Komentarze
-
Ten "kościół" nasunął mi się przez analogię ze znanym ongiś w Londynie pubem o nazwie "The office", gdzie każdy z gości na telefon zaniepokojonej jego nieobecnością w domu żony mógł z czystym sumieniem odpowiedzieć, że jest ciągle w biurze...
-
oj Leszku, Leszku...:)
-
Niestety... następne zdjęcie wykluczyło tę mozliwość.
-
Można zawsze zadzwonić do żony i zgodnie z prawdą powiedzieć "Darling, I am still in the "Church"...".