Komentarze
-
ach te żony :)
-
Hotel nazywał się "Lai'e Inn" i - o czym nie pisałem w mojej relacji - niewiele brakowało by tu zakończyła się nasza hawajska przygoda. A było tak: rano, po śniadaniu i zapakowaniu bagaży do samochodu chcieliśmy pójść zapłacić za nocleg. Okazało się, że żona nie ma torebki, w której były paszporty, bilety lotnicze, gotówka i karty kredytowe - zostawiła ją przy stoliku w czasie śniadania. Na szczęście stress był krótkotrwały. Okazało się, że któryś z gości znalazł torebkę i oddał ją do recepcji.
-
moje gratulacje :)
-
Mieszkaliśmy w hotelu tuż obok (zaraz za McDonald's)