Kiedy pierwszy taki przeleciał mi dziś koło głowy, najpierw zdębiałam, potem zaczęłam szukać gorączkowo aparatu w kieszeni. Zanim byłam gotowa, stwór był już na granicy stratosfery. Potem były jeszcze trzy, aż tego udało się ustrzelić. O jakości zdjęcia nie rozmawiamy!