Zobaczyłam na głównej "spadochrony" i rozmarzyłam się troszkę...zaraz potem przypomniało mi się, że też je mam - oto one.
Otóż - pewnego słonecznego (choć nieco zimnego) teneryfijskiego popołudnia siedziałam na plaży w Punta del Hidalgo (jednej z moich ulubionych na Teneryfie) delektując się bardzo dobrą lekturą i gdy już zamierzałem udać się do domu pojawili się oni - paralotniarze, glajciarze (jakkolwiek ich zwać) i już nie mogłam odejść ot tak...echhhh...wspaniały widok, wspaniałe miejsce, wspaniałe wspomnienia :]