2009-10-12

Podróż Australia

Opisywane miejsca: (2253 km)
Typ: Album z opisami

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. marek55
    marek55 (23.02.2013 5:12)
    Moim zdaniem relacja bardzo nieprawdziwa. Przeczytalem "od deski, do deski" i az oczy wyszly mi ze zdumienia. Rozumiem, ze taka relacja jest z definicji subiektywna, ale jesli tak malo sie widzialo i przezylo, to osobiscie nigdy nie zdecydowalbym sie wydac zadnej opinii. Po pierwsze Sydney. Byles na King Cross, a nie w Kingstone...to jednak ladnych pare kilometrow roznicy i zupelnie inny swiat. Z tej perspektywy to jak ocenianie Amsterdamu poprzez pryzmat dzielnicy czerwonych latarni. To wprawdzie czesc tego miasta, aczkolwiek bardzo mala czesc. Uliubiona przez beckpackerow, gdyz bedac w granicach scislego centrum Sydney ceny nie sa wysrubowane...i to juz samo w sobie powinno wywolac podejrzenie,
    Bondi , czy Manly Beach to plaze bedace miejscami spotkan miejscowej mlodziezy, ale jako plaze do wypoczynku, a tym bardziej z estetycznego punktu widzenia sa absolutnie najgorszymi w Sydney. Generalnie czym dalej na ponoc miasta, tym plaze piekniejsze, niezatloczone, przyjemniejsze do posiedzenia. Ogolnie przepiekne sa w Sydney male plaze, ktorych jest tu spora ilosc, zas duze - Bondi, Manly, czy Cronulla polecam wylacznie imprezowiczom.
    Sydney z uwagi na swoje polozenie geograficzne jest niezwykle trudne do poruszania sie. Miasto zdaniem wielu koneserow podrozy ( moim rowniez) to bezwzglednie najpiekniejsza metropolia swiata. Rzecz tylko w tym, ze aby pisac cokolwiek o niej, trzeba tu troche pojezdzic. Na terenie miasta znajduja sie 2 parki narodowe i kilka sporych rezerwatow...to juz o czyms swiadczy.
    Zeby jednak zobaczyc Sydney koniecznie trzeba miec jakis wlasny srodek transportu...i jesli to mialby byc rower, to wymaga sporo czasu. Polecam kazdemu przejechanie zwlaszcza wzdluz polnocnego wybrzeza miasta...gwarantuje, ze zakochacie sie w tym miejscu. Jesli dodatkowo przejedziecie droga wzdluz Pittwater i Coal and Candle Creek, milosc bedzie juz dozgonna.
    Blue Mountains...czy chociaz na moment nie przyszlo Ci do glowy, aby wyjechac poza Echo Point i Scenic Park? Trzeba przejechac kawalek dalej - na szutrowa droge na Razorback, albo nad Royal Canyon obok Blackheath, czy tez jeszcze dalej w kierunku Wiseman Ferry. Te gory pomimo swojej bliskosci od Sydney sa wrecz nieprawdopodobnie dzikie, a opiniowanie o nich na podstawie tych dwoch punktow, ktore wymienilem na wstepie, jest jak pisanie o Tatrach, ktore widzialo sie tylko z Gubalowki i bylo jedynie na Kasprowym . Obraz rowniez bedzie zniechecajacy.
    Cairns nie jest w zadnej mierze az tak paskudne, jak opis powyzej. Wielu turystow marzy o plazach w tym miejscu, ale prawda jest taka, ze miasto powstalo na miejscu mangrowego lasu i nie ma na swoim terenie zadnych plaz. Natomiast na promenadzie nadmorskiej wybudowany jest kompleks basenow darmowo udostepnionych wszystkim chetnym.
    Wyjazd z miasta w kierunku polnocnym ( na Port Douglas) gwarantuje plaze, ktore nawet najwiekszym malkontentom zatrzymaja dech w piersiach. Zachodnie czesci miasta, te wchodzace juz w gory ( jak na przyklad Caravonica) zapewniaja widoki dla jakich mozna umierac :)
    Kuranda to cudna, nieprawdopodobnie czysta , malenka miejscowosc. Calosc tonie w ogromnejj ilosci kwiatow. Obok jeden z najbardziej spektakularnych wodospadow kontynentow - Barron Falls. Pamietac jednak nalezy, ze spektakularnosci nadaje mu ilosc wody, a to zobaczyc mozna zwlaszcza w porze mokrej. Kuranda otoczona jest pierwotna dzungla. Miejscowosc lezy wysoko w gorach i zarowno z uwagi na swoje polozenie, jak i obecnosc lasu , ma zdecydowanie nizsza temperature , niz niziny na wybrzezu. Okolo 30 km od Kuranda znajdziecie Davis Creek - przepiekny potok z wielkim wodospadem i naturalnymi basenami na samym skraju przepasci, pozwalajacymi na jednoczesna kapiel, picie szampana i podziwianie wspanialego widoku.
    W okolicach wiele tez plantacji kawy i herbaty, ametystowych jaskin, gigantycznych fikusow, malowniczych wodospadow i jezior.
    Jesli chcecie zobaczyc prawdziwa Australie, musicie uciekac z miast. Miasta - niektore naprawde bardzo ladne, sa jednak pewnym "przedluzeniem" Europy. Prawdziwa Australia to outback, ale to juz wymaga wlasnego srodka transportu.
    Relacja powyze jto nie "subiektywna" opinia, ale jakies krzywe zwierciadlo, bardzo niewiele majace wspolnego ze stanem faktycznym. Przykro mi, ale pod tym wzgledem jest tu bardzo kiepsko.
    Na plus nienajgorsza fotorelacja.
    Pozdrawiam!
  2. traveluk
    traveluk (07.07.2010 0:19)
    Niestety, tak sie skalda , ze loty do Chile sa zawsze drogie, na pewno wplyw ma na to mala ilosc przewoznikow ktorzy lataja do Santiago, a przeloty do Australii z roku na rok robia sie tansze. Od kiedy AirAsia zaczela latac do Londynu, mozna poleciec do Sydney za rozsadne pieniadze z przesiadka np w Kuala Lumpur. Ja lecialem rok temu z Londynu z BA, za 600 euro, wlaczajac w ta cene przeloty po Australii, z Sydney do Cairns i z Cairns do Melbourne. Natomiast do Chile nigdy nie znalazlem tanszego biletu niz 830 euro.
  3. czarny.pol
    czarny.pol (06.07.2010 20:01)
    nie wiedziałem że wyjazd do Chile jest droższy az dwa razy od Antypodów. A nie trafiłeś przypadkiem na dzikie kangury?
  4. kanguria
    kanguria (03.04.2010 20:06)
    Tak, popieram, Melb jest p[o prostu fantastyczne :) Dzięki za mile wspomnienia :)
traveluk

traveluk

lukasz
Punkty: 37464