Podróż Kraina BiBimBapu: Korea Południowa
Korea to szał. Tak ją widzimy automatycznie kojarząc z bardziej charyzmatyczną Japonią. Ot takie pierwsze skojarzenie, dochodzi jeszcze zwariowany alfabet (właśnie, prawdziwy alfabet! Nie żadne tam chińskie krzaki trudne do zapamiętania, ale logiczny zbiór liter), uśmiechnięci Koreańczycy i w umyśle powstaje dość intrygujący obraz Korei Południowej.
p.s. niechący wrzuciłam ten tekst jako komentarz. Można usunąć komentarz?

Spokój 2009-07-01
Łapię oddech. W świątyniach buddyjskiej. Mimo, że jestem ateistką. Samgwangsa Temple to wielka hala gotowa pomieścić nawet 10 tys. osób. Hala wypełniona mnóstwem kobiet. Modlących się, śpiewających mantry czy po prostu plotkujących z koleżankami. Spojrzenie kilkuset figurek Buddy dziwnym sposobem napawa Cię spokojem, nawet kiedy medytacja nie stanowi twojej najlepszej strony. Warto spędzić tam kilka godzin patrząc się w jeden punkt czy po prostu wsłuchując się w takty koreańskich mantr.

Paneláky i inne architektoniczne paradoksy 2009-07-02
Paneláky to czeskie określenie na blokowiska (patrz praskie osiedla Prosek, Lužiny czy Nové Butovice). Słowo to chyba najlepiej oddaje charakter zabudowań w Korei. Sama mieszkam w 20 piętrowym gmachu, z którego widok prowadzi na inne blokhausy. Gdzieniegdzie przedziarają się nieśmiało niskie, slumsopodobne budynki, które bynajmniej slumsami nie są, ot po prostu brzydsza wersja domków jednorodzinnych.
Busan jest wręcz usiany blokhausami mającymi po 20, 35 pięter, a po boku napis LG, Hyundai czy Daewoo. Za każdym razem gdy je widzę, zastanawiam się, czy mieszkają w nich pracownicy wymienionych koncernów czy to po prostu kolejne inwestycje budowlane z logiem sponsora.
Centrum Busanu to mikstura drapaczy chmur z setkami okien, niskiej zabudowy wyposażonej w neony i długaśnych blokhausów. Bedąc tu dłuższy czas po prostu zapomina się o secesji czy renesansie i zaczyna szukać jakiegoś sensu i piękna w tym chaosie.

Korea od kuchni 2009-07-14
Mile się zaskoczyłam, kiedy odkryłam jak wiele oferuje koreańska kuchnia weganom/wegetarianom. Przede wszystkim dużo przystawek takich jak kimchi (no ba, to najważniejsze!), glony (Gim), różne warzywa w sosie sojowym, daikon (chińska rzodkiew) i inne. Nieprzerwanie króluje BiBimBap, tzn. ryż wymieszany z kiełkami, sałatą, glonami i resztą podręcznych warzyw, wszystko w pikantnym chili sosie. Może być na gorąco lub na zimno, zawsze serwowany z jajem na wierzchu, więc mam zabawę tłumacząc w restauracji "no egg on the top".
W Busanie spożywa się sporo ryb i innych mieszkańców morza, co nie dziwi zważywszy na fakt, że Busan jest największym portem w Korei, stąd stały dostęp do morskiej świeżyzny. Na tyle świeżej, że możesz się spodziewać żywej kałamarnicy na talerzu. Łapiesz za macki i wciągasz.
Jak dobrze, że jako weganka mam to z głowy.

Oedo island, Paradise island 2009-08-03

Ludzie i miejsca 2009-08-11
Korea jest cute. Korea jest sympatyczna i chętnie weźmie Cię na stopa. Sprzedawczyni ciasteczek ryżowych pozdrowi Cię na ulicy a uczennice w uniformach będę chciały zrobić sobie z Tobą zdjęcie. Najczęściej jednak spotkasz wszelkiej maści babcie, w 90% w daszkach. Daszki różowe, daszki we wzorki i daszki z prześwitem, zasłaniające całą twarz. Babcie, dziadki i hiking. Hiking mógłby pretendować do narodowego sportu Korei. Bez względu czy to świątek czy piątek, codziennie obserwuję hordy starszych osób uzbrojonych po zęby w kijki hikingowe, buty, ciuchy Northface i z całym pozostałym osprzętowaniem, maszerujących po licznych okolicznych pagórkach. A pagórków w Busanie nie brakuje, całe miasto jest usiane wieżowcami i zielonymi, stromymi górkami.
Czasem Korea zaskakuje dziwactwem. W sobotę natknęłam się na przedziwną trupę muzyków: Frontman wyglądający jak transwestyta z makijażem wywołującym uśmiech na twarzy. Bębniarz w podartych, pozszywanych ciuchach, i kobieta z kloszem od lampy na głowie. I w dwóch spódnicach. Charyzmy dodawała koreańska nuta prosto z lat 80-tych. I żelazne nożyczki, czyli muzyczny gadżet. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że ten typ przedstawień jest koreańską tradycją. Chcę taką tradycję w Czechach!
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Ciekawa relacja i fajne zdjęcia. Jedyne zastrzeżenie - to chyba niepotrzebne nadużywanie angielszczyzny, tam gdzie istnieją polskie słowa nieraz nawet lepiej oddające sens niż terminy angielskie. Pozdrawiam.
-
Zbieram się do wrzucenia swojej Korei, i znalazłam Twoją. Przypomniałaś mi mnóstwo fajnych rzeczy.
Fajnie, że wybrałas się tam jako wolontariuszka. Jak jesteś weganka to co tam jesz, żyjesz na kimchi i ryzu?
Ten BimBom :) serwuja nie w każdej części tego kraju, z tego co pamietam.
-
ciekawe rzeczy podałaś, Korea dla nas bardzo egzotyczna poza nazwami marek,
bo te jakoś się przyjęły :))) -
Witaj, komentarzy nie można usunąć ,ani poprawić.
Plus ode mnie za ciekawą lokalizację :) -
no to czekamy na zdjęcia i... tekst ;)