Podróż Forli i okolice
Dla wszystkich miłośników owoców kaki, listopad to wymarzona pora na włoskie wojaże. Zwłaszcza kiedy nieoczekiwanie ląduje się w Forli – małym, uniwersyteckim mieście usytuowanym w Emilii-Romanii, pomiędzy Bolonią a Rimini.
Forli, znane głównie z lotniska obsługującego tanie linie, jest pralinką modernistycznej architektury czasów faszyzmu, sowicie przeplatanej burżuazyjnymi willami w stylu Liberty. Warto też pozaglądać do otaczających je ogrodów - bogactwo śródziemnomorskiej flory zachwyca swoją bujnością.
Miasteczko, które można schodzić na wspak i na wskroś w jedno popołudnie, stanowi niezłą bazę wypadową – zarówno nad adriatyckie plaże, jak i w głąb Emilii Romanii oraz do Veneto.
Usytuowane nieopodal Forli Predappio - miejscowość, w której urodził się Benito Mussolini, obecnie rokroczne miejsce zlotu włoskich neofaszystów - nie wzbudziła we mnie chęci odwiedzin, choć niektórzy zdają się traktować znajdujące się tam mauzoleum w kategoriach turystycznej atrakcji.
Następna była Ferrara – z jednego, filmowego powodu – twórczości urodzonego tutaj Michelangela Antonioniego, który bardzo chętnie wykorzystywał w swoich dziełach plenery rodzinnego miasta.
W drodze od stacji do centrum, na horyzoncie majaczy przytłaczająca, mroczna bryła renesansowego zamku rodu d`Este, otoczona studzienną fosą. Nieopodal, w płomienno-kaznodziejskim geście, zamarł zakuty w pomnik, florencki reformator religijny, Girolamo Savonarola. Grozę średniowiecznych mroków częściowo rozwiewa różowa marmurowość gotyckiej katedry, strzeżonej przez grupę lwiokształtnych stworzeń o apokaliptycznej atrybucji.
Stąd rozchodzą się najładniejsze ulice miasta. Jednak zamiast leniwej passegiaty, spieszno mnie było do Palazzo Schifanoia czyli Pałacu Radości. W najwyższym stopniu uwodzicielsko pisał o nim Marek Zagańczyk w „Cyprysach i topolach”, powołując się na „Ogród rodziny Finzi-Contini” autorstwa Giorgio Bassaniego, że aż zapragnęłam poszurać własnymi stopami po tej renesansowej rezydencji – niestety na miejscu powitała mnie informacja, że po majowych trzęsieniach ziemi pałac pozostaje zamknięty.
Zatem, niepocieszona, ruszyłam do Palazzo dei Diamanti – zawdzięczającego swoją nazwę romboidalnym formom dekorującym fasadę – gdzie obecnie mieści się Muzeum Miejskie goszczące rozmaite wystawy czasowe. Boldini, Previati i de Pisis - flagowa trójka artystów ferraryjskich minionego stulecia, intensywnie promowana w całym regionie - ze sporym sukcesem zajęła parter Palazzo i będzie tam eksponowana do połowy stycznia.
Zasadniczy cel kilkugodzinnego postoju w Padwie był jeden: protorenesansowe freski Giotta w kaplicy Scrovegnich, które miały znaczący wpływ na ewolucję języka malarstwa europejskiego.
To drugi, obok Leonardowskiej mediolańskiej Ostatniej Wieczerzy, w najwyższym stopniu chroniony zabytek malarswta ściennego.
Poza tym, kanonicznie, bazylika św. Antoniego, oraz zakamarki znane z Szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy":)
No i chęć przejechania przez stację w Rovigo, której nazwę pożyczył sobie Zbigniew Herbert, tytułując w ten sposób jeden z ostatnich tomów wierszy.
Już nigdy, nigdy po powstaniu tego wiersza, Rovigo nie będzie znaczeniowo niewinne.
Herbertowski przejazd przez Rovigo zaczynał się tak:
"STACJA ROVIGO. Niejasne skojarzenia. Dramat Goethego
albo coś z Byrona. Przejeżdżałem przez Rovigo
n razy i właśnie po raz n-ty zrozumiałem
że w mojej geografii wewnętrznej jest to osobliwe
miejsce chociaż na pewno ustępuje miejsca
Florencji. Nigdy nie dotknąłem go żywą stopą
i Rovigo zawsze przybliżało się lub uciekało w tył (...)"
Faenza, obok umbryjskiej Deruty, jest od kilku wieków wiodącym ośrodkiem ceramiki. W mieście tylko nieliczne akcenty w postaci majolikowych dekoracji budynków informują o tym fakcie, jednak fani fajansu ściagają do tutejszego Muzeum Ceramiki (http://www.micfaenza.org/) gromadzącego pokaźną kolekcję cermiacznych osobliwości, jak również naczyń codziennego użytku.
Serce miasta puka na Piazza dell Popolo, a bije szczególne mocno w dni targowe, kiedy stragany przysłaniają każdy centymetr rynku i wtedy żadne wielowiekowe naleciałości nie są w stanie wzbudzic takiej ciekawości mieszkańców jak świeżo przywiezione towary.
Geograficzne miejsce zbiegu dwóch najważniejszych w starożytności dróg regionu: Emilii i Romanii, od VI w.p.n.e. zamieszkiwane przez Umbrów, następnie inkorporowane w skład imperium rzymskie, miasto zaczęło podupadać w trakcie najazdów Gotów. Od poł VI wieku Cesena przynależała do egzarchatu Rawenny; rozkwita w późnym średniowieczu za panowania rodu Malatestów.
I to pozostałości z tego czasu, m.in. Rocca Malatestana nadają miastu najbardziej wyrazisty rys.
A w lodziarni nieopodal katedry (w kierunku dworca głównego) jadłam najlepsze lody o smaku kaki, utarte z owoców rwanych prosto z drzewa w kolorze pieknej, głębokiej dyni!