Podróż WELCOME TO HAWAII
Ale idźmy dalej albo siedźmy...pewnego szarego dnia siedzę sobie w pracy za biurkiem, dzień jak codzień, dzwoni telefon, jakas babka chce sie budować, potem drugi telefon ktoś chce sie rozbudować, trzeci ktoś chce podzielić działkę czwarty dzwoni mówi " Aloha Panie Jakubie gdzie Pan jest, już wszyscy tu czekamy"
-Ale gdzie co?
- No w Honolulu na lotnisku mamy tu polską flagę, wszyscy już są na miejscu tylko Pana nie ma.
- Ale jak to, jak ja w pracy
chwila konsternacji
- A przepraszam czy dodzowniłem się do Pana Jakuba...i tu podał zbliżone naziwsko do mojego ale jednak inne:(
-Imię się zgadza ale nazwisko niestety nie to.
-Oj to przepraszam musiał się nam chochlik wkraść do systemu i nie ten numer wybraliśmy.
Był to facet z tego biura w którym dowiadywalem się o cenę , widocznie wpisali mnie do systemu. Chochlik jakiś, pomyłka? Ależ jak miło było usłyszeć głos z drugiej strony świata, z wymarzonego miejsca. I tak można powiedzieć że to nic nie znaczące zbiegi okoliczności tyle że ja wierzę że nie ma czegoś takiego jak zbiegi okolicznosci. Wierzę że wrzechświat daje znaki trzeba tylko umieć je czytać, a to było zaproszenie i potwierdzenie że droga którą właśnie obrałem jest słuszna. Planowanie podróży zacząłem na początku 2012 roku,żeby wyszło jak najtaniej musiałem znaleźć conajmniej 3 osoby chętne do podróży zemną żeby dzielić koszty noclegów, wypożyczenia samochodu i benzyny. Najpierw szukałem wśród najbliższych znajomych, później wśród dalszych, część była zainteresowana ale nie na tyle żeby podjąć jakieś konkretne decyzje, wtedy ja podjąłem decyzję że nic nie stanie mi na drodze do spełnienia mojego marzenia, i taka kłoda jak brak chętnych nadaje się tylko i wyłącznie do tego by ją przeskoczyć. Tak więc dałem ogłoszenie na internet na różne portale podróżnicze i fora. Ludzie sie odzywali, łącznie ze 20 osób , wkońcu udało mi się zebrać ekipę składającą się z 4 nieznających się facetów w różnym wieku z różnych części kraju. Wszyscy byli bardziej doświadczeni odemnie podróżniczo i starsi ale to ja byłem mózgiem przedsięwziecia:)
DZIEŃ 1 2013-03-07
Cała nasza czwórka miała spotkac się dopiero na miejscu, ja leciałem z Radkiem gdyż obaj kupiliśmy bilety w promocji KLM-u, Zbyszek zaś wyleciał przed nami Lufthansą i miał na nas czekać na lotnisku i nas powitać, wiele razy o tym przypominał:) Piotruś zaś miał dolecieć dzień po nas. 6:20 rozpoczelismy lot z Warszawy do Amsterdamu następnie nad skutą lodem Grenladią do Seattle gdzie mieliśmy chwilę czasu żeby poszwędać się i liznąć miasta - miasta które miało kiedyś drużynę koszykówki której bardzo kibicowałem w latach młodzieńczych - Seattle Super Sonics. "Payton do Shawna Kempa i akcja zakończona pięknym alley upem " obecnie Seattle zostało pozbawione drużyny występującej w NBA na rzecz Oklahomy której kibicuję obecnie z całych sił - THE TEAM IS ONE. A co do miasta? spoczko, dużo dziwaków, freaków i bezdomnych na ulicach. najlepsze co widziałem ? Ulica taka na wzniesieniu , nagle pojawia się koleś na wózku inwalidzkim robi pare piruetów a następnie z całą prędkością zjeżdża w dół i przejeżdża na oślep przez skrzyżowanie deaaaam pomyślałem że to było niesamowite ale teraz tak myśle że może to była próba samobójcza hmm zostańmy przy tym że było to deaaam niesamowite :)
DZIEŃ 2 2013-03-08
Często witałem was mówiąc WELCOME TO HAWAII tym razem to mnie tak powitano :)Poleciałem daleko, dalej się nie da. Gdybym poleciał dalej byłbym już tylko bliżej.
DZIEŃ 3 2013-03-09
DZIEŃ 4 2013-03-10
Mieliśmy zaplanowane zwiedzanie świątyń ale jednej nie mogliśmy znaleźć a z drugiej zrezygnowaliśmy by jak najszybciej dojechać do Laie gdzie mieliśmy wykupione bilety do Centrum Kultury Polinezyjskiej (bilet po 220zł obejmował równiez kolację oraz wielkie show najwspanialsze na Hawajach). W centrum polinezyjskim można obejrzeć odwzorowane wioski z różnych wysp polinezyjskich Hawaii, Samoa, Thaiti, Tonga, Fiji, Wyspy Wielkanocnej. Można obejrzeć chaty, narzedzia, stroje przepłynąć łódką i posłuchać o życiu ówczesnych plemion. Tradycyjną hawajską kolację umilały nam tancerki hula. Czas na gwóźdź programu, wielkie osławione show w amfiteatrze. Show było naprawdę fajne jednakże troszkę za długie jak dla nas, głowy nam leciały a Radek całą drugą część przespał. O dziwo Zbyszek który rozsiadł sie w pierwszym rzędzie nie przysnął, zamiast tego dostał nagane od ochrony za filmowanie. Mnie zaczepił jakiś miejscowy fan tatuaży polinezyjskich z prośbą czy może sobie sfotografować mój tatoo dodatkowo objaśnił mi który wzór z mojego tatuażu pochodzi z której wyspy, także podejrzenie co po niektórych że wydziargałem sobie coś z powietrza nie mającego związku z Hawajami zostało rozwjane:)
Po skończonym przedstawieniu pojechaliśmy do naszej noclegowni, wspaniały bungalow na plaży Sunset. Bungalow był 3 osobowy a my pojechaliśmy w 4 mimo to właściciel nie widział żadnego problemu w tym, i nawet nie doliczył nam nic za czwartą osobę. Rozbiegając się na tarasie byłbym po 30 metrach w Pacyfiku.
Mimo to Bungalow ów był naszym najdroższym noclegiem - wychodziło 220zł na głowe.
DZIEŃ 5 2013-03-11
Wróciliśmy do naszego Hostelu do Honolulu, check-in'ując sie usłyszeliśmy za sobą polski język. Rodacy przyjechali z NY na tydzień, przybiliśmy pjony i daliśmy parę wskazówek, mielismy nawet razem iść do klubu ale najpierw był problem ze znalezieniem jakiegokolwiek, później z klapkami a później już sie chłopaków zaczął wzywać Morfeusz i wkońcu im się odechciało.Paradoksem jest ze taki gość jak ja w podróży marzeń nie był ani razu na party - no ale nie to było priorytetem dla mnie.
DZIEŃ 6 2013-03-12
Po południu udaliśmy się na wygasły krater wulkanu Diamond Head który góruje nad plażą Waikiki i decyduje o jej wyjątkowości bo przecież nie te hotele dookoła. Droga na szczyt zabiera około 30 minut, przewodniki piszą by wziąć ze sobą latarkę i butelkę wody ale w sumie nie wiem po co, jest tam niby jakiś tunel ale jest przecież oświetlony. No nieważne, widok ze szczytu na Honolulu i jego okolice jest bardzo miły dla oka.
Wnioski: Nie miałem żadnych wygórowanych oczekiwań wobec Hawaii więc też nie ma mowy o jakimś rozczarowaniu, jest za to zaskoczenie i zweryfikowanie rzeczywistości. Z obserwacji wynika że
większość turystów tutaj to japończycy a amerykanie to głównie starsze towarzystwo, pary, nowożeńcy i surferzy. Na głównym deptaku Waikiki nie ma na kim zawiesić oka, nie ma lansu, szyku, stylu tego co kojarzone z Ameryką. A w dodatku nie ma pięknych kobiet, przez cały pobyt tam widziałem 5 naprawdę ładnych. Ale nie o to chodzi facetów którzy by przykuwali wzrok również specjalnie nie było widać. Myślałem że może podpatrzę jakieś nowe hiphopowe trendy ale gdzie tam, to chyba ja wygladałem tam najbardziej amerykańsko. Obsługa lotniska zaglądając w paszport mówiła ze zdziwieniem że byli pewni że z innego stanu poprostu przyleciałem. Brak klubów i zycia nocnego w stolicy również był dla mnie zaskoczeniem tak jak zaciemniona i cicha plaża Waikiki na której po zmroku nie było nikogo prócz bezdomnych. Pod tym względem kurort ten nie umywa się do Mielna - "czy jasno czy ciemno, nasze jest to Mielno" :) Na szczęście tym razem nie szukałem żadnej z tych atrakcji a to co chciałem przeżyć i zobaczyć udało mi się niemal w 100%:)
Dzień 7 2013-03-13
Dodam że pojawianie się zbyt wczesne na lotnisku nie jest konieczne, wszystko tu idzie bardzo sprawnie, bez jakiś mega kontroli bagażowych. Checkinujemy sie w naszym hotelu,pytam czy jest tu jakiś McDonalds ale babka w okienku udaje że nie rozumie , po chwili wymawia ze swym amerykańskim wykrzywionym akcentem, róznica minimalna była ale bez przesady żeby nie zrozumieć? Tak wiec jesteśmy w Kauai Palms Hotel (38$ /120zł ) pokoje dwu osobowe, lodóweczka telwizorek, a w telewizorku kilka kanałów sportowych głównie z meczami NBA, no to jestem w domu, Zbyszek ma przerąbane niczym moja dziewczyna gdyż żyję swoim życiem prowadzonym w Polsce:)
Na ten dzień mieliśmy zaplanowane pływanie kajakami po rzece w kierunku wodospadu, jednakże czekaliśmy na checkin, później jedliśmy później zaczeło padać a na kajaki zrobiło się i tak za późno. Wniosek - gdy zmienia się wyspy, trzeba liczyć się z tym że tego dnia za dużo jednak sie nie da zdziałać.
DZIEŃ 8 2013-03-14
Miasto w którym stacjonujemy to Lihue, klimat tu jak i na całej wyspie znacznie się różni od tego co widzieliśmy na Oahu. Zdecydowana większość samochodów tutaj to pick upy, miasto jak wiele amerykańskich małych miasteczek które widziałeś w filmach, jedna główna droga wokół której znajduje się pare sklepów, fast foodów czynnych do 21 i usług. Symbolem wyspy pojawiającym sie na t-shirtach i innych gadżetach jest dziki kogut. Kury tu biegają na każdym kroku po całej wyspie czego raczej nie uświadczysz na pozostałych.Panuje tu klimat wiejski, w jedynym barze jaki znaleźliśmy, dziewczyny śpiewały hity country na karaokee a co poniektórzy mężczyźni przyszli odpicowani w kowbojskie kapelusze podrywać dziewczęta.
DZIEŃ 9 2013-03-15
Obok znajduje się piękna plaża na wybrzeżu Na Pali kąpiemy sie i ruszamy do miasteczka coś zjeść. Tego dnia jakoś tak wykombinowałem że jeszcze nic nie jadłem, a zrobiła się już godzina 18:00 - nie wiedziałem że tak potrafię wogóle:) no ale skoro tak pościłem to chce zjeśc wreszcie coś extra. Poszedłem do restauracji Kalypso i zamówiłem danie które widziałem w lokalnej telewizji czyli paste z krewetkami posypane żółtym serem w pysznym sosiku z chlebem czosnkowym - 24$ takie danie i zdecydowanie warto.
Trzeba pamietać o tym że po 21:00 raczej się nie znajdzie niczego do jedzenia oprócz Mc Donaldsa, stąd często jadaliśmy w Macu, który ma tzw. 1$ menu (4 kanapki do wyboru) i co źle?, super:)
DZIEŃ 10 2013-03-16
Wyspa Kauai to najbardziej polecana wyspa do odbywania takich lotów.
DZIEŃ 11 2013-03-17
Tak więc w hawajskiej tawernie poznałem sobowtóra Jima Carreya albo nawet jego samego tylko wychudzonego nieco, tego sie nie dowiem już :)
Wniosek: To co powiedział mi Radek: nie należy się obawiać rozmowy z kimś, ludzie są tam cierpliwi i jeśli nie zrozumiesz ich, to użyją innych słów by ci objaśnić. Pozatym ludzie są tam bardzo serdeczni, otwarci, chętnie zagadują, chcą sie dowiedzieć skąd jesteś, spodziewają się zazwyczaj że wymienisz jeden ze stanów a wtedy powiedzą " Ouuuu mamy ciocie z Massachustes a sami jestesmy z Kansas" takie rozmowy sie słyszy wokoło ale gdy odpowiadasz Poland no to zaimponowałeś bracie, i wzbudziłeś podziw zwłaszcza jeśli prowadzisz taką rozmowe na rzadziej odwiedzanych wyspach Kauai i Maui. Tak, tak to my byliśmy tam najbardziej egzotyczni:) O dziwo z kim nie rozmawialiśmy to się okazywało że mają polskie korzenie aczkolwiek w Polsce nie byli nigdy.
DZIEŃ 12 2013-03-18
DZIEŃ 13 2013-03-19
Wiele razy widziałem mgłe i w niej jechałem, ale nigdy nie jechałem w chmurze aż do tego dnia, chmura osiadła sobie u podnóża Mauna Kea i w drodze powrotnej około 20 minut w niej jechaliśmy także - jazda w chmurze-zaliczona:)
DZIEŃ 14 2013-03-20
Zanim się zjawiłem na Hawajach myślałem o tym żeby mieć na e-czytniku wgraną mapkę Europy z zaznaczoną Polską jakby mnie pytali żeby dokladnie pokazywać ludziom jednakże wiele osób bardzo dobrze właśnie kojarzyło naszą baśniową krainę piwem i wódką płynącą i nie było to konieczne:) Jeden azjata bardzo był zainteresowany skąd jestem i niedyskretnie próbował rozszyfrować napis na paszporcie, gdy go oświeciłem że Poland wiedział o ce be dzięki Euro 2012 które śledził. Wielkie nadzieje wiązałem z miasteczkiem Hawi gdyż jak wiadomo wszem i wobec to moja ksywka:) Na centrum miasteczka składało sie raptem pare budynków z różnymi fast foodami, lodziarniami i gadżetami niestety koszulki z napisem Hawi właśnie się skończyły a w zasadzie nie było niczego z tą nazwą więc kupiłem loda i tyle. Na szczęście plan by zrobić sobie ujęcie do klipu na tle znaku informacyjnego "Hawi Town" wypalił:)
Wieczorem mieliśmy zaplanowane pływanie z mantami, wypłynęliśmy jachtem w ocean płynęlismy godzinę i o dziwo znależlismy sie 100 metrów od przystani z której startowaliśmy, powrót trwał już raptem 10 minut:) Taki pic na wode żeby bylo za co wziąć więcej hajsu no ale nie ważne bo wrażenia były niesamowite - kolejna atrakcja wpisująca się w moje TOP 3. Dostaliśmy stroje, maski i rurki oraz makaron - gabke którą wkłada się miedzy nogi by utrzymać się płasko na powierzchni. Było mówione żeby włożyć gąbkę patrzec przed siebie i nie kombinować by nie zakłócać oglądania innym , oraz by nie dotykac mant nieprawdaż Zbyszku?:)
Zibi chciał widzieć lepiej więc zaczął się kierdosić, nie mógł zapanować nad nogami więc uciekały mu wprost na ludzi z naprzeciwka stąd pośród ciszy oceanu można było usłyszeć głosy : "Who is that guy? what is he doing?" :) No ale leże na wodzie zaglądam pod nią , widze na dnie nurków którzy nąświetlają plankton żeby zwabić manty,nigdy nie nurkowałem więc samo patrzenie na nich i na wypuszczane przez nich powietrze w postaci bąbelków robi na mnie duże wrażenie, zupełnie inny świat sie przedemną ukazuje. Czekam sobie czekam czekam aż nagle z tyłu podemną wypływa piękna manta, rozłożysta na jakieś 3 metry może 4, płynie powoli, majestatycznie z lewa do prawa ciesząc oczy wszystkich zebranych na tym spektaklu i znika za chwile za kotarą ciemnej głębi. Czytałem że jest to doświadczenie transcendentalne ...cokolwiek... jest niesamowite a zwierzę to jest zupełnie z innego świata. Pojawiła się jeszcze parę razy i gdy czas już nam się kończył, pojawiła się tuż obok na wyciągnięcie ręki i zaczęła robić fikołki, pokazując dokładnie swoje wnętrze i podbrzusze tak jakby wiedziała że czas na gwóźdź programu - główną atrakcję.
DZIEŃ 15 2013-03-21
Załamałem się lekko ale Radek powiedział mi kolejną cenną rzecz, że nigdy nie zrealizuje się planu w 100% i trzeba brać to jako coś normalnego, jemu kiedyś nie było dane zobaczyć Machu Pichu ze względu na
pogodę.
No nic trudno polecieliśmy wtedy na drugą wyspę Kauai. W wypożyczalni samochodów leciał na telebimie filmik promujący wyspę, gdzie pokazywali podobne miejsce w lesie , gdzie ludzie sobie skaczą do wody :) Rewelacja odrazy zacząłęm szukać tego miejsca Kipu Falls, w hostelu niewiedzieli ale znalazłem w necie. W komentarzach miejscowi pisali ze faktycznie miejsce jest świetne skaczą tam od małego ale turystom odradzają. Okazało się że w ciągu ostatnich 5 lat zginęło tam 5 oób w tym jeden tubylec. Mimo to pojechaliśmy w to miejsce. Okazało się że jest ogrodzone i nie ma do niego wstępu. Tym razem nie byłem aż tak bardzo zdołowany, troche ulgę poczułem że zachowam swe życie:) Polecieliśmy na trzecią wyspę - Big Island, podczas płynięcia jachtem na spotkanie z mantami, kapitan opowiadał o okolicy. Słuchałem wyrywkowo ale wyłapałem "cliff jumping" :) wróciwszy do hostelu zacząłem szukać tego miejsca, znalazłem nawet filmiki na youtubie a właściciel hostelu zaznaczył mi na mapce te dwa miejsca także ruszyliśmy na południe, pierwszą miejscówke w jakiś sposób ominęliśmy, później troche mnie zmuliło i przysnąłem w samochodzie a obudziłem się dopiero na jakimś punkcie widokowym. Jak się okazało to była ta miejscówka z filmiku klif do którego podchodziłem na czworaka oraz wielka dziura wśród skał w którą się niby skacze ale weź tu człowieku wycyrkluj tak żeby o nic nie zawadzić jak masz zdretwiałe nogi i skaczesz pierwszy raz w życiu z czegokolwiek. Poszedłem jednak popstrykać zdjęcia. Zagadałem takiego małego chłopaczka wędkującego na klifie: "Czy ludzie tu skaczą naprawde? - naprawde skaczą , a ty też skaczesz? - i ja również skaczę, A nie jest to niebezpieczne? - nie nie jest, uśmiechnął się i poszedł. Okej ten gnojek skacze tutaj ale w tej chwili nikt nie skacze żeby wogle podpatrzec, podpytac co i jak. Biłem się z myślami lecz wkońcu zdrefiłem :( Poszliśmy do samochodu by ruszyć dalej na południe, w tym momencie zjawiło się pare osób które stanęły na krawędzi otworu. Poszedłem zobaczyć. Dziewczyna miała zamiar skoczyć do tego otworu wśród skał ale zeszła sobie na najniższą półkę, za to jej koledzy z samej góry walili, wyczekiwali na odpowiedni moment aż będzie przypływ i woda pokryje skały. Dziewczyna również skoczyła ale ten otwór nie przekonywał mnie nadal. Chłopaki stojąc nad otworem odwracali się na pięcie i biegli do krawędzi klifu skacząc również z niego bezpośrednio do oceanu. Zacząłem zastanawiac się nad tą opcją, burza mózgu trwała, na wszelki wypadek pozdejmowałęm wszystkie gadżety które miałem na sobie. Na wszelki wypadek stanąłem na krawędzi 12 metrowego klifu, na wszelki wypadek dałem Piotrusiowi aparat żeby mnie nagrywał, na wszelki wypadek zacząłem rapowac swoją zwrotkę skupiając się tylko na tym zeby pamietać kolejny wers, wiedziałem ze teraz to jest gra, ujęcie do klipu, a w momencie wypowiedzenia ostatnich wersów ma nastąpić skok tak jak w tamtym klipie raperów z przed 15 lat, nawijam
"Marzyciele to nie inny gatunek ludzi
nigdy nie wiesz czy, twoje stopy już dziś
nie staną tam gdzie siegały tylko sny
nigdy nie wiesz - jak Hierogliphics" chwila mocy jest tu i teraz - SKACZĘ!!!
Uderzając o taflę wody miałem tylko jedną myśl, czy aby napewno nie dolece do jakiś skał, ale nie, wyporność była bardzo duża odrazu znalazłem się an powierzchni.Udało sie przeżyłem skok do Pacyfiku z 12 metrów. Duspko boli niesamowicie, nie wiem czy kiedykolwiek przestanie, nie wiem czy czego sobie nie uszkodziłem, rozgląda się czy aby napewno zwieracze nie puściły, słysałem że różne rzeczy sie dzieją. wchodze na drabinke i się okazuję że moje ciało było zaskoczone skokiem na górze, tam niczego nei odczuwałem, teraz cały się trzęsę, nogi i ręce latają mi jak szalone, wydaje mi się że nie dam rady w tym stanie wejść po tej drabinie. Ból stopniowo ustąpił, wyszedłem na góre i przestałęm się telepać. Ogarnąłem to co się stało i nie mogłem uwierzyć, a moja radość w tym momencie sięgnęła zenitu, osiągnąłem swój Mont Everest szczęścia :D Zaliczone , możemy jechać dalej..chwila chwila trzeba zrobić dubla do teledysku tak na wszelki wypadek :) Skoczyłem drugi raz, było już lepiej, wiedziałem że dupsko przestanie boleć a i wspinaczce po drabinie sprostam bez problemu, nawet już się tak nie trzęsłem po skoku. Zadowolenie 1000 - możemy jechać dalej. Dzięki wielkie Ukraincom za instrukcje dotyczące skoku:)
Chłopaki też chcieli się przekąpać ale miejsce w którym się zatrzymaliśmy służyło do wodowania kutrów, mimo to Zbyszek poleciał tam pływać z rurką. Jak to zwykle bywało tam gdzie Zbyszek szedł sam to twierdził że było fantastycznie, ryby piękne i wszystko ohh ahh, ciężko było go stamtąd wyciągnąć nawet jak kuter przypłynął i Zibi blokował mu drogę :)
DZIEŃ 16 2013-03-22
Tak wogóle to po tej stronie wyspy mieliśmy hostel o charakterze open co znaczy, że nie mieliśmy kluczy i nie było sejfów. Klimat był iście hipisowski, ludzie grali na gitarach bujając się w hamakach, nie było wiadomo kto jest gościem, gospodarzem a kto wpadł tylko na chwilę i dlaczego później śpi na podłodze w salonie.Gdy weszliśmy do naszego pokoju jedno łóżko było już zajęte, a wokół niego był niesamowity bałagan. Jak się okazało jego twórcą był niemiec który wyglądał jak siedem nieszczęść,w górnej szczęce miał z 6 zębów a pod nosem rysował mu się dziewiczy wąsik mimo że wiekowo był posunięty, na sobie miał nieco brudne ciuchy, dziurawe skarpetki w których biegał po ulicy a następnie w tym całym opakowaniu kładł sie do łóżka.
Zdecydowanie wyglądał jak skrzywdzony przez los...ale był na Hawajach mało tego on był w podróży pół rocznej po świecie, zaliczył min. Australię, Nową Zelandię, Wyspy Cooka,Fiji, Thaiti,Californię, Azję i nie pamiętam reszty.Jak się okazało pracował online dla niemieckiej strony internetowej dotyczącej tanich lotów.A wspominam o nim tylko dla tego że mimo wszystko jest potwierdzeniem tezy, że CHCIEĆ TO MÓC !! :D
Lecimy na czwartą, ostatnią wyspę naszej podróży czyli Maui. Terminal z którego jesteśmy odprawiani jest maleńki a samolocik linii Mokulele mieści raptem 10 osób więc atrakcje mamy już na starcie. Po pół godzinnym locie i drzemce - zawsze mnie tak ukołysze że zasypiam lądujemy w Kahului. Meldujemy się w hostelu, pukam do biura ale nie rozumiem co odpowiada kobicina, po 5 minutach otwiera drzwii i sie okazuje że owo biuro to jej pokój w którym stoi jedno wielkie łoże i pełno maneli leży na półkach, obok siedzi zahukany facet a ona dzierży laptopa na kolanach i sprawdza nasze rezerwacje.Dostajemy mały ale przyjazny pokój, tradycyjnie nie ma na co narzekać, Zbyszka mam znowu po swojej lewicy więc jak tylko chrapnie to dostanie przez łeb.Jedziemy do Doliny Iao to jakies 15 minut drogi,obskoczylibysmy to miejsce w 10 minut gdyby nie to że płynie tam górska rzeka w której można się pokąpać, zimna pieruńsko ale nigdy nie plywałem w górskiej rzece więc jestem do tego jak najbardziej. W drodze powrotnej zatrzymujemy sie na jakiejś pustej plaży tak że zaliczam wreszcie pierwszą kąpiel w Pacyfiku na golasa - dopiero rok temu odkryłem jaka to frajda, tyle wakacji zmarnowanych za mną:)
Wieczór tradycyjnie spędziliśmy w centrum handlowym , zakupy stały się naszym hobby a Piotruś największym zakupoholikiem zasłużył na to miano obkupując sie w 15 koszulek, 2 kamery i 2 telefony, o reszcie niewspomne:) Mnie urzekł sklep YNVC w którym wybór koszulki był bardzo trudny. Wkońcu zdecydowałem się na koszulkę produkowaną właśnie na Maui, w klimacie gangsta hiphop, z narysowaną ,wydziaraną Marilyn Monroe która ma zasłoniętą twarz bandaną (flagą hawajską) a z tyłu dodatkowo narysowane główne wyspy archipelagu Hawaii. Marilyn zrobiona w klimacie stuntin girl - MEGA!
Wnioski: Ludzie pytają mnie o ceny, mówią że ponoć drogo na Hawajach. Nie ma tragedii, serio. Elektronika tańsza niż u nas wiadomo. Ubrania tańsze, spokojnie można wziąć 3 t-shirty i dokupić coś na miejscu. Jedzenie - liczyłem 100 zł dziennie wkońcu tego nie wydawałem nawet.
Atrakcje dodatkowe są całkiem drogie, no ale nie trzeba z wszystkich korzystać, plaże sa darmowe.
DZIEŃ 17 2013-03-23
Mimo że wstaliśmy o 4 to właśnie dziś mamy w planie przejechać słynną drogą do Hany - 87 km, 607 zakrętów 57 jednokierunkowych mostów na nas czeka a dokładnieiej na Radka który prowadzi furę. Po zjechaniu z Haleakala zatrzymujemy się w miasteczku Makawo które jest utrzymane w klimacie Dzikiego Zachodu. Tutejsi kowboje zwani są Paniolo. Śniadanie pałaszujemy w najlepszej włoskiej knajpie w mieście, tak widnieje na banerach reklamowych w rzeczywistosci jest to jedyna knajpa włoska w mieście a może i nawet jedyna knajpa poprostu.
Droga do Hany wiedzie wzdłuż wybrzeża, poprzez las tropikalny, co chwiel mijamy jakies strumyczki i wodospady, pod jednym z nich jest mi nawet dane się wykąpać poczuć bliskość natury i podziękować. Gdy dojechaliśmy do Hany okazało się że do domu mamy jeszcze drugie tyle z tym że tu droga robi się nieco gorsza, kończy sie asfalt i trzeba jechać drogą szutrową. Droga jest wąska i często mieści sie tylko jeden samochód, najczęściej na zakrętach gdzie nie widać co za nimi jest i trzeba ciskać klakson żeby z naprzeciwka nie wjechał w ciebie rozpędzony tubylec.
Z tego miejsca chciałbym podziękować Radkowi który niedość że kierował samochód przez wszystkie dni naszego pobytu na Hawajach to jeszcze wstał tego dnia o 4 rano i pokonał nie łatwą Road to Hana...baa na lotnisku nawet widziałęm koszulki z napisami " I survive road to Hana - Przetrwałem podróż do Hany" :)
DZIEŃ 18 2013-03-24
DZIEŃ 19 2013-03-25
DZIEŃ 20 2013-03-26
Radek miasto ma zaliczone i nie musi do niego wracać - natomiast nie jest powiedziane że ja w przyszłośći nie wymyślę by wziąć udział jako kibic w meczu każdej z moich ulubionych drużyn, wtedy będę musiał wrócić do SF. A póki co przeszliśmy cały Golden Gate, widzieliśmy z daleka Alcatraz , obeszliśmy miasto i jesteśmy bardzo zadowoleni z takiego bonusa.
W podróż wziąłem ze sobą 3 swoje płytki co by podarowac komuś kogo poznam na tripie ale jakoś aż takich zażyłych relacji z nikim nie nawiązałem więc płyty mi zostały. Podarowałem je za to Radkowi i Piotrusiowi. Zbyszek wyszedł poprzedniego dnia jak spałem więc płyty nie dostał więc z tą jedną płytą wracałem do domu - co za niefart. W San Francisco podszedł do mnie jakiś miejscowy raperzyna który sprzedawał swoją płytę na ulicy. Chciał chyba 6$ ale miałem ostatnie 4 których chciałem się pozbyć, wziął i to i poszedł. Dopiero później mnie olśniło że mogłem mu dać właśnie ten ostatni egzemplarz płyty.Wróciłem się ale nie udało mi się go odnaleźć - ehh może by się jakaś współpraca z raperem z Californi rozpoczęła i trasy koncertowe po Stanach - pomarzyć zawsze można:) W każdym razie już w samolocie do Amsterdamu jak wracałem z łazienki zaczepił mnie jakis typek, pogadaliśmy troche o tatuażach i hawajach, bardzo sympatyczny gość mówi że ma coś dla mnei i daje mi taką naklejeczke z napisem ALOHA która teraz wita interesantów u mnie w biurze. Tym razem za wczasu ruszyłem głową,ku jego zdziwieniu mówię że tez mam coś dla niego - trzecia płyta wreszcie znalazła swego właściciela:) Lot przebiegał zgodnie z planem , Wszystko pod kontrolą
DZIEŃ 21 2013-03-27
Cóż mogę powiedzieć na koniec jak nie przytoczyć słów mojego człowieka Venoma - Etenszyn: Drimz Kamyn Tru!! :D
Chciałbym z tego miejsca podziękować Radkowi za to podjął się prowadzenia samochodu przez cały trip, Piotrusiowi za cierpliwe kręcenie ujęć do mojego klipu, Zbyszkowi za element zaskoczenia który wprowadzał w naszym tripie...oraz Panu Leszkowi który udzielił mi wielu cennych rad i na którego planie z podróży się opierałem.Big UP :)
Tak z pamięci to 13 tysi na wszystko łącznie z upominkami i kamerą na sprzedaż wydałem.
-Bilet na Hawaje i z powrotem 2 700zł
-18 noclegów wyniosło 1800zł przy czym najtańszy 80zł najdroższy 220zł
-loty miedzy wyspami okolo 350 dolców x 3,2= 1200zł
-wypożyczenie samochodów na wszystkie dni wyszło na głowe 600zł
-benzyne oplacalismy na bieżąco (okolo 400zł moze)
-wyżywienie liczyłem 100 zł dziennie ale mniej wydawałem wkońcu (ale powiedzmy 18 x 100)
-atrakcje dodatkowe okolo 3/4 tysie zł
Pewnie zastanawiacie sie czy taki Hawaj jak ja ma zamiar wrócić na Hawaje.
...zaskoczę was, nie mam na to czasu:) Gdzie by to nie było to nie ma co tracić czasu i latać wkółko w to samo miejsce, jest tyle pięknych innych że warto ciagle zmieniać kierunki podróży.
spotkalismy tu faceta które byl 47 raz na Hawajach bardzo fajnie, pięknie tu jest ale zapewne nie byl w 46 innych miejscach:)
Za jakieś 30 lat może i wpadnę tam ponownie ale narazie moja główna życiowa podróż została odbyta i teraz mogę już latać gdziekolwiek i w jakiejkolwiek kolejności, jesli tylko będzie hajsik i trafi się dogodna oferta.
A Hawaje? Hawaje mam już w sercu już na zawsze będą zemną :]
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Drogo Cie wyniosla podroz,ode mnie z Canady jest taniutko,milo bylo odwiedziec znowu Hawaii,ja bylem tam w zeszlym roku :).Kiedys dodam zdjecia narazie nie mam czasu.Pozdrawiam serdecznie z kraju klonowego liscia.
-
Z opowiescia udalo Ci sie fantastycznie, ale fotografem chyba nie zostaniesz. Z przyjemnoscia przeczytalem za to. Czy Blue Hawai bylo jakims natchnieniem do powstania jakiegos hip hopu?
-
Aaaa czyli udało mi sie zawrzeć w mojej opowieści ten pozytywny ładunek bo już sie bałem że flaki z olejem:)
Chelsea - Bądź jak kamień :) daj adres to ci wyśle płyte bo jeszcze mi troche zostało :)
http://www.youtube.com/watch?v=PrwzeZYY9lk
Panie Leszku jeszcze raz wielkie dzięki za wskazówki które mi Pan przekazał!! -
Z dużym zainteresowaniem i prawdziwą przyjemnością zapoznałem się z relacją z czterech pięknych wysp, które miałem okazję odwiedzić 4 lata temu. Wiele fotek przypomniało mi moją podróż, ale były też i miejsca, których nie dane mi było zobaczyć. Dzięki! A tak w ogóle, to Hawaje są super - niekoniecznie trzeba latać tam 47 razy, jak wspomniany w tekście jegomość, ale wrócić na pewno warto. Pozdrawiam.
-
Hooltayu ty!! Mysle sobie co ona mi tu się do moich zdjęć dowala przecież nowy aparat kupiłem, zaraz wejdę na jej profil i zobacze jakie ona niby zdjęcia robi....łoooj no zwracam honor bo są naprawde mega !! teraz zerknąłem tylko na szybko ale będę musiał do nich przysiąść na dniach.
Aloha with U :) -
Ogromny plus nalezy Ci się za fajny,pełen humoru i młodzieńczej spontaniczności tekst.
Ze zdjęciami gorzej,ale tu nie konkurs.To dla Ciebie pamiątka.
Rozumiem,że miałeś super przygodę,podróż i potrafisz się z niej cieszyć!
Niech Hawaje zawsze będa w Twoim sercu.
Pozdrowienia-) -
ALOHA. Każdego dnia działo sie coś niesamowitego, coś co robiłem pierwszy raz w życiu:)
-
Aloha! Urozmaicona podroz mieliscie :-)
Kahlan nadal czekam an foty :)