Wykorzystujemy pliki cookie, aby dostosować serwis do Twoich potrzeb. Możesz nie wyrazić zgody przez ustawienia przeglądarki internetowej. Szczegóły >
zamknij
-
-
- bugenvilla z dłuuuugą historią :)
Posłuchajcie mojej opowieści i tylko bez śmiechu proszę :))) Pewnego razu, kilka lat temu, zorientowałam
się, że zginęła mi bougenvilla. Nie mogłam zapanować nad łzami żalu i wściekłości, bo to było moje oczko w głowie, moja ukochana Kretenka.
Chodziłam do południa jak truteń, mąż, na wszelki wypadek usunął się z domu.
Przyjechała moja przyjaciółka i obie na przemian to pomstowałyśmy na złodziei, to
wspominałyśmy bogunię. Wrócił małżonek i jakież było moje zdziwienie, gdy wyjął z auta
doniczkę z kwiatkiem. Widząc mój żal, pojechał i kupił mi nową . Znowu ryczałam, bo to
był dowód uczuć - on dotąd nie kupił do ogródka żadnego kwiatka. Wyłam jak bóbr (
glupia baba). Jednak wciąż ta moja nie dawala mi spokoju. Jeździłam rowerkiem po całej
dzielnicy i szukalam, myślalam, że jak zabrał ją jakiś chuligan, to może wyrzucił gdzieś w
krzaki. Dokladnie przyjrzałam się też ogrodkowi dzielnicowych złodziei. Zobaczyłam na
schodach pustą doniczkę, taką, w jakiej rósł mój kwiat. No cóż, nie weszłam. ( Bogu
chwała!). Jeżdżąc myślałam sobie: Panie Boże, Tobie głowy zawracać swoim kwiatkiem
nie będę,masz poważniejsze problemy do zalatwienia, ale masz Antoniego do
specjalnych poruczeń. No i prośba - Antoni, jak masz chwilkę, to poszukaj i podpowiedz,
gdzie ona jest. No i nic. Wieczorem nie wiem dlaczego, zaczęłam spuszczać wodę ze
stawu. A jest jej ponad 50 m sześć. Ubyło niewiele, zrobiło się ciemno i poszłam do
domu. Około 23.00 jakby mi ktoś powiedział : staw!. Mówię do męża, że wiem, gdzie
ona jest. Bez slowa poszedł za mną. Mimo późnej pory szukaliśmy, bo byłam
przekonana, że ona tam jest i do rana zgnije w wodzie. Mąż dość długo grzebał
grabiami i WYCIĄGNĄŁ!!!!!!!!!! Biedulka leżała na dnie od 5 dni, kiedy
to przesadzaliśmy swoje wielkie pnącza. Widocznie nie zauważyliśmy i trąciliśmy ją
załadowaną taczką. Spadła do wody. Łoj matko! Ale radości! Odwołuję wszystkie
podejrzenia!
Ciekawa bardzo historia z tą bogusią :) Nie ma jak to prośba do patrona rzeczy zagubionych.
Twoja bugenwilia ma cudny kolor.
Pozdrawiam.