2009-09-22

Podróż High Holy Days w Izraelu: Szana Towa L'Kulam!

Opisywane miejsca: Izrael
Typ: Inna
Jeśli Wielkie Święta (Rosh Hashana i Yom Kippur) w Izraelu, to koniecznie w Jerozolimie. To ciągle w dużym stopniu religijne miasto, więc święta, zwłaszcza najważniejsze w tradycji judaistycznej, mają tam nadal tradycyjne oblicze. Nie gwarantuję przeżyć mistycznych, ale estetyczne – na pewno! Rosh Hashana (hebr. głowa miesiąca), to żydowski Nowy Rok. Zaczyna się w wieczór, poprzedzający 1. dzień miesiąca tiszri i trwa do zachodu słońca dnia następnego. W tym roku przypadł na 19. września. Rozpoczął się rok 5770. Rozpoczęcie Rosz Haszana obwieszcza dźwięk szofaru. Jest to róg barani, w który dmie się tylko w ten jeden dzień w roku. Barani dlatego, że upamiętnia biblijne wydarzenie, kiedy to Abraham miał złożyć swego syna Izaaka w ofierze Bogu, ale Haszem, widząc wierność Abrahama, zesłał mu barana, aby zabił go rytualnie zamiast swojego syna. Dęcie w szofar  zaczyna się od dźwięku tekiah, po nim następuje szwarim, terua i wreszcie najdłuższy – tekia gdola. Moim zdaniem najbardziej przejmujący jest dźwięk terua, to mrożące krew w żyłach staccato, które drapieżnie wdziera się w tekia. Ta kombinacja dźwięków jest wygrywana 100 razy. Można udać się w okolicę Ściany Zachodniej (zwanej Ścianą Płaczu), gdzie dźwięk szofaru donośnie odbija się od wysokiego muru albo ukradkiem stanąć w węźle synagog w pobliżu dzielnicy Mea Szearim (ul. Króla Jerzego w dół). Dzielnica ta jest zamieszkała przez Żydów ortodoksyjnych, którzy w przeciwieństwie do większości mieszkańców świeckiego Izraela, żyją zgodnie z literą Prawa. Wizyta w Mea Szearim, to jak podróż w czasie do środkowoeuropejskiego sztetl, gdyż ortodoksyjni mieszkańcy nie korzystają nawet z takich nowinek technicznych, jak elektryczne latarnie. Ściany domów zalepione są ogłoszeniami w jidysz. Dzielnice Żydów ortodoksyjnych, a w szczególności Mea Szearim, to jedyne miejsca w Izraelu, gdzie częściej słychać jidysz niż hebrajski. Sporym zaskoczeniem może się okazać fakt, że ci chodzący wciąż w chałatach i sztrejmlech (futrzany kapelusz Żydów ortodoksyjnych) Żydzi to w większości przybysze ze Stanów Zjednoczonych, którzy stanowią trzon izraelskiej ortodoksji. Mam to szczęście, że Wielkie Święta spędzam wśród rodziny izraelskiej. Jest to rodzina od pokoleń już zeświecczona, ale o ile kolacja szabatowa obywa się bez tradycyjnych modlitw i błogosławieństw, w czasie świąt dopełniają rytuału. Kolacja na Rosz Haszana rozpoczyna się błogosławieństwem nad chałą i winem. Nawet 1,5 roczny Hilel ma na główce maleńką kipę, którą nieustannie ściąga. Potem następuje cała plejada pyszności. Najważniejsze podczas Rosz Haszana są łakocie. Jest więc miód, zwiastujący wiele słodyczy w nadchodzącym roku. Nie ma chyba lepszego miodu niż ten ze Wzgórz Golan! Uwielbiam polski miód spadziowy, a ten najlepszy pochodził z pasieki mojego dziadka, kiedy wysysałam go prosto z plastrów. Jednak z żalem przyznaję – miód z okolicy Góry Hermon jest najlepszy. Znawcy twierdzą, że tajemnica tkwi w trans granicznym charakterze pszczół.  Hermon jest podzielony pomiędzy trzy kraje: Izrael, Liban i Syrię. Jednak, jak mówi tamtejszy pszczelarz Efraim Ezow, „Granice są dla ludzi. Pszczoły ich nie znają”. Dlatego tradycyjny izraelski miód z awokado, jest tutaj wzbogacony mieszanką pyłków spoza Izraela. Można powiedzieć, że pszczoły odgrywają rolę niezwykłych ambasadorów pokoju w tym rejonie. Najbardziej cenionym składnikiem tego miodu jest ferula hermonis, zioło zwane także libańską viagrą, ze względu na swoje działanie… Kolejnym nieodłącznym elementem Rosz Haszana są jabłka.  Jabłoń to jedyne drzewo, które wydaje owoce zanim wypuści liście. Podobni mają być Żydzi: przełamujący codzienne bariery, silni i gotowi na poświęcenie. Patrząc wstecz na historię Izraela, kiedy młodzi pionierzy wydzierali jałową ziemię pustyni i zaludniali ją, trudno się oprzeć wrażeniu, że wiele jest na rzeczy w tym porównaniu. Nowy Rok nie może się też obyć bez granatu. Jak mówi tradycja (potwierdza to botanika), owoc granatu kryje w sobie 613 ziaren, dokładnie tyle, ile jest mitzvot, przykazań w żydowskiej tradycji. W Galilei, gdzie mieszkam, granaty są bardzo dorodne, ale świeżo zerwane z drzewa muszą, podobnie jak awokado albo oliwki, trochę „dojrzeć”. Spożywa się także głowy ryb, zazwyczaj przyrządzane w formie gefilte fisz, z galaretką. Głowa symbolizuje początek roku. Sama potrawa jednak nie należy do ulubionych przez Izraelczyków. Także ja przedkładam nad rybią głowę daktyle (właśnie trwa pełnia sezonu). Rodzina Ben Yosef ma korzenie aszkenazyjskie, więc i potrawy bardzo przypominają polski stół: ćwikła, groch z kapustą (nieustannie toczymy spór, czy jest to danie polskie – jak twierdzę ja, czy czeskie – ja twierdzą oni), puree z ziemniaków. Przez pół roku zdążyły też dojrzeć oliwki marynowane domowym sposobem w ziołach i oliwie. Wielkie, aromatyczne, są wspaniałym hors d’ouvres. 10 dni po rozpoczęciu miesiąca tiszri (w tym roku 28.września) odbywa się drugie z najważniejszych świąt kalendarza żydowskiego: Jom Kippur. Dzień powinien upływać na rozmyślaniach i bardzo głębokim rachunku sumienia, tego dnia bowiem następuje boski sąd. Nie działają sklepy, urzędy, telewizja krajowa, komunikacja miejska nawet w najbardziej świeckim, kosmopolitycznym Tel Awiwie. Warto wybrać się wówczas na spacer. Doświadczenie powolnego marszu środkiem największych arterii miasta jest niezapomniane. Post tego dnia jest regułą. Nie wolno używać perfum, myć się, zawierać związków małżeńskich, ani nosić skórzanych butów. Nabożeństwo w synagodze trwa długo (ok. 5 godzin). Ale jeśli odwiedzimy w Jom Kippur monumentalną, modernistyczną Wielką Synagogę (przy ul. Króla Jerzego 58) i wysłuchamy Kol Nidra śpiewanej przez kantora ac apella (obrządek tradycyjny nie dopuszcza instrumentów muzycznych), te dźwięki będą jeszcze długo brzmieć nam w uszach. Warto tego dnia odwiedzić synagogę także z innego powodu. Jest to jedyny dzień, kiedy otwiera się Arkę, skrywającą Święte Przymierze (Torę). Post Jom Kippur złamaliśmy wzorowo po zachodzie słońca: urządziwszy królewskie jadło na zboczu Susity (znanej również jako Hippos, wzgórze wznoszące się na brzegiem Genezaret). Susita jest intensywnie eksplorowana od 10 lat przez grupę polskich archeologów, stanowi bowiem unikalny i bardzo prawdopodobny jeden z elementów starożytnego łańcucha dziesięciu miast z Południa aż do Damaszku – Dekapolis. Aby zaspokoić gusta wszystkich obecnych młodych ludzi, przygotowaliśmy poje: niderlandzki „kociołek różności”, wykonany ze specjalnego żeliwa, który napełniony warzywami, wkłada się do ogniska na ok. 2 godziny. Siedzieliśmy wokół ogniska, jedząc oliwki, owoce, paląc nargilę (izraelskie określenie sziszy)… Prawdopodobnie nasz śmiech zwabi dzikie świnie i szakale, zamieszkujące te tereny. Zjedzą resztki. Rozchodzimy się nad ranem, powtarzając życzenia na Jom Kippur: L'Shanah HaBa'ah B'Yerushalayim („Do zobaczenia za rok w Jerozolimie”). Prawda? Dojazd: samolotem z Warszawy do Tel Awiwu – bilet w dwie strony od 1800 zł. Bezpłatna wiza turystyczna na 3 miesiąca jest przyznawana na lotnisku Ben Guriona. Opowieści o utrudnieniach są zazwyczaj przesadzone. Po prostu należy być wiarygodnym dla celnika, odpowiadać prosto i zwięźle na pytania. Czas: GMT+ (godzina później niż w Polsce) Waluta: 1 NIS (New Israeli Shekel) = ok. 0, 8 PLN Noclegi: baza noclegowa Izraela jest bogata i na każdą kieszeń. Począwszy od przemiłego hostelu Faisal w pobliżu Bramy Damasceńskiej w Jerozolimie (dzielnica arabska, ale jest bezpiecznie) – ok. 25 NIS/nocleg z kolacją, do kilkuset NIS za dobę w ekskluzywnym King David przy plaży w Tel Awiwie. W głębi kraju także jest się gdzie zatrzymać. Polecam Ein Gev Hostel w kibucu Ein Gev nad Jeziorem Genezaret (hebr. Yam Kinneret). Restauracje: Polecam marakiję (restaurację serwującą głównie zupy) na ul. Aristobolus w Jerozolimie (w pobliżu znany pub Uganda), a także większość budek serwujących falafel. Każdy sprzedawca falafela uważa, że jego punkt jest najlepszy w kraju, ale ja polecam falafel w Akko. Oprócz tego warto wstąpić do prostej jadłodajni w okolicy szuku (targu) w Jerozolimie, gdzie można zjeść bardzo tanio (ok. 10 NIS za kompletny posiłek: falafel + surówki + napój) w unikalnej atmosferze. Opisałabym ją jako połączenie Nalewek sprzed II wojny i bliskowschodniego targowiska. Poza tym Izrael jest prawdziwym parującym kotłem i każdy powinien używać tu własną ważąchew.
  • Yam Kinneret -Genezaret
  • Yam Kinneret
  • Jerozolima
  • Kotel - Ściana Zachodnia
  • Ryby
  • Szuk w Jerozolimie
  • Szuk

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż