Stoimy na najwyższej z pokonanych przełęczy, zwanej Tokoiłu-Aszuu (prawie 4000 m.n.p.m.). Jedyny moment, kiedy zeszliśmy z koni. Nie dały rady przejść tego stromego i kamienistego podejścia z nami na grzbiecie. W oddali ośnieżona grań Gór Kirgiskich. Przed nami zejście w dolinę Suusamyru