Dla wszystkich miłośników owoców kaki, listopad to wymarzona pora na włoskie wojaże. Zwłaszcza kiedy nieoczekiwanie ląduje się w Forli – małym, uniwersyteckim mieście usytuowanym w Emilii-Romanii, pomiędzy Bolonią a Rimini.
Forli, znane głównie z lotniska obsługującego tanie linie, jest pralinką modernistycznej architektury czasów faszyzmu, sowicie przeplatanej burżuazyjnymi willami w stylu Liberty. Warto też pozaglądać do otaczających je ogrodów - bogactwo śródziemnomorskiej flory zachwyca swoją bujnością.
Miasteczko, które można schodzić na wspak i na wskroś w jedno popołudnie, stanowi niezłą bazę wypadową – zarówno nad adriatyckie plaże, jak i w głąb Emilii Romanii oraz do Veneto.
Usytuowane nieopodal Forli Predappio - miejscowość, w której urodził się Benito Mussolini, obecnie rokroczne miejsce zlotu włoskich neofaszystów - nie wzbudziła we mnie chęci odwiedzin, choć niektórzy zdają się traktować znajdujące się tam mauzoleum w kategoriach turystycznej atrakcji.