2010-03-11

Podróż Koya-san, Japonia

Opisywane miejsca: Kōyasan
Typ: Blog z podróży

Zaledwie 50 kilometrów na południe od Osaki, a wystarczy by oderwać się od wielkomiejskiego pędu japońskiej metropolii.

Koya-san, grupa gór, która stała się jednym ze świętszych miejsc w Japonii i ośrodkiem buddyjskiej sekty Shingon, staje się  popularnym celem turystów zachodniego kręgu kulturowego, m.in. przez fakt wpisania obszaru na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2004 r.. Dla Japończyków stanowi coś w rodzaju podróży mistycznej. Gdy nasi japońscy znajomi dowiedzieli się, że planujemy tam dwudniową wycieczką z Osaki, pytali w jakiej intencji się tam wybieramy.

Intencją była zwykła turystyczna ciekawość, przygoda i chęć spędzenia noclegu w świątyni, uczestnictwo w porannej modlitwie, oglądanie obrządku „od kuchni”. Uroku całej przygodzie dodawał fakt, że plan podróży wypadł na grudzień. W górach Koya nie jest wtedy ciepło a japońskie budownictwo nasuwa na myśl papierowe ściany. Przygotowaliśmy się zabierając dodatkową parę rajtuz :), bluzę i śpiwór ale mnisi nie dali nam zmarznąć. Piecyki kokatsu pod stolikiem i bardzo ciepła pościel dawały komfort spania i przebywania w pomieszczeniu. Jednak kąpiel sobie odpuściliśmy. Rozebrać się i do tego polewać wodą co prawda ciepłą, to już zadanie dla morsów. Na szczęście toaletka miała podgrzewane siedzenie :).

Właśnie ów nocleg w świątyni, shukubo, stał się dla nas główną atrakcją. Jest ich tu ponad 50, wszystkie prowadzone przez mnichów, dają namiastkę mieszkania w dawnym japońskim stylu, z ogrodem obok. Niektóre świątynie oprócz modlitw, dają możliwość uczestniczenia także w codziennych pracach mnichów.

Na miejscu, w Koya-san, musieliśmy być do osiemnastej, tak by zdążyć się zameldować i zjeść kolację i nie sprawiać nikomu kłopotu opóźnieniami. W końcu nocleg w świątyni zobowiązuje. O wyznaczonej porze dostaliśmy zestaw miseczek z ciepłym wegetariańskim posiłkiem na bazie tofu i innych smakołyków, z których najłatwiej było rozpoznać ryż :). Ponieważ nasz klasztorek do 21ej miał otwartą bramę, poszliśmy na wieczorny spacer by zrobić pierwszy rekonesans w rejonie Garan, czyli grupie świątyń w zachodniej części miasteczka. Ważne jest by mieć tu jakiś posiłek na wieczór, czy to swój prowiant, czy to wykupioną kolację, bo późnym popołudniem ciężko tu o otwarte sklepy i restauracje.  

Po powrocie miłe zaskoczenie, futony gotowe, pościelone, można leżakować. Klapki należy pamiętać zostawiamy przed progiem pokoju, za papierowymi drzwiami. Natomiast nasze buty przed progiem całego budynku. Do toalety też są inne kapcie. Taki przynajmniej porządek panował w naszym przybytku – Muryokoin, który znalazłam przez Internet i który zarezerwowałam, również tą drogą, między innymi dlatego, że posiada stronę www po angielsku i miało dobre oceny na Trip Advisorze. Jak się nazajutrz okazało, stroną internetową opiekuje się mnich z Niemiec, przebywający wśród zakonników już 9 lat. To może wyjaśniać tak komunikatywną witrynę i ułatwiać przyciąganie kolejnych chętnych na mistyczne przeżycia.

Które nastały już rano o szóstej. Gong wzywał na modlitwę, dobrowolną dla nas. Trwała dobrej półtorej godziny i mnie niestety po godzinie wygonił dym, produkowany intensywnie przez owego niemieckiego mnicha podczas ceremonii ognia. Na obrządek złożyły się śpiewy, modlitwy, zapalenie świec m.in. przez nas turystów. Następnie zaproszono nas i troje japońskich gości na herbatę i słodycze w towarzystwie głowy zakonu, kilku zakonników i m.in. niemieckiego buddysty, który poopowiadał co nieco o Koysan. Po śniadaniu, dla mnie trochę za skromne, około 8ej, udaliśmy się na całodzienne zwiedzanie Koya.  

Najpierw, po umieszczeniu bagażu w lokerze, pojechaliśmy autobusem na Cmentarz Okunoin. To ważny cmentarz w Japoni i jeden z większych. Znaleźliśmy tu nawet sektory koncernów takich jak Panasonic. Spirytystycznym centrum cmentarza, usianego 200 tysiącami kamiennych stup, jest mauzoleum Kobo Daishi, założyciela sekty, która zadomowiła się w Mount Koya już w IX wieku n.e.. Atrakcją główną jest Hol Latarni, gdzie wierni ofiarowują swe lampiony, które nigdy nie są gaszone.

Z drugiej strony miasta należy zwiedzić świątynię Kongōbu-ji. Słynie ona m. in. z XVI-wiecznych malunków szkoły Kano z Kyoto. Jest to także kwatera główna buddyzmu Shingon. Dalej dotarliśmy do Garan, zespołu świątynnego, gdzie nie sposób nie zauważyć wielkiej pomarańczowej Stupy Konpon Daito. Wewnątrz skryte są wielkie posągi Buddy. Warto także zwiedzić muzeum Reihokan, gdzie przechowuje się wiele cennych pamiątek często z bardzo odległych okresów historii Japonii. Jak w każdej świątyni czy muzeum musieliśmy ściągać buty. W grudniu było to szczególnie dokuczliwe. Jednak już po powrocie do Osaki, która jest dobrą bazą wypadową na wyprawy w góry Koya moje stopy wróciły do normy :).    

Najłatwiej dostać się do Koyasan z Osaki, ze stacji Namba. Końcową stacją jest Gokurakubashi, gdzie łapiemy kolejkę w góry. Przejazd około 5 minut a następnie autobus, który zwozi nas do miasta.  

  • w shukubo
  • kolacja
  • w shukubo
  • poranna modlitwa w shukubo
  • ogród w shukubo
  • spotkanie przy herbacie
  • Cmentarz Okunoin
  • Kongobu ji
  • mnisi w Garanie
  • Mnich w Koya

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. aniam81
    aniam81 (20.03.2010 12:16) +1
    Dolaczam do grona spragnionych kolejnej czesci relacji :))
  2. ye2bnik
    ye2bnik (15.03.2010 12:54) +1
    jeszcze, jeszcze...! :)
  3. lmichorowski
    lmichorowski (13.03.2010 16:17) +1
    Podzielam opinie poprzedników i czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam.
  4. zfiesz
    zfiesz (11.03.2010 22:49) +1
    ciekawie i konkretnie. dobry kolumberowy debiut!:-)

    a zajrzałem tu w zasadzie przpadkiem, bo do japonii jakoś mi nie po drodze, ale jestem świeżo po obejrzeniu "departures" ("okuribito") yojiro takity i jak to zwykle po dobrych filmach bywa, zwracam uwagę na wszystko, co może się w jakikolwiek, nawet najluźniejszy sposób, z nimi łączyć:-)

    i film, i relację (jeśli mnie ktoś spyta;-) gorąco polecam;-)
  5. zipiz
    zipiz (11.03.2010 21:28) +1
    również witam serdecznie... ciekawie piszesz... interesujące zdjęcia... nic tylko czekać na kolejne fotorelacje :)
  6. sagnes80
    sagnes80 (11.03.2010 16:32) +1
    Witaj Olu na Kolumberze :) bardzo ciekawa relacja!!! pozdrawiam!
  7. s.wawelski
    s.wawelski (11.03.2010 16:20) +1
    Wrocily moje wlasne wspomnienia... :-) Koya-san wspominam jako jedno z najciekawszych miejsc w Japonii. Domyslam sie, ze dolozysz wiecej odcinkow ze swojej podrozy po Japonii :-)
  8. mj1945
    mj1945 (11.03.2010 15:17) +1
    proszę o dodanie zdjęć