Podróż Chiny 2010 kulinarny raj
Odwiedzając Chiny w 2009 roku poniosłam kulinarna klęskę!
Po tygodniu spędzonym w Pekinie, nie mogłam już patrzeć na chińskie jedzenie, a wszędobylski zapach kolendry kojarzył mi się ze wszystkim, tylko nie z rozkoszami podniebienia.
Trochę lepiej było później na południu Chin – w Yangshuo znowu odkryliśmy fantastyczne smaki. Ale to była raczej kuchnia tajska. Podążając naszym szlakiem kulinarnym w 2009 wyglądało to jak wielka reklama KFC w Chinach… W 2010r było inaczej!
Ten wpis to tak naprawdę próba rehabilitacji… Z dedykacją dla smyczka1974 i s.wawelskiego :)
To że w całej Azji warto jeść na ulicy - chyba nie muszę nikogo przekonywać. Oczywiście czasem warto włączyć rozsądek, ale tak naprawdę jedzenie w barkach na ulicy jest bezpieczne i bardzo smaczne.
Oprócz pierożków na parze, inne uliczne przekąski to słodkie ziemniaki, lub tak jak w Zakazanym Mieście – magiczne pudełko!
Z przebojów ulicy dla mnie na pierwszym miejscu są bułeczki/pierożki na parze z przeróżnymi nadzieniami.
Do śniadaniowych hitów mogę też zaliczyć wielkie naleśniki na ostro które bardzo często spotykaliśmy w Szanghaju.
Przestawienie się na takie śniadania ma też duży plus finansowy – pierożki kosztują 0,5 – 2Y, a za bułkę (coś w stylu naszej drożdżówki) w klonie europejskich piekarni trzeba zapłacić 5- 6 Y. Nie mogę nie wspomnieć o wprawdzie dość europejskiej piekarni 85st – ale za to z jaką dobrą i tania herbatą jaśminową i kawą! Nie odważyliśmy się jednak skosztować herbaty z solą morską.
Z miejsc które mogę polecić po tym wyjeździe to przede wszystkim fantastyczne restauracje w Pekinie.
Jedna w hutongach – niestety nie mam angielskiej nazwy – ale mam zdjęcia! Szukajcie a znajdziecie.
Dla ułatwienia dodam że jest to równoległa uliczka do Qianmen Dajie (czyli tej odbudowanej ulicy na przedłużeniu Placu Tiananmen). Fantastyczne jedzenie – różnorodne smaki i świetnie przyrządzone – min. kurczak w sezamie, świetny bakłażan i tofu! Ceny 14- 38Y.
Ogólnie w hutongach często udaje się wynaleźć fajne jedzonko.
W Pekinie często jedliśmy w restauracji najbliżej naszego hostelu (Sunrise Hostel) – na ulicy Nanheyan Dajie.
Restauracja ta słynie z pierożków i zawsze są one robione na świeżo na oczach klientów! Ceny ok 10Y za 10 pierożków (polecam z pieczarkami i tofu, nie za bardzo wychodzą im te z owocami). Są też oczywiści inne dania - min. bardzo dobra potrawka na gorącym półmisku.
Jak Pekin to też Kaczka Po Pekińsku. Adam i Ania bardzo się napracowali i wynaleźli najlepsze miejsce w całym Pekinie! Restauracja jest na terenie parku Ritan – Xiao Wang’s Home Restaurant (2 Guanghua Dongi).
Więcej o restauracjach w Pekinie polecam przeczytać TUTAJ
Z pekińskich hitów nie spróbowaliśmy kociołka z gotującym się rosołem w którym przyrządza się samemu potrawy, ani też nie skusiły nas przysmaki na nocnym bazarze na ulicy Dong’anmen.
Sklepy spożywcze oferują oczywiście zupełnie normalne potrawy – podobnie jak w Europie.
Ale czasem warto zaglądnąć do typowo chińskiego sklepu gdzie – zapewniam – niewiele znajdziecie “normalnych” produktów. Taki jeden – ogromny, widzieliśmy w Szanghaju na Nanjing Dong Lu.
Inne mocno egzotyczne jedzonka to przeróżne podroby dostępne też w naszej ulubionej sieci “Kacze Dzioby” i lokalne smakołyki – takie jakie widzieliśmy w Qiubao.
Króla zapachów obrzydliwych – kiszonego tofu – nie mam na zdjęciu. Nie dodałam “niestety” – na samo wspomnienie -brrr i fuj!
Chińczycy mają obsesje na punkcie świeżości jedzenia.
Normalne jest więc, że przed restauracjami wystawiane są pojemniki z żywymi owocami morza czy też akwaria z żywymi rybami.
Niezmiennie zachwycały mnie niespotykane u nas warzywa i owoce!
W Szanghaju jedliśmy często pierożki na parze i odwiedziliśmy wegetariańską restauracje. A najbliżej mieliśmy do restauracji zaraz przy naszym Hostelu Phoenix.
Często odwiedzaliśmy też sieciową restauracje Ajisen Ramen, a Babela’s Kitchen zaskoczyła nas pyszną japońską pizzą i brakiem pałeczek (bo jak tu jeść pizze pałeczkami…)
Jedno z najmilszych wspomnień kulinarnych wiąże się z wycieczka do Chengde. Przewodnik podpowiedział nam restauracje Dongpo z kuchnią syczuańską (nazwa po chińsku jest w przewodniku).
Są takie dwie restauracje – jedna zaraz na przeciwko dworca (dużymi z akwariami w oknach – w niej byliśmy), i przy Xiao Nanmen (Małej Bramie Południowej). Przyszliśmy tam dość późno, przed zamknięciem. Jak tylko dostaliśmy zamówione dania – zaraz cała obsługa kuchni wyległa i siadła przy sąsiednich stolikach do późnej kolacji. Niesamowicie to wyglądało.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Nie wiem jak to się stało, że ta kulinarna podróż uciekła mojej uwadze, noi i ta piękna dedykacja - bardzo dziękuję i czuję się bardzo wyróżniony i z wrażenia zarumieniony :-)
-
Wow... ale smakowita podróż... aż się rozmarzyłem :) Wiem, że nie wyglądam na takiego co lubi jeść ;P ale marzy mnie się właśnie taka azjatycka kuchenna wyprawa :) Z tymi wszystkimi rozmaitościami, przyprawami korzennymi i różnej innej maści, pełna zapachów, od których żołądek krzyczy: jeść! jeść! do pełna! :D Nie ukrywam, że z czystej ciekawości spróbowałbym chętnie tych wszystkich robali :)
Teraz to wtrząchnąłbym na śniadanie takiego właśnie pikantnego, wielkiego naleśnika.. :D
Świetnie, Kasiu :) Zazdroszczę :D
Pozdrawiam, smacznego :))
K. -
fajnie opisalas, i niezle ujecia... prawda Chiny to raj dla smakoszy..ktos kto lubi probowac i kocha jadlo to szaleje w Chnach. Ja za kazdym razem jak lece do Chin, wracam zakochany w kuchni jeszcze bardziej...smacznie, zdrowo i nawet piwo maja dobre .
-
Nie skorpiny nie. :) Owady też nie! :)
-
bARdzo smakowita podróż. Zazdroszczę. Ciekaw jestem czy próbowaliście skorpionów i podobnych owadów.
Pozdrawiam, bARtek -
Hmmm - no nie do końca... Trochę też zwiedzaliśmy... na tyle dużo jednak, zże po tych dwóch tygodniach miałam ochotę na jakieś słodkie lenistwo na plaży ;)
-
Czyli - nic tam nie robiliście innego tylko jedliście! Ale superaśnie! :)
-
bardzo smaczna podróż :) jeszcze do niej wrócę, ale po posiłku :)
-
To czas najwyższy na śniadanko!!!!
-
Chiny od kuchni :) Jak zwiedzać, to tylko z pełnym brzuszkiem :)