- 8
Meksykańskie symbole... Lemonki
Podróż: México... do trzech razy sztuka*
Miejsce:
Meksyk, Meksyk, Ameryka Północna
Komentarze
-
wręcz przeciwnie - przepis wyjątkowo apetyczny i na głodniaka bym miała ciężko....
co do kminu, to mam mieszane uczucia - bo czasem ma zbyt silny, metaliczny smak.
Z tego co pamiętam to z kuminem w Polsce to nie było tak prosto, ale jak dostałam ćwierć kilo prost z Maroka, to miałam zapas na baaardzo długo -
że niby co? apetyt by ci odjęło?:-p
i wiem co to cumin, tylko nie byłem pewien, czy to kmin. wiesz, w polsce to ja od patelni stroniłem trochę, więc niektóre składniki znam tylko w wersji tutejszej;-) btw... czy zapach mielonego kuminu nie kojarzy ci się z... potem?:-) bo mi bardzo!:-)
jesli chodzi o patenty... mi spodobał się pomysł szklenia pokrojonej w grubą kostkę cebuli z odrobiną cukru i słodkiej papryki. świetny dodatek do tacos! szczególnie jeśli są na ostro. -
dobrze, że przeczytałam ten przepis po obiedzie :-)
cumin to kmin, wygląda podobnie do naszego poczciwego kminku, ale smakuje zupełnie inaczej. Na pewno nadużywają go w kuchni marokańskiej, więc może w tureckiej też.
Ja czasem moje pseudo-meksykańskie posiłki podsypuję przyprawą tandori masala - jest mocno kolendrowa i właśnie z cynamonowym i kminowym posmakiem... a cynamon i goździki są nawet w staropolskiej przyprawie korzennej do mięs :-)
z innych meksykańskich patentów to lubię połówki cebuli i ząbki czosnku (obu składników się nie obiera z łupinek!) podprażyć na suchej patelni, aż zmiękną i odrobinkę się przypalą. Sieka się je po ostudzeniu i dorzuca do gara. Smak jest zupełnie inny niż przy szkleniu wyżej wymienionych. -
już! pozsprzątane i zjedzone:-)
przepis... oczywiście nie mający wiele wspólnego z jakimkolwiek przepisem. nawet nie jestem pewny czy sam go nie wymyśliłem (nie żebym sobie dodawał, ale jakoś tak nigdy nie potrafiłem według ścisłych reguł, zasad, przepisów...;-)
kurczęce piersi pokrojone w cienkie paski (najczęściej idę na łatwiznę i kupuję gotowe stir fry stripes;-)
przyprawiam: sok z lemonki (oczywiście!!!;-), oliwa, sól albo vegeta, jakaś meksykanska mieszanka (albo turecka - zależy która nawinie się pod rękę, bo balagan zawsze mam straszny w szafce z przyprawami;-), cumin (to kmin? bo na pewno nie kminek), trochę imbiru, trochę chili albo piri-piri, trochę cynamonu (zawsze daję do mięsa cynamon! zostawia świetną nutkę;-)
podsmażam; dorzucam pokrojoną w krążki cebulę; podsmażam; dorzucam pokrojoną w cienkie paski paprykę (czasem też odrobinę... ale tylko odrobinę!... świeżego chili); podsmażam; wrzucam czarną (albo czerwoną) fasolę z puszki i kukurydzę; lekko "podsuszam"; dorzucam siekane pomidory (mogą być puszkowe; np z czosnkiem albo ziołami); lekko odparowuję; wyciskam kilka ząbkow czosnku (w zalezności od tego czy pomidory nie były z czosnkiem) i sok z lemonki.
zawijam trochę powyższego miksu w kukurydziane tortille; smaruję blaszkę tłuszczem; ukladam na niej zwiniete cuda; górę posypuję serem zmieszanym z odrobiną pomidorów i kolendry, i wkładam na jakieś 20 minut do piekarnika; kiedy ser się elegancko zapiecze - zjadam ze smakiem popijając zimną coroną:-) -
a ja za sprzątanie :-)
-
eeee... to ja teraz muszę zjeść obiad, zanim się wezmę za mój przepis;-)
-
oryginalnego przepisu już dawno nie pamiętam, zresztą u mnie z przepisami jest jak u Ciebie z przewodnikami ;-)
zazwyczaj fajitasy robię tak:
kawał wołowiny (np polędwica, karkówka) kroję w bardzo cienki, dość długie paski; przyprawiam duuużą ilością mielonych nasion kolendry + chili + kmin + sól + odrobinę oliwy (+ ewentualne kaprysy dnia); to wrzucam na mocno rozgrzaną patelnię grillową. Im krócej się smażą, tym są bardziej soczyste - nawet 2-3 minuty wystarczą.
Fajitasy lądują na stole w miseczce, obok świeżego guacamole, startego żółtego sera i którejś wersji papki fasolowej (oryginalnie serwowane mieliśmy z pure z zasmażanej czarnej fasoli, ale mam poważne problemy z odtworzeniem przepisu), no i tych kompletnie niemeksykańskich cacyków.
Do tego koniecznie wino z hiszpańskojęzycznego regionu :-)
A potem każdy zawija sobie porcje wyżej wymienionych składników w kukurydziane tortille (wielokrotnie próbowałam je zrobić samodzielnie, ale w końcu poddałam się).
Posiłek z serii szybkich do przygotowania, długich do jedzenia :-) -
kukurydziane tortille to podstawa!:-) jak skończę sprzątać, wrzucę mój przepis na enchilady. ty dawaj swój na fajitas:-)
a guacamole nie lubię. zresztą, jak i ogólnie avocado:-p zielone masło! fuj!:-) -
ja się nie szczypię z konwenansami - mój ulubiony zestaw to fajitasy z cacykami (jakkolwiek to się pisze), ale obowiązkowo z kukurydzianymi tortillami i guacamole....
oj Zwieszu - taka wczesna pora, a ja się głodna robię! -
to zupełnie tak jak ja! (z tym wyciskaniem i uwielbieniem zapachu)
z kolendrą zaś uważam. generalnie nie przepadam za jakąkolwiek zieleniną (pitruszka i koper wywołują u mnie wręcz odruch wymiotny!). ale meksykańskie... czy raczej pseudo-meksykańskie w moim wydaniu... potrawy, bez kolendry często nie mogą się obejść,więc... musiałem polubić:-) -
wciskam ją do wszelakich sosów i marynat, czasem też ciast - wprost uwielbiam zapach limonki!
Moja Druga Połowa niestety nie znosi świeżej kolendry, a ta z limonką się świetnie komponuje. -
ale tylko do drinków, czy do innych celów też używasz?
-
u mnie w lodówce też muszą być limonki - ZAWSZE :-)
-
rzeczywiście - lekko odblaskowe:-) trudno nie zauważyć;-)
ja, oprócz drinków oczywiście, uzywam soku lemonki w zasadzie do większości potraw (jak meksykanie!;-) no... może oprócz schabowego i babki ziemniaczanej;-) -
Dzis tylko limonka (zobaczyłam to zielone i zwariowałam)
Uwielbiam do drinków -nie wiem co by było gdyby jej nie było? -
no takie porządne tacosy bez soku z lemonki, to jak nasz bigos bez kapusty;-) a do drinków wszelakich meksykanie, owszem, też jej nie żałują. choć piwo z lemonką to dla mnie małe przegięcie;-)
-
Potrawy...? Z limonka?!
Ja to przeliczam na kolejki gina z tonikiem :D:D Sporo by tego bylo hehehe
a przepis, mam nadzieję, przetestujesz i podzielisz się wrażeniami:-)