Podróż Wiedeń na dwa podejścia
Na egzotykę jeszcze przyjdzie czas, a w tym roku nadrabiamy zaległości i odwiedzamy miejsca, o których od zawsze mówiliśmy, że trzeba, bo przecież „rzut beretem” i „tak pięknie”. Na początek Wiedeń.
Trasa minęła dość szybko. Czeskie autostrady pożegnaliśmy w zasadzie bez przystanków, a nacisnąć na hamulec przyszło dopiero w samym Wiedniu. Jechaliśmy od północy, a GPS poprowadził nas przez calutkie miasto. Plusem przejazdu przez miasto było to, że mieliśmy okazję rzucić okiem na kilka miejsc, których pewnie byśmy ich nie zobaczyli, gdyby nie ten transfer.
Po pierwsze, spalarnia odpadów Spittelau. Jej szalona architektura zupełnie nie pasuje do stereotypu grzecznego Wiednia. Tę kreację stworzył austriacki artysta z hipisowskim zacięciem – Friedensreich Hundertwasser.
Ciekawe wydały nam się całe kompleksy budynków mieszkalnych. Na każdym z nich znajduje się napis „Errichtet aus den Mitteln der Wohnbausteuer” opatrzony datą. Czasem znajdziemy skróconą wersję, ale jakby nie było, takie dowody lewicowości miasta znajdują się na każdym kroku. Ten obrazek to kolejna wskazówka przełamująca klasyczny obraz Wiednia.
Po godzinie kluczenia dotarliśmy do kempingu Wien West. Po ustawieniu namiotu odpaliliśmy nasze zapasy, na mikrokuchence odgrzane zostały gorące kociołki, które przegryźliśmy polskim chlebem i można było ruszać w miasto. Jeszcze na kempingu kupiliśmy dobowe bilety komunikacji miejskiej, które są ważne we wszystkich środkach komunikacji miejskiej od momentu skasowania.
Tak to już jest, że większość historycznych miejsc w Europie wyznaczają świątynie. Podobnie jest w mocno zlaicyzowanej już stolicy Austrii. Katedra Świętego Szczepana stoi w samym środku starówki i od niej wypadało zacząć zwiedzanie. Nawiasem mówiąc, czy Stefan i Szczepan to to samo imię? Skoro Stephansdom to Katedra Świętego Szczepana…
Ze stacji metra wyjechaliśmy na zaskakująco niewielki i mocno zatłoczony Stephansplatz. Piękna gotycka katedra, jaką jest Stephansdom, stoi pomiędzy kamienicami tak blisko, że w zasadzie ciężko objąć ją wzrokiem (lub obiektywem aparatu) w całości. Ale detale, którym mogliśmy się przyglądać do woli także robią wrażenie.
Słońce powoli zaczynało przechodzić w kolor pomarańczowy, dlatego ruszyliśmy dalej do Hofburga – cesarskiego pałacu, w którym do dziś zamieszkuje władca (prezydent ;)) Austrii.
W trakcie spaceru wstąpiliśmy jeszcze do Peterskirche – świątyni wybudowanej w stylu barokowym, która zwala z nóg szczególnie po wejściu do środka.
Po drodze oglądnęliśmy pomnik, a w zasadzie bogatą barokową kolumnę wystawioną na pamiątkę szalejącej w mieście dżumy.
Kilka minut później staliśmy u bram Hofburga. Zamek jest ogromny, ale patrząc na niego od strony starówki nie czuć tego tak bardzo. Obiekt jest położony blisko kościołów i kamienic, a jego nieregularna architektura sprawia, że nie wiadomo do końca, gdzie zaczyna się i kończy zamek. Komnat Hofburga nie zwiedzaliśmy stawiając na Schönbrunn, ale o tym później…
Potem przeszliśmy przez park – ogromny Volksgarten. Zaprawdę jest to ogród dla ludu i lud z niego korzysta. Park robi bardzo przyjemne wrażenie. Jest po austriacku zadbany, równiutko przystrzyżony z kwitnącymi rabatami i zabytkową architekturą ogrodową. Brak w nim jednak muzealnego klimatu. Mieszkańcy miasta i turyści korzystają z parku, czują się w nim swobodnie i nawet grają w frisbee. Frisbee to kluczowy dowód w tej sprawie.
Tego wieczoru chcieliśmy zobaczyć jeszcze tylko jedno miejsce – Ratusz. Budowla zlokalizowana przy słynnym Ringu okalającym wiedeńską starówkę jak na europejskie standardy nie jest zbyt stara, bo ma 130 lat. Tego dnia odbywała się jednak impreza filmowa i przed samą fasadą ustawiono gigantyczny ekran, a na alejce wiodącej do ratusza stała cała masa budek z jedzeniem oblegana przez tłumy ludzi. Słowem – kiepski widok na Ratusz. W dodatku piękne zapachy kuchni świata przypomniały nam o głodzie, dlatego w świetle zachodzącego słońca udaliśmy się w poszukiwaniu czegoś ciepłego (w cenie do 5 euro :)).
I udało się przednio – tanio, syto i tradycyjnie. W całym Wiedniu na przystankach autobusowych sprzedawane są różnego rodzaju przekąski na ciepło, a wśród nich tradycyjne kiełbaski, Wiener Würstchen, Käsekrainern, Bratwurst, podawane w bułce na kształt gigantycznego hot doga. Posililiśmy się zatem po uszy za 3 euro na głowę, a do tego musiała być jakaś lokalna popitka – padło na austriackie piwo Stiegl. Konsumpcja nastąpiła na przystanku, a potem odwrót. Proste ;]
Dokładna relacja z pierwszego dnia w Wiedniu znajduje się TUTAJ.

Wiedeń – pałac i galeria 2013-08-11
Drugi dzień w Wiedniu był z góry zaplanowany. Dwa główne punkty programu: Pałac Schönbrunn i Kunsthistorisches Museum, czyli Muzeum Historii Sztuki.
Zaraz po śniadaniu spakowaliśmy zapas ciastek i ruszyliśmy do autobusu.
Nie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że pałac Schönbrunn jest piękny. Bogate sale, zdobienia, rozmiary, a to wszystko ubarwione historiami z życia mieszkańców – Marii Teresy, Księżniczki Sissi czy Franciszka Józefa I. Zwiedzanie pałacu bez anegdot związanych z życiem tych postaci byłoby pozbawione koloru.
Wielu z pewnością powiedziałoby jednak, że w Schönbrunnie najpiękniejsze są ogrody. Faktem jest, że już sam ich rozmiar przytłacza i ciężko je obejść podczas jednej wizyty (szczególnie w upalny sierpniowy dzień). Natomiast sam pałac nie byłby tym, czy jest, gdyby nie imponująca Glorietta usytuowana na wzgórzu ponad pałacem.
Drugim punktem programu było Kunsthistorisches Museum z imponującą galerią obrazów. Ilość i wartość prezentowanych tam dzieł zdaje się przewyższać nawet galerię Uffizi we Florencji. Znajdziemy tam chociażby słynnego Dawida z Głową Goliata Caravaggia, Wieżę Babel Breugla, obraz przedstawiający Infantkę Małgorzatę w niebieskiej sukni Velázqueza czy autoportret Rembrandta.
Kiedy dwa najważniejsze punkty były za nami, a słońce grzało w najlepsze przyszła pora na powrót do Volksgarten. Zachęceni spacerem z dnia poprzedniego chcieliśmy spróbować relaksu w pięknym parku. Obserwując spacerujących turystów nabieraliśmy sił na dalszą wędrówkę.
Następnie zdecydowaliśmy się na Hundertwasserhaus – najsłynniejsze dzieło wspomnianego wcześniej Hundertwassera. Obiekt jest zupełnie szalony i zaskakuje tym bardziej, że wyłania się nagle spomiędzy równych rzędów szarych kamienic. Brak w nim regularnych linii, symetrii i porządku, a kamień wchodzi w symbiozę z roślinnością. Autor położył nacisk na harmonię z naturą i co ciekawe, ponoć nie wziął za projekt zapłaty. Chciał tylko, aby wybudowano coś, czego nie uznałby za brzydkie.
No i jeszcze Secesja… Postanowiliśmy, że Secesję zobaczymy jeszcze przed jedzeniem. Ten obiekt końcem XIX w. wzniesiono z inicjatywy prekursorów nowego nurtu w sztuce, m.in. Gustawa Klimta i Josefa Hoffmana. Niestety ze ściśniętym żołądkiem, to nie zwiedzanie, tylko odhaczanie. I tak było z budynkiem Secesji – kilka fotek i w drogę.
I trzeba było iść na kiełbaski, jak poprzedniego dnia. Ale nie. Wybraliśmy sznycle (schabowe) z frytkami… podane w chińskich pudełkach… polane dużą ilością majonezu i keczupu. Tanio i do syta. Trzeba było wziąć wiedeńskie kiełbaski…
Niefortunny posiłek stanowił zakończenie tego dnia. Potem była jeszcze tylko podróż powrotna na kemping, nocleg, a kolejnego dnia ruszyliśmy dalej w trasę. Na szczęście wymoczony w majonezie sznycel nie wpłynął na ogólny obraz Wiednia.
Dokładna relacja z drugiego dnia wycieczki znajduje się TUTAJ.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
...ladne fotki z Wiednia
-
...podobno Edison na pytanie, czy po kolejnej nieudanej próbie uruchomienia żarówki jeszcze się nie zniechęcił, odpowiedział: - Jestem o 3453 próby bliżej celu ... :-) ...
-
Faceci znają kobiety wyłącznie dogłębnie....:-)
-
...dobrze, jak na faceta ... :-) ...
-
Panie Janicki...beretem rzucaj Pan,byle celnie-)
Jeżeli znasz kilka osób ,które tam nie były....mniemam,że chodzi o Twoją żonę.
Tylko Ci się wydaje,że znasz ją szczególnie dobrze!!!-) -
...ja też w Wiedniu nie byłem, ale widzę, że o rzut beretem jest na co okiem rzucać!...
...i to za każdym podejściem!...
....Hooltayko, znam jeszcze parę osób, które w Wiedniu nie były, w tym jedną, jak mi się zdaje, szczególnie dobrze ... :-) ... ! -
To ja chyba jako jedyna w Wiedniu nie byłam!
Miło było pooglądać-)
Pozdrawiam-) -
miło było przypomnieć sobie piękny Wiedeń :)
-
Dzięki za przypomnienie Wiednia:) Pozdrawiam!