Pewnego lipcowego dnia tego lata wsiedliśmy z moją nastoletnią córką do naszego Voyagera, zapakowaliśmy maty, trochę zupek w proszku, małą kuchenkę gazową, napoje, 2 walizki i parę innych rzeczy, po czym wyruszyliśmy w drogę. Naszym celem były najmniejsze kraje Europy: Liechtenstein, Luksemburg, Andora, Monako i San Marino. Przy tej okazji musieliśmy także przejechać przez wiele innych państw, w sumie było ich 15. Cała podróż zajęła nam 17 dni, a przejechaliśmy ok. 6500 km. Spaliśmy w aucie, jedliśmy głównie rzeczy, które sami mogliśmy przyrządzić. To była szkoła taniego podróżowania i na pewno doskonała szkoła życia...
  • Niemcy 2011 bitburg 03

Przez Niemcy dotarliśmy w jeden dzień z Wrocławia w okolice Bitburga. Pierwszy nocleg w aucie na parkingu przy autostradzie, pierwsze gotowanie na małej kuchence, pierwsze wrażenia i emocje. Pierwsze niewygody, niepewna pogoda, ale też pewne podekscytowanie: co dalej?

Następnego ranka jesteśmy już na zamku Vianden w Luksemburgu. Trochę pogoda szarawa, ale zamek zdobywamy wjeżdżając na górę kolejką linową i dalej przez las treking po skałkach. Potem odwiedzamy ogród motyli w Grevenmacher, z którego nie chce nam się wychodzić, ale czeka na nas jeszcze stolica tego największego z maluchów państwa, miasto Luksemburg.

Czytaliśmy wcześniej w przewodniku i na forach podróżniczych, że w Luksemburgu jest przeczysto, i to prawda. Zero śmieci, miasteczka zadbane, czysto, równo, porządnie, czasem wręcz sterylnie. Po prostu luks.

 

  • Luksemburg 2011 grevenmacher 04
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 06
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 16
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 24
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 26
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 29
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 40
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 44
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 49
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 50
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 55
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 60
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 63
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 70
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 81
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 84
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 96
  • Luksemburg 2011 grevenmacher 100
  • Luksemburg 2011 luksemburg 03
  • Luksemburg 2011 luksemburg 05
  • Luksemburg 2011 luksemburg 12
  • Luksemburg 2011 luksemburg 13
  • Luksemburg 2011 luksemburg 20
  • Luksemburg 2011 luksemburg 23
  • Luksemburg 2011 luksemburg 25
  • Luksemburg 2011 luksemburg 29
  • Luksemburg 2011 luksemburg 30
  • Luksemburg 2011 luksemburg 33
  • Luksemburg 2011 luksemburg 34
  • Luksemburg 2011 luksemburg 37
  • Luksemburg 2011 luksemburg 38
  • Luksemburg 2011 luksemburg 40
  • Luksemburg 2011 luksemburg 43
  • Luksemburg 2011 luksemburg 49
  • Luksemburg 2011 luksemburg 50
  • Luksemburg 2011 luksemburg 51
  • Luksemburg 2011 luksemburg 52
  • Luksemburg 2011 luksemburg 55
  • Luksemburg 2011 luksemburg 56
  • Luksemburg 2011 luksemburg 57
  • Luksemburg 2011 luksemburg 66
  • Luksemburg 2011 luksemburg 67
  • Luksemburg 2011 luksemburg 69
  • Luksemburg 2011 luksemburg 72
  • Luksemburg 2011 luksemburg 75
  • Luksemburg 2011 luksemburg 77
  • Luksemburg 2011 vianden 03
  • Luksemburg 2011 vianden 14
  • Luksemburg 2011 vianden 15
  • Luksemburg 2011 vianden 16
  • Luksemburg 2011 vianden 37
  • Luksemburg 2011 vianden 43
  • Luksemburg 2011 vianden 46
  • Luksemburg 2011 vianden 47
  • Luksemburg 2011 vianden 49
  • Luksemburg 2011 vianden 53
  • Luksemburg 2011 vianden 58
  • Luksemburg 2011 vianden 60
  • Luksemburg 2011 vianden 74
  • Luksemburg 2011 vianden 75
  • Luksemburg 2011 vianden 76
  • Luksemburg 2011 vianden 79
  • Luksemburg 2011 vianden 83
  • Luksemburg 2011 vianden 89
  • Luksemburg 2011 vianden 90
  • Luksemburg 2011 vianden 95
  • Luksemburg 2011 vianden 98
  • Luksemburg 2011 vianden 111
  • Luksemburg 2011 vianden 116
  • Luksemburg 2011 vianden 119
  • Luksemburg 2011 vianden 121
  • Luksemburg 2011 vianden 123

Przez Szwajcarię i na powrót Niemcy, po noclegu nad Jeziorem Bodeńskim dojeżdżamy do Vaduz w Liechtensteinie. Niestety mrzawka zniechęca nas do dłuższego pobytu. Rzut oka na zamek, wizyta w IT gdzie oglądamy serie znaczków, z czego to małe państewko słynie, krótki spacer po miasteczku i wracamy do auta. Dostrzegamy jeszcze polski konsulat, który mieści się w tym samym bydynku co przedstawicielstwo...Monako, nasz kolejny liliput, nota bene z flagą narodową czerwono-białą, podobną do naszej tylko do góry nogami. Czasem na niektórych naszych państwowych uroczystościach wieszają flagę Monako właśnie ;)

No cóż do Monako stąd jest kawał drogi, ale na pewno tam dotrzemy za kilka dni. Na razie ruszamy w Szwajcarię...

  • Liechtenstein 2011 vaduz 36
  • Liechtenstein 2011 vaduz 02
  • Liechtenstein 2011 vaduz 06
  • Liechtenstein 2011 vaduz 12
  • Liechtenstein 2011 vaduz 14
  • Liechtenstein 2011 vaduz 15
  • Liechtenstein 2011 vaduz 16
  • Liechtenstein 2011 vaduz 19
  • Liechtenstein 2011 vaduz 26
  • Liechtenstein 2011 vaduz 27
  • Liechtenstein 2011 vaduz 29
  • Liechtenstein 2011 vaduz 30
  • Liechtenstein 2011 vaduz 33

Po paru dniach pobytu w Szwajcarii i centralnej Francji, co jest raczej tematem na oddzielną relację docieramy do Andory, górskiego państewka na pograniczu hiszpańsko-francuskim. Piękne górskie krajobrazy po drodze, serpentyny, narciarskie kurorty, kwieciste klomby na uliczkach mijanych miasteczek. Na pierwszy rzut oka kraik zdaje się żyć w dostatku, głównie z turystyki zimowej i wolnego handlu.

W stolicy księstwa Andora La Vella zatrzymujemy się na pół dnia, spacerując po miasteczku, zaglądając do kilku popularnych tu perfumerii i sklepików ze sprzętem elektronicznym. Wiele osób przyjeżdża tu na zakupy właśnie, dlatego też każde auto wyjeżdżające z tego państewka jest sprawdzane w celu poboru opłat celnych. Granica Andory i Hiszpani to jedyne miejsce na naszej trasie, gdzie kazano nam otworzyć auto i pytano o deklarowane produkty. Celnicy wyrazili zdziwienie nie tylko widokiem barłogu w naszym aucie, ale także faktem że nie mamy żadnego nowo zakupionego miksera, perfum czy alkoholi. No cóż, jesteśmy turystami nie saksiarzami. Pamiątki chyba kupimy gdzie indziej, choć o ile dobrze pamiętam jakieś błyskotki córka kupuje w jednym z tych tanich sklepików. Na nią takie rzeczy działają jak na srokę :)

  • Andora 2011 encamp1
  • Andora 2011 02
  • Andora 2011 05
  • Andora 2011 06
  • Andora 2011 08
  • Andora 2011 16
  • Andora 2011 20
  • Andora 2011 56
  • Andora 2011 60
  • Andora 2011 62
  • Andora 2011 65
  • Andora 2011 71
  • Andora 2011 76
  • Andora 2011 77
  • Andora 2011 81
  • Andora 2011 82
  • Andora 2011 95

Kolejnym mikrokrajem, do którego docieramy jest Monako. Po aktywnym odpoczynku we francuskiej Langwedocji, wędrówkach po Prowansji, plażach Lazurowego Wybrzeża zmierzamy w kierunku Włoch. Monako leży na pograniczu francusko-włoskim. Słynie głównie z kasyna w Monte Carlo, ale także warto zwiedzić wspaniałe Muzeum Oceanograficzne założone przez Jacquesa Cousteau oraz ogród botaniczny z ciekawym zbiorem kaktusów i sukulentów.

Zanim wjechaliśmy do Monako ujrzeliśmy całe państewko z góry w miejscowości La Turbie, gdzie warto zobaczyć także okazały monument Trofeum Augusta wzniesiony przez Rzymian jako symbol ich triumfu i dumy ze zdobycia Alp. 

Do kasyna w Monte Carlo niestety nie chcą nas wpuścić, mnie ze względu na brak garnituru, córki ze względu na wiek. Spoglądamy z przymrużeniem oka na mały tłumek oczekiwaczy na gwiazdy. Może Brad Pitt i Angelina Jolie akurat będą wchodzić? Może nas adoptują i będziemy mogli stąpać po czerwonym dywanie razem z nimi :)))

  • Monako 2011 140
  • Monako 2011 06
  • Monako 2011 07
  • Monako 2011 09
  • Monako 2011 10
  • Monako 2011 11
  • Monako 2011 13
  • Monako 2011 14
  • Monako 2011 20
  • Monako 2011 24
  • Monako 2011 35
  • Monako 2011 39
  • Monako 2011 40
  • Monako 2011 41
  • Monako 2011 46
  • Monako 2011 47
  • Monako 2011 49
  • Monako 2011 50
  • Monako 2011 51
  • Monako 2011 60
  • Monako 2011 62
  • Monako 2011 66
  • Monako 2011 67
  • Monako 2011 73
  • Monako 2011 74
  • Monako 2011 77
  • Monako 2011 78
  • Monako 2011 80
  • Monako 2011 82
  • Monako 2011 89
  • Monako 2011 92
  • Monako 2011 93
  • Monako 2011 94
  • Monako 2011 96
  • Monako 2011 98
  • Monako 2011 100
  • Monako 2011 103
  • Monako 2011 104
  • Monako 2011 115
  • Monako 2011 120
  • Monako 2011 123
  • Monako 2011 124
  • Monako 2011 125
  • Monako 2011 126
  • Monako 2011 129
  • Monako 2011 136
  • Monako 2011 138

Po zwiedzeniu Florencji, jesteśmy po drugiej stronie włoskiego kozaka w okolicach Rimini. Krótki wypoczynek po długiej jeździe na plaży w Riccione, ale pogoda znów zaczyna się psuć. Pojawiają się chmury i decydujemy się na wypad do San Marino. Niestety gdy dojeżdżamy na wzgórze, na którym mieści się stolica San Marino zaczyna padać.

W płaszczu przeciwdeszczowym ruszam z aparatem w miasto.Muszę dodatkowo chronić lustrzankę przed kroplami deszczu. Windą wjeżdżam wyżej, kolejną jeszcze wyżej i jestem pod zamkiem. Przechadzam się wąskimi uliczkami między kroplami deszczu pośród warownych murów. Od baszty do wieży, od zamku do katedry, a potem znów w kierunku kolejnej twierdzy. Musi tu być piękny widok na okolicę, ale teraz widać tylko deszczowe chmury. Tak myślę sobie, że to zabytkowe, warowne miasto-państwo nabiera w tej deszczowej pogodzie innego uroku, ale jednak chyba chciałbym tu kiedyś wrócić w słoneczny dzień. Jak na dziś wracam do auta kompletnie przemoczony, ale z kolekcją ciekawych zdjęć i garścią niezapomnianych wrażeń, których mi nikt nie odbierze.

  • San marino 2011 01
  • San marino 2011 08
  • San marino 2011 10
  • San marino 2011 13
  • San marino 2011 14
  • San marino 2011 17
  • San marino 2011 18
  • San marino 2011 21
  • San marino 2011 24
  • San marino 2011 31
  • San marino 2011 33
  • San marino 2011 34
  • San marino 2011 37
  • San marino 2011 47
  • San marino 2011 48
  • San marino 2011 49
  • San marino 2011 51
  • San marino 2011 55
  • San marino 2011 60
  • San marino 2011 64
  • San marino 2011 66
  • San marino 2011 69
  • San marino 2011 75
  • San marino 2011 78
  • San marino 2011 79
  • San marino 2011 82
  • San marino 2011 84
  • San marino 2011 95
  • San marino 2011 98
  • San marino 2011 99
  • San marino 2011 101
  • San marino 2011 102

W drodze powrotnej zwiedzamy jaskinię Postojną w Słoweni, zaglądamy też do Ljublany i Mariboru. Pogoda jednak nie sprzyja plażowaniu nad Adriatykiem, ale ryzykujemy odbicie do Chorwacji na Istrię. Okazuje się że to był dobry zwrot, bo zanim tam dojeżdżamy znów wychodzi słońce i cały dzień spędzamy nad skalistym wybrzeżem snurkując. Dużo krabów, mątwa i stadka rybek to dla nas nagroda za niektóre niewygody podczas życia w aucie. Przez Austrię, Słowację i Czechy wracamy do kraju. Zmęczeni, ale dumni, że udało nam się w ten "szalony" - według niektórych - sposób zwiedzić pół  Europy.

Zatrzymywaliśmy się wyłącznie na parkingach przy autostradach i przy plażach, czasem gdzieś przy drodze jak już nie miałem siły prowadzić. Całą drogę kierowałem sam, ale to lubię. Kiedy chcieliśmy, to się zatrzymywaliśmy. Kiedy nam się chciało jeść to jedliśmy. Gdy nam się znudziło plażowanie, jechaliśmy na zwiedzanie. Gdy znudziły nam się miasteczka, jechaliśmy nad morze, jeziora lub w góry.  Woność w najczystszej postaci. Spokój, którego szukamy na co dzień. Mnóstwo nowych miejsc, ludzi, smaków, krajobrazów, kultura, architektura, historia...Najlepsza lekcja nie tylko dla gimnazjalisty, ale także dla faceta świeżo po 40-tce.

Osiągnęliśmy wszystkie nasze cele, 5 małych krajów i przy okazji 10 innych. Ale przecież podobno nie liczy się cel tylko droga...

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. lmichorowski
    lmichorowski (17.09.2013 21:21)
    Bardzo fajna podróż i relacja. Szkoda, że zabrakło Wam czasu na odwiedzenie Watykanu - byłyby wszystkie kontynentalne "maluchy". Pozdrawiam.
  2. wojpok
    wojpok (25.02.2012 23:37) +1
    Gratuluję wycieczki. Na razieobejrzałem Andorę, ale do pozostałych wrócę niebawem. Pozdrawiam
  3. kielec
    kielec (08.09.2011 23:28)
    nie takie rzeczy się robiło za jednym razem :)
  4. przedpole
    przedpole (08.09.2011 21:22) +1
    Ja też wyjeżdżałem równolegle poza Europę i wewnątrz niej.Jesteś już blisko finału.Swoją drogą w jednym roku będzie Ci trudno zrobić te trzy kraje .Ale życzę.
  5. kielec
    kielec (08.09.2011 14:44)
    przedpole, byłem na Bałkanach przez miesiąc w zeszłym roku, w tym także w Albani i Kosowie. W Bośni byłem w 2002 roku. W Rsoji w tym roku w kwietniu. Niestety musiałem odwołać wyjazd do Białorusi ze względu na problemy z wizą więc na przyszły rok do europejskiego kompletu zostaje: Białoruś, Mołdawia i Islandia.
  6. przedpole
    przedpole (08.09.2011 13:29) +1
    A Albania,Bośnia i Hercegowina,Rosja ? Byłeś? Jeżeli tylko Mołdawia i Islandia, to już tuż,tuż.Pozdrawiam
  7. kielec
    kielec (28.08.2011 0:51)
    przedpole, jak pisalem wczesniej zostawilem sobie na przyszly rok Moldawie i na deser Islandie, teraz planuje dalsze podroze ;)
  8. przedpole
    przedpole (24.08.2011 16:47)
    A ile zostalo Ci krajów europejskich? Teraz to już chyba niewiele.
  9. iwonka55h
    iwonka55h (22.08.2011 19:53) +1
    Fajna podróż, też lubię takie bycie w drodze. Gratuluję pomysłu.
  10. kielec
    kielec (22.08.2011 17:18)
    aggie_2010, musisz spóbować, o ile to jest auto typu Chrysler Voyager, gdzie można rozłożyć podwójny materac i prawie stanąć przy przebieraniu się to nie jest tak źle jak chociażby codzienna walka z mokrym namiotem ;)
  11. pt.janicki
    pt.janicki (18.08.2011 22:44) +1
    ...może to i dobrze, że nikt Was po drodze nie zaadoptował ... :-) ...
  12. kielec
    kielec (18.08.2011 22:21) +1
    byłem w Watykanie w 2002, a na Malcie tydzień temu - relacja jest już na Kolumberze ;)
  13. przedpole
    przedpole (18.08.2011 20:52) +1
    Ładna podróż.Mnie zobaczenie wszystkich liliputów zajęło ponad 17 lat, a nie 17 dni,jak Tobie.Z tym ,że do pełnej lilipuciej "korony" brak Watykanu i Malty ,która jest mniejsza od Luksemburga i Andory.Też lubię takie przekrojowe wyprawy..Kiedyś autem wybrałem się do Portugalu,co zajęło mi prawie miesiąc.Gratuluję podróżyi pozdrawiam.
  14. kielec
    kielec (18.08.2011 18:32) +1
    neiven, na pewno chciałbym wrócić do San Marino w ładną pogodę... pewnie też wybiorę się kiedyś na dłużej na południe Francji więc Monako też odwiedzę, by wejść do kasyna i przechulać resztę kasy która mi zostanie ;)
  15. czadnik
    czadnik (18.08.2011 12:00) +3
    Bycie w drodze - to jest, to co najważniejsze :D
    Gratuluję ambitnej podróży.
  16. neiven
    neiven (18.08.2011 10:23) +5
    Wspaniały pomysł na podróż!
    Jak na 17 dni to niezłą ilość miejsc udało się Wam odwiedzić. Mimo, że jestem raczej zwolenniczką zwiedzania jednego miejsca dłużej, a w miarę dokładnie, to taki "objazd" po wielu krajach w ciągu jednej podróży ma jednak taki plus, że można (przynajmniej mniej więcej) ocenić, gdzie warto wrócić na dłużej kolejnym razem i łatwiej dostrzec różnice między poszczególnymi miejscami...
    Ciekawa jestem, który z tych małych krajów spodobał się Wam się najbardziej, zrobił największe wrażenie...
kielec

kielec

Tomasz Kosiński
Punkty: 100970