdjąłem buty, i wlazłem. Pomogłem W. sforsować ostatnią przeszkodę, i razem podziwialiśmy piękny widok. Od tej pory zwrot "Góra Zamkowa" służy nam na określenie wyjątkowo idiotycznej eskapady ;-))
-
sympatyczna podróż, zwłaszcza że wszystkie miejsca są mi bardzo bliskie. Nie plusowałam poszczególnych zdjęć, za to ogromny plus za podróz.
-
Leszku, dziekuje za wczorajsze ekwadorskie odwiedziny i plusiki :-)
-
[']
-
[']
-
...skromne...
-
Dziękuję za uściślenie, przyznam szczerze, że myślałem, że Góra Zamkowa to nazwa tego całego wzniesienia obejmującego i katedrę. Przejrzę jeszcze raz dokładniej tekst i podpisy pod zdjęciami i postaram się skorygować ten błąd.
-
Leszku,
nie mówię, że Twoje podróże to jedyne miejsce w Kolumberze, w którym wymienia się Katyń. Może gdzieś ta nazwa jeszcze pada, może nawet są zdjęcia.
Nim cokolwiek powiem wyrażę szacunek, nawet hołd, zamordowanym tam przed 70-cioma laty Polakom. Obaj należymy do pokolenia, któremu przedstawiano Niemcy jako jedynego wroga Polski i Polaków podczas II wojny światowej. W niepodległej Polsce z tym wrogiem udało nam się pojednać. Może i dlatego, że przestaliśmy mówić o Niemcach zastępując ich hitlerowską III Rzeszą. Bez wątpienia można to traktować jako wielkie osiągnięcie obu sąsiednich narodów mających tak trudną, wspólną historię.
Katyń i słuszne oczekiwanie na dotarcie do pełnej prawdy o zdarzeniach kryjących się pod tym pojęciem wywołało także i ten skutek, że ZSRR przedstawiany w czasach PRL-u jako wyzwoliciel i sojusznik, w niepodległej Rzeczypospolitej zaczął być postrzegany jako wróg równie groźny co III Rzesza.
W połowie ubiegłego tygodnia, od momentu spotkania premierów, Tuska i Putina, na rocznicowych uroczystościach w Lesie Katyńskim zaczęto mówić o konieczności, wręcz obowiązku, znalezienia drogi do pojednania pomiędzy Polakami i Rosjanami, i konieczności wejścia na te drogę.
Może katastrofa w Smoleńsku będzie początkiem tej drogi, a postawa Putina i Rosjan wobec tej katastrofy będzie potwierdzeniem, że pojednanie jest do osiągnięcia szybciej niż myślimy?
Leszku, bywały jesteś w świecie, niejedno widziałeś. Myślisz, ze może tak być?
-
Robert, masz rację. Myślałem o sarnach, ale nie wiem dlaczego wyszły mi z tego wilki.
-
Hm, laik jestem, ale te stworzenia na sarny mi wyglądają ;-))
-
Leszek, gwoli ścisłości - katedra znajduje się nie na Górze Zamkowej, tylko obok niej - na tym zdjęciu widać to dokładnie. Wiem o tym doskonale, ponieważ z Górą miałem bardzo bliskie spotkanie (kto wie, możne nawet III stopnia ;-).
Moja teściowa pochodzi z tamtych stron, dokładniej z jednej z wiosek koło Drohiczyna. W 1982 lub 83 udaliśmy się tam w odwiedziny. Podczas wałęsania się po miasteczku, kiedy zeszliśmy na nadbużańską plażę, zaproponowałem swojej przyszłej zonie wspinaczkę na Górę Zamkową. Najbardziej stromym jej zboczem - zboczem góry, nie przyszłej żony - widocznym na zdjęciu. Mieliśmy po dwadzieścia lat z małym haczykiem, więc nawet najgłupszy pomysł nie wydawał nam się tak głupi, jak był w rzeczywistości ;-). Ruszyliśmy. Babina pasąca krowy na brzegu, przeżegnała się, kiedy jej powiedziałem co chcemy zrobić. Jak ma się niewiele lat - i jeszcze mniej w głowie - nic nie jest trudne ;-). Wszystko było pięknie, ale pod wierzchołkiem zatrzymała nas niespodziewana stromizna. Straciłem wenę. Zaproponowałem W.: stańmy na chwilę, zapalimy i spokojnie pomyślimy co robić dalej. Zwariowałeś, usłyszałem stanowczą odpowiedź, idź dalej. Ba, łatwo powiedzieć. Spojrzenie w dół uświadomiło mi cały idiotyzm tej eskapady. Nie było wtedy tych drzew widocznych na fotce. Ale co robić, jakimś cudem zdjąłem buty, i wlazłem. Pomogłem W. sforsować ostatnią przeszkodę, i razem podziwialiśmy piękny widok. Od tej pory zwrot "Góra Zamkowa" służy nam na określenie wyjątkowo idiotycznej eskapady ;-)) -
sympatyczna podróż, zwłaszcza że wszystkie miejsca są mi bardzo bliskie. Nie plusowałam poszczególnych zdjęć, za to ogromny plus za podróz.
-
Leszku, dziekuje za wczorajsze ekwadorskie odwiedziny i plusiki :-)
-
[']
-
[']
-
...skromne...