Podróż AEIOU: Austria Est Imperare Orbi Universo
Dlaczego? Bo był po drodze do Chorwacji. Bo gdzieś musieliśmy przenocować. Bo gdzieś przeczytaliśmy, że warto!
Podróżujemy z 1,5-rocznym synkiem, więc przestaliśmy nocować w kilkunastoosobowych pokojach schronisk młodzieżowych i "szarpnęliśmy się" na hotel.Możliwe, że nasze wrażenia były zniekształcone przez przyzwyczajenia do hosteli i akademików, ale hotel Daniel mile nas zaskoczył. Cena w miarę przystępna, pokój sympatycznie i bardzo nowocześnie urządzony z prysznicem i toaletą, TV satelitarną i dostępem do internetu w cenie pokoju. Drobny minus to brak strzeżonego parkingu z prawdziwego zdarzenia (jedynie kilka zwykłych miejsc parkingowych przed i za budynkiem, a samochód wypchany po brzegi). No i nie każdemu musi przypaś do gustu oszklony prysznic z widokiem na pokój :).
Przyjechaliśmy wieczorem i po lekkim odświeżeniu ruszyliśmy „na miasto”. Wiele sobie obiecywaliśmy – Europejska Stolica Kultury z 2003 roku, miasto sześciu uniwersytetów, w którym 15% mieszkańców to studenci – mieliśmy nadzieję zobaczyć ciekawe nocne życie Grazu. Niestety rozczarowaliśmy się. Uliczki starego miasta były całkowiie opustoszałe. Gdzieniegdzie włóczyli się zabłąkani turyści. Iluminacje budynków bynajmniej nie powalały… Włóczyliśmy się bez celu, zrezygnowani, w poszukiwaniu „czegoś więcej”. Mam nadzieję, że w trakcie roku akademickiego nocny Graz wygląda o niebo ciekawiej…

Kunsthaus 2008-08-31
Gdybyśmy opuścili Graz rano, pewnie wrażenia byłyby z kategorii „sympatycznie, ale bez szału”. Na szczęście daliśmy miastu drugą szansę. Śniadanie zjedliśmy w jednej z licznych kafejek na Annenstrasse. Za przystępną cenę można tam zjeść kanapkę na słodko (z miodem lub nutellą) lub klasyczną (z szynką, z serem) i popi bardzo dobrą kawą lub gorącą czekoladą.
Tak posileni ruszyliśmy na podbój Grazu za dnia. Pierwsze na liście „to see” było Muzeum Sztuki Współczesnej – Kunsthaus (z powodu naszego małego towarzysza wizyta wewnątrz nie wchodziła w rachubę). Budynek, a w zasadzie bryła, została zaprojektowana przez Petera Cooka i Colina Fourniera. Ciężko określić do czego jest podobna. Mieszkańcy Grazu nazywają ją pieszczotliwie „przybyszem z kosmosu”. Jedno jest pewne – robi wrażenie na osobie, która właśnie zmierza w stronę Starego Miasta. Skórę kosmity tworzy ponad tysiąc elementów ze szkła akrylowego. Wieczorem całość (teoretycznie, bo jakoś nie zauważyliśmy dzień wcześniej) rozświetla się, wysyłając różne sygnały na drugi brzeg rzeki Mur. Na dachu (o ile można to nazwa dachem) stworka znajduje się szereg wypustek, wszystkie zwrócone ku północy. No, wszystkie poza jedną. Ta „zerka” na chód, ku wieży zegarowej – w ten sposób symbol miasta stał się jednym ze stałych eksponatów Muzeum.

Mariahilfkirche 2008-08-31
Odbiliśmy trochę w bok od wytyczonej trasy, by odkryć barokowe cudo. Mariahilfkirche jest dziełem Josefa Huebera z lat 40-tych XVIII wieku. Nie będę się rozwodzi nad jej pięknem – po prostu spójrzcie na zdjęcia.

Murinsel 2008-08-31
Zanim dotarliśmy na Starówkę, napotkaliśmy jeszcze jeden przykład architektury współczesnej – Murinsel. Jest to sztuczna wyspa na rzece Mur. Stalowa konstrukcja, zaprojektowana przez Vito Acconci, kształtem przypomina muszlę połączoną kładkami z obydwoma brzegami rzeki. Na co dzień jest tu kawiarnia, ale w razie potrzeby Murinsel staje się muszlą koncertową. Co ciekawe, 47-metrowy twór jest wyspą tylko z nazwy – w praktyce jest to łódź przymocowana do dna rzeki w dość standardowy sposób – przy pomocy kotwicy. Ma nawet oświetlenie nawigacyjne, jak każda jednostka pływająca – tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie zauważył świecącej jasnoniebiesko ogromnej muszli.

Ślepy zaułek 2008-08-31
Po przedostaniu się na drugi brzeg rzeki Mur, postanowiliśmy przejść się jedną z najstarszych ulic średniowiecznego Grazu – „ślepym zaułkiem”, czyli Sackstrasse. Dziś jest to ulica antykwariatów i muzeów, przy okazji ulica barokowych i renesansowych kamienic. Najważniejsze z nich to najstarszy budynek w mieście – Reinerhof (wiadomo, że stał w tym miejscu już w 1164 kiedy to został oddany mnichom) oraz barokowy pałac Palais Attens.

Wzgórze zamkowe 2008-08-31
Na końcu Sackstrasse znajduje się dolna stacja stylowej kolejki zamkowej (Schlossbergbahn). Wagoniki kursują w górę i w dół od 1894 roku. Kilka lat temu miasto zakupiło nowe oszklone składy, dzięki którym turyści mogą podziwiać panoramę miasta i okolicznych gór przez całe dwie minuty jazdy (zapraszam na film :)). Celem jest szczyt wzgórza zamkowego – 427 m.n.p.m. i trochę ponad 100 m nad poziom miasta. Szlak o tyle trudny, że stok ma nachylenie – bagatela – 61%.
Zgodnie z legendą wzgórze zamkowe (Schlossberg) jest dziełem samego Szatana. Umówił się on z mieszkańcami Grazu, że powiększy ich górę Schockl w zamian za duszę pierwszej osoby, która wejdzie na tę górę. Kiedy Diabeł leciał z ogromnym głazem z Afryki na górę Schockl, zauważył na jej stoku procesję. Była to wielkanocna niedziela – dzień, w którym Szatan nie może posiąść żadnej ludzkiej duszy. Diabeł się wściekł i cisnął głazem na oślep. Ten, upadając, rozpadł się na dwie części. Większa z nich to właśnie Schlossberg.
Tysiąc lat temu na wzgórzu stał zamek Słowian, który z resztą dał początek dzisiejszej nazwie miasta. W XVI wieku Domenico dell’Aglio nadzorował wybudowanie fortecy Habsburgów, która miała pozostać niezdobytą. Twierdzy nie pokonał nawet sam Napoleon. Bonaparte po zwycięstwie nad Austriakami nakazał zburzy zamek w Grazu. Mieszkańcom udało się wykupi jedynie dwie wieże – zegarową i dzwonnicę, które stoją po dziś dzień. Trzydzieści lat później w miejscu fortecy utworzono park – wspaniałe miejsce do odpoczynku. Nasz syn był wniebowzięty, gdyż mógł bez przeszkód hasać po trawnikach – park jest czysty i bezpieczny dla maluchów. Dla żądnych wrażeń estetycznych jest tu także ogród różany.

Uliczki Starego Miasta 2008-08-31
Po krótkiej przerwie w zwiedzaniu, ruszyliśmy w dalszą drogę. Schodząc ze wzgórza minęliśmy tzw. Krzyż francuski, plac Karmelitów i dotarliśmy na jedną z głównych uliczek Starego Miasta – Sporgasse. Tu z budynku z numerem 25 wystaje postać tureckiego wojownika. Co ciekawe – nie wiadomo kto i dlaczego go tam umieścił. Wśród mieszkańców krążą rozmaite historie i legendy, a sama figurka jest atrakcją głównie dla dzieciaków.
Na rogu Sporgasse i Hofgasse znajduje się niesamowita piekarnia. Jej obłożona drewnem fasada z pewnością przyciąga wzrok niejednego turysty. Podobno dawniej skazańcy zatrzymywali się tu na ostatni posiłek. Dziś turyści zatrzymują się, by nabyć typowe dla tego regionu wypieki: „Sissibusserl” czy „Kaiserzwieback”.
Nieco dalej przy tej ulicy znajdujemy zamek (Burg). Obecnie jest to siedziba biur rządowych, tym niemniej często (choć akurat nie w trakcie naszej wizyty) można wejść do środka by zobaczy późnogotyckie spiralne schody, czy osławione litery AEIOU – w wolnym tłumaczeniu „Austria rządzi światem”.

Katedra 2008-08-31
Naprzeciwko zamku wznosi się XV-wieczna katedra. Gdy do niej dotarliśmy, zbliżała się 11 i drzwi były niestety zamknięte (czyżby prawo serii?). Wnętrze łączy podobno elementy gotyku i baroku, co może by niezwykle ciekawe. Z zewnątrz – bez szału.
Tuż obok katedry stoi mauzoleum Ferdynanda II. W sarkofagu z czerwonego marmuru, stojącym pośrodku, spoczywa matka cesarza – Maria. Ferdynand II wraz z żoną i synem pochowani są w skromnej krypcie ukrytej w ścianie. Cała budowla utrzymana jest w stylu manierystycznego baroku.

W drodze powrotnej 2008-08-31
Nasz czas zaplanowany na Graz powoli się kończył, skierowaliśmy zatem swe kroki w stronę hotelu. Po drodze minęliśmy Glockenspielplatz, gdzie się dowiedzieliśmy, że 15 minut wcześniej (punktualnie o 11.00) można było tam obejrzeć „taniec” drewnianych figurek do melodii wygrywanych przez zegar z kurantem – cóż może następnym razem.
Herrengasse okazała się atrakcją głównie dla naszego syna. Trwał tam remont – Piotruś podziwiał koparki, spychacze i inne maszyny a my staraliśmy się uciec od hałasu. Pewnie właśnie dlatego nie zwróciliśmy uwagi ani na pokryty freskami „Gemalte Haus” ani na renesansowy Landhaushof.
Ostatnim punktem programu był plac główny, przy którym króluje neorenesansowy ratusz. Na środku placu szumi wesoło fontanna z czterema kobiecymi postaciami, które symbolizują cztery główne rzeki Styrii przed podziałem: Anizę (Enns), Mur, Drawę (Drau) i INN. Jest to podobno najczęstsze miejsce spotkań mieszkańców. Stąd szybkim krokiem pomaszerowaliśmy do hotelu, skąd wyruszyliśmy dalej na południe Europy.

Wrócimy! 2008-08-31
Graz utkwi w naszej pamięci jako miasto kontrastów (współczesne bryły Kunsthaus i Murinsel obok średniowiecznych kamieniczek), miasto tramwajów (te jeździły nawet po deptakach Starówki), zielone miasto (duuuużo zieleni w centrum miasta). Z pewnością tam wrócimy, choćby po to, żeby zobaczy to, co nas ominęło.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Kurczę, tyle razy jadąc do Włoch mijałem Graz. A szkoda...
-
Maryś... AEIOU... to żeby się samogłoski zgadzały, to na koniec powinnaś jeszcze dodać Y...
Austria Est Imperare Orbi Universo Yeti :P -
No uprzedził, ale nie zniechęcił :) Daj mi jeszcze kilka dni :P
-
kurczę, ktoś Cię uprzedził z Rzymem. Myślałem,że to Ty opublikowałaś, a tu klops, ktoś inny
-
żle zrozumiałaś, zdjęcia dobre, ale nie potęgują magii miejsca rozgrzewając wyobraźnie w ten sam sposób co relacja piśmienna, Relacja na 5, zdjęcia tak na 4.
-
Jejku, nie wiem od czego teraz zacząć. Fakt, zdjęcia nie najlepsze, ale najlepsze jakie mieliśmy z Grazu... Całą masę pochwał skromnie przemilczę nieśmiało napominając - niegodnam, oj niegodnam... Swoją drogą szkoda, że nie widzi tego moja polonistka - zawsze oceniała moje wypociny na 3 :)
Rzym się pisze... coraz więcej... Większym wyzwaniem będą fotki, bo to jeszcze panieńskie wyprawy, a cyfrówkę wniósł we wianie małżonek :)
co do konkursu - opublikowałam tę podróż baardzo dawno, więc zgodnie z regulaminem do konkursu się nie kwalifikuje :)
No i na koniec dzięki kuniu, dzięki milanello :) -
szkoda, że nie zglosiła tego opisu miasta do konkursu,miałaby szansę, nieprawdaż kolego ?
-
Duzinku!! Świetnie piszesz!!! :D :D :D
-
Czekam na obiecaną relację o Rzymie :-)
-
P.S. Podoba mi się, że nie idziesz na łatwiznę i okraszasz swoje relacje bardzo ciekawymi tytułami. Wiesz co robisz jak widać, bardziej przyciągaja one bowiem potencjalnych czytelników, a poza tym pozytywnie odróżniają sie od szarej często w tej kwestii konkurencji, choć pewnie to złe słowo.
-
Mały kamyczek do Twego ogródka - nie obraź się, ale zdjęcia nie powalają. Te z Plitvickich jezer są niesamowite. Tutaj ładne, ale brak im czegoś, choć w tej kwestii nie jestem fachowcem
-
Wiele dobrego słyszałem o Grazu, choć w Austrii tylko stolice odwiedziłem. Dzięki Tobie mogłem swą wiedzę wzbogacić.
-
Broń Boże moje komentarze nie są wystawiane na zasadzie wzajemności czy wdzięczności, z racji Twojego pozytywnego spojrzenia na moje relacje. Obiektywnie stwierdzam, że jesteś tutaj jednym z lepszych narratorów swych przeżyć podróżniczych. Jesteś taką Pawlikowską tego portalu, jak i ona umiesz zobrazować suche fakty, przeplatane historią, co z zamiłowania uwielbiam, oraz stworzyć otoczkę z własnych wrażeń. Czuć w tym ekspresję, pasję, widać że pochłania Cię to. Ważne, że umiesz się tym dzielić z czytelnikiem. Natłok suchych faktów, choćby jak ciekawych, zaczyna pod ich naporem nużyć. Inaczej, gdy jest wzbogacony o osobisty wór przeżyć subiektywnych.
-
bardzo fajna relacja, a dzieciak słodki! ;)
-
Bardzo miło mi to słyszeć (czytać :))
-
Przekonałaś mnie, że Graz na pewno warto zobaczyć ;)