2009-09-21

Podróż Kraj Miliona Słoni, czyli szlakami Rambo cz.2

Opisywane miejsca: Laos, Ban Nakasang, Luang Prabang, Vang Vieng, Vientiane (516 km)
Typ: Album z opisami

Laos w dużej mierze pokrywają i dżungla i góry jednocześnie, więc mając na jego zwiedzanie zaledwie 10 dni szybko przestaliśy myśleć o zapuszczaniu się w odleglejsze rejony. To jeden z najbiedniejszych krajów świata, wciąż zbierający się po wydarzeniach ubiegłego wieku. Mało kto kojarzy ten kraj z wojną w Wietnamie, chociaż to w jej wyniku Laos, w przliczeniu na liczbę mieszkańców, stał się najbardziej zbombardowanym krajem świata. Pomimo to ludzie są niezwykle pogodni i otwarci, a życie toczy się równie niespiesznie, jak nurty potężnego Mekongu.

Bez większych problemów przejechaliśmy granicę kambodżańsko - laotańską i wczesnym południem dotarliśmy na sielankową wysepkę Don Deth w rejonie zwanym Krainą Czterech Tysięcy Wysp. Cudowna atmosfera i niskie ceny przyciągają wielu plecakowców, wiec w miejscu bez dróg, elektrycznością z generatorów wyłącznie w godzinach między 18 a 22, jest za to dostęp do internetu, pełny zasięg GSM, i obowiązkowo stoły do bilardu...

Popołudnie spędziliśmy na błogim nic-nie-robieniu, po prostu bujając się w hamakach i obserwując jak rybacy rzucają sieci w świetle zachodzącego słońca. Cykady uspakajały się wraz z nastającą nocą, a moskity chmarami wyruszyły na łowy...

Następnego dnia rano pojechalismy nad potężne wodospady, którymi przelewa się więcej wody niż w Niagarze, a po południu wynajeliśmy rowery i objechaliśmy drugą z bliźniaczych wysp - Don Khone. Z południowego krańca można łódką podpłynąć bliżej siedliska rzadkich delfinów rzecznych, które (z daleka, ale zawsze) widać gdy wynurzają się by nabrać powietrza. Ten odcinek rzeki leży na granicy z Kambodżą i nie można swobodnie uganiać się za tymi ssakami, ale to zapewnie i lepiej.

Pomimo spartańskich warunków jedzenie było pyszne. Bazuje na standardowych azjatyckich pomysłach i smakach, ale z delikatnym wpływem kuchni francuskiej. Nie rozczaraowałam się również laotańskimi mlecznymi koktajlami. Już w Kambodży przestałam obawiać tych napojów, a smak ananasowego lhasi czy szejka na zawsze pozostanie pamiątką z Indochin.

  • Mekong, Laos
  • Mekong, Laos
  • Mekong, Laos
  • Don Khone, Laos
  • Don Deth, Laos
  • Don Khone, Laos
  • Don Khone, Laos
  • Don Khone, Laos
  • Don Deth, Laos
  • Don Deth, Laos
  • Don Deth, Laos
  • Ban Nakasang, Laos
  • Pakse, Laos

Lao Airlines traktuje podroż "dwuodcinkową" bardzo dosłownie... Lecąc z Pakse do Luang Prabang mieliśmy przesiadkę w Vientiane. Wysiedliśmy z samolotu, odebraliśmy bagaże, przeszliśmy do sali obok, ponownie nadaliśmy bagaże i... wróciliśmy do dokładnie tego samego samolotu!

Ta dawna stolica Losu pełna jest uroczych, kolonialnych willi. To w połączeniu z rzeźkim, górskim klimatem przywołały mi na myśl skojarzenie z... alpejskimi wioskami!

Jak przystało na centrum religijne kraju, również zagęszczenie buddyjskich świątyń i klasztów jest ogromne. Część z nich pochodzi jeszcze z XIV wieku, ale trzymają się całkiem dobrze. Miasto pełne jest mnichów, którzy codzień rano obchodzą ulice zbierając jedzenie. Na głównej ulicy przerodziło się to w turystyczne przedstawienie, a lokalne kobiety skupiają się wyłącznie na sprzedaży ryżu turystom. Jdnak trochę bardziej na uboczu można zauważyć, że zwyczaj ten jest wciąż kultywowany, a mieszkańcy wzbogacją dietę mnichów bardziej pożywnymi batonikami.

W centrum miasta Francuzi wybudowali pałac dla laotańskiej rodziny królewskiej. Wygląda dość skromnie i ma niewiele wspólnego z lokalną architekturą. We wnętrzach wystawione są dary od innych narodów. Znalazlł się nawet "Szczerbiec" wyglądający trochę jak z cepelii...

Wybierając się w ten rejon świata w okolicy Bożego Narodzenia mieliśmy nadzieję uciec od komercyjnej atmosfery świąt - nie całkiem się to udało, bo ulice przyzdobiono świątecznymi dekoracjami, w barach i restauracjach stały choinki (lub lokalne substytuty), a kelnerzy biegali w czerwonych czapeczkach. Sabaidee, Merry Christmas... Nasza kolacja wigilijną składała się z grillowanej ryby, świeżego ciasta owocowego i wyśmienitego Lao Beer.

  • Luang Prabang, Laos
  • Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos
  • Luang Prabang, Laos

Luang Prabang to również dobra baza wypadowa na krótkie wycieczki. Warto załatwić wszystkie na początku pobytu, gdyż nie są organizowane codziennie, a miejsca szybko się zapełniają. 

Na początek postanowiliśmy bliżej zapoznać się z laotańskimi olbrzymami. Słonie wciąż żyją tam na wolności, ale coraz częściej wchodzą sobie z ludźmi w drogę. Próbuje się chronić ich siedliska, a rolnikom wypłaca rekompensaty za zniszczenia. W kilku miejscach można wybrać się treking, ale szansa spotkania tych niezwykłych zwierząt w naturze jest raczej mała. Wybraliśmy się więc tylko na krótką przejażdżkę po dżungli. Jedna z organizacji wykupuje słonie zbyt stare do dalszej pracy przy wycince drzew - wożąc turystów zarabiają na swoje utrzymanie i leczenie. Trochę się wahaliśmy, czy to nie jest wyłącznie chwyt marketingowy, ale uśmiechnięte, bystre oczka upewniły nas, że nie jest im źle.

Innego dnia wybraliśmy się łodzią do jaskini wypełnionej tysiącami posażków Buddy. Cena jaką sobie życzą przewoźnicy jest dość wysoka, więc warto poczekać, aż uzbiera się większa grupka chętnych. Muliste wody Mekongu płyną przez niezwykle gęstą, soczystą dżungę. Po dotarciu do celu zostaliśmy otoczeni grupka brudnych maluchów "sprzedających" ledwie żywe ptaki w maleńkich klatkach (ich uwolnienie ma przynieść szczęście). Nawet kambodżańskie dzieciaki na to nie wpadły... 

Można też zrelaksować się w pobliskich seledynowaych wodospadach. W porze suchej nie są tak imponuące jak w deszczowej, ale do kąpieli dużo bezpiecznejsze. Przewodnik uprzedzał nas, żeby nie biegać się w samym kostiumie kąpielowym, tylko owinąć się sarongiem. W rzeczywistości nie było tam żadnych Laotańczków, których możnaby zgorszyć.

  • Laos
  • Laos
  • Laos
  • Laos
  • Laos
  • Wodospady Takse, Laos
  • Wodospady Takse, Laos
  • Wodospady Takse, Laos
  • Wodospady Kwang Si, Laos
  • Nad Mekongiem, Laos
  • Nad Mekongiem, Laos
  • Nad Mekongiem, Laos
  • Nad Mekongiem, Laos
  • Pak Ou, Laos
  • Pak Ou, Laos
  • Pak Ou, Laos
  • Laos
  • Nad brzegiem Mekongu, Laos

Przed podróżą z Luang Prabang do Vang Vieng należy rozważyć zjedzenie dość lekkiego posiłku, czy nawet zabezieczenie się jakimiś lekami na chorobę lokomocyją. Droga przez 7 godzin nieustannie wije się miedzy malowniczymi górami. Niemal wszystkie mijane wioski położone są na stromych graniach, ledwie mieszcząc się po jednej stronie drogi. Ciasne zakręty nie przeszkadzają kierowcom w wyprzedzaniu, ale jakimś cudem unikają wypadków, a przynajmniej gęsta dżungla skrzętnie to ukrywa...

Nasz autobus, pomimo najbardziej "wypasionego" wyglądu nie omieszkał zepsuć się kilka razy. Na domiar złego szyby były pokryte jakimiś paskudnymi powłokami rujnującymi niemal każde zdjęcie (dzięki ci Photoshopie!...)

Vang Vieng jest wyjątkowo popularną, pięknie położoną wioską. W przeciwieństwie do spokojnych wysp na południu Laosu, turystyka przekształciła to miejsce w jedną wielką imprezownię, słynną z barów całodobowo puszczających serial "Przyjaciele" oraz niezwykłymi "tour de bar"... Wieczorami wioska robi się dużo głośniejsza, wiec nocleg warto dostosować do nocnych planów.

Z braku czasu wybraliśmy się na wycieczkę "Vang Vieng Experience", czyli wszystko po trochu - trekking, jaskinie, spływ kajakiem...  Trekking to oczywiście krótki spacerek, mijając kilka wsi górali, zachęconych do przeprowadzki na niziny możliwością częstszych zbiorów ryżu. Jaskinie może nie są imponujące, ale za to mają spore nacieki wapienne wspaniale mieniące się w świetle latarki. Co więcej można wszystkiego dotknąć, popukać, a nawet i ułamać... :-/

Płynąc kajakiem minęliśmy typowych vang-viengovych turystów godzinami unoszących się na dętkach od baru do baru z piwkiem w ręku. Pogoda niestety nie dopisała i zaczął padać deszcz. Na domiar złego ochota na "western style" jedzenie skończyła się gorączką, wymiotami i innymi przykrymi dolegliwościami. Bez żalu wróciliśmy do pysznej lokalnej kuchni.

  • Laos
  • Dorga Nr 13, Laos
  • Dorga Nr 13, Laos
  • Dorga Nr 13, Laos
  • Dorga Nr 13, Laos
  • Dorga Nr 13, Laos
  • Vang Vieng, Laos
  • Vang Vieng, Laos

W Vang Vieng trafiliśmy na dłuższą przerwę w autobusach, więc do Vientiane zabraliśmy się pick-up'em. Zamiast 2 godzin jechaliśmy 4, a momentami na pokładzie było 20 pasażerów. Oczywiście byliśmy jedynymi turystami...

Po drodze mijaliśmy kilka wsi, krórymi przechadzały się dziewczyny w kolorowych strojach ludowych. Niestety, w strasznym ścisku nie dałam rady dokopać się na czas do aparatu...

Sama stolica jest wyjątkowo spokojna, by nawet nie rzec - nudna... To po prostu maleńka mieścina, bez specjalnego uroku. Góruje nad nią złota pagoda, a na środku głównej alei w stylu Pól Elizejskich stoi betonowy Łuk Triumfalny. Całe szczęście, że przeznaczyliśmy na stolicę tylko kilkanaście godzin, bo czas spędzony w Luang Prabang był o wiele lepiej spożytkowany...


Z drugiej strony żal nam było opuszczać ten kraj. Nie poświeciliśmy mu uwagi na jaką zasługuje. Ledwie zaczęliśmy się wyciszać w tej cudownej scenerii, wśród tych pogodnych, a już trzeba było ruszać do hałaśliwego, zatłoczonego Wietnamu i znów opędzać się od naganiaczy wyłapujących każdego białego z plecakiem...

  • Vientiane, Laos
  • Vientiane, Laos
  • Vientiane, Laos
  • Vientiane, Laos
  • Vientiane, Laos

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. jolantas1955
    jolantas1955 (29.09.2013 17:35)
    Będę tam w listopadzie:) Juz sie cieszę!
  2. turysta1310
    turysta1310 (24.12.2012 8:23)
    Piękne zdjęcia i wspaniała podróż. Wybieram się w styczniu do Laosu.

    Wesołych Świąt i spaniałych podróży w Nowym Roku.

    Pozdrawiam tadek
  3. kuniu_ock
    kuniu_ock (21.08.2010 23:05) +1
    :) no i elegancko ;)
  4. 2_koty
    2_koty (21.08.2010 22:50) +2
    ależ to miałam to na myśli Kuniu, chociaż wyścig szczurów to chyba tylko wymysł kultury europejsko - amerykańskiej, bo Afryka czy Ameryka Łacińska też jakoś się bez tego obchodzą.
    A bujanie się w hamaku przez nawet jeden cały dzień zanudziłoby mnie na śmierć ;-)
  5. milanello80
    milanello80 (21.08.2010 22:45) +2
    Nie zwalaj na Roberta :) Chyba podobnie to rozumiem. Ludzie nie martwią się tam stopami kredytowymi, inflacjami, krzyżami pod pałacami, całą masą bzdurnych problemów. Dla nich najważniejsze jest by palma kokosowa obrodziła, ryby brały w rzece. Mniej bzdurnych problemow = łatwiejsze życie
  6. kuniu_ock
    kuniu_ock (21.08.2010 22:40) +2
    Ahh, zanim mi wysłało com napisał, Robert już się dopisał. Pisząc "No właśnie to miałem na myśli pisząc, że życie i czas płynie tam zupełnie inaczej." piłem właśnie do tej sielankowatości, "wiejskiego" klimatu.. chociaż szczerze mówiąc troszkę inaczej rozumiem te pojęcia. Bardziej mi chodzi o to, że "czas płynie wolniej" a rzeczywistość, codzienność zupełnie inna jest od tej "zachodniej" rzeczywistości. Nie ma tej gonitwy, wyścigu szczurów itd..
  7. kuniu_ock
    kuniu_ock (21.08.2010 22:28) +2
    No właśnie to miałem na myśli pisząc, że życie i czas płynie tam zupełnie inaczej. Szczerze mówiąc - w takich warunkach bardziej wolałbym iść np na ryby lub przejśc się po lesie za czymś tam, niż bujać się w hamaku. Oczywiście każdy na swój sposób lubi spędzać czas :) Hamak, szejk - jak najbardziej :) Ale dla mnie - najlepiej na koniec dnia, przy zachodzącym słońcu :)
    Wtedy to dopiero relaksik...
  8. milanello80
    milanello80 (21.08.2010 22:26) +2
    Azja, zwłaszcza ta dalsza jej część, ma wszystko czego odwiedzającym potrzeba. Niesamowitą scuściznę kulturową, cudownie zieloną przyrodę, piękne morze, fantastyczną kuchnię, przyjaznych i wiecznie uśmiechniętych ludzi. Podróżuje się tam łatwo i bezpiecznie, o wiele lepiej niż w Afryce czy Ameryce Płd.,
    toteż nie dziwi, że przyciąga spragnionych podziwiania jej piękna turystów.
    No i w końcu, każdy chce się trochę poczuć jak Rambo...
  9. 2_koty
    2_koty (21.08.2010 22:23) +1
    W Laosie dodatkowo wszystko toczy się w "wiejskim" tempie - może w tym tkwi urok tego kraju - pogodni ludzie i sielankowa atmosfera. Nic tylko bujać się w hamaku i popijać ananasowe szeiki...
  10. kuniu_ock
    kuniu_ock (21.08.2010 22:14) +2
    Jest w Azji coś urzekającego... Może to, że życie i czas płynie tam zupełnie inaczej? Może - że ludzie mimo braku "zachodnich luksusów" uśmiechają się o wiele częściej, niż tutaj? Zupełnie inna filozofia, spojrzenie na rzeczywistość..
    Nie dziwię się, że przyciąga tylu turystów.. Naoglądałem się różnych filmów, reportarzy o państwach w Azji, czy chociażby tu - na Kolumberze - wypraw przeróżnych. I w każdym z tych źródeł dopatrzyłem się tego wszystkiego. Przy takim zróżnicowaniu (nie tylko kulturowym, ale i środowiskowym, najróżniejszych miejscach dostępnych tylko tu, czy tylko tam, itd) "wewnątrz Azji" oraz Azja-Zachód nic dziwnego, że zmasowane szeregi spragnionych odpoczynku od codzienności ludzi atakuje Azję..
    ..dlatego właśnie Amerykanie wysłali Rambo akurat tam...
    ;)
  11. milanello80
    milanello80 (21.08.2010 21:14) +2
    Ah ten LAOS !!! Mały biedny kraj, bez nijak specjalnych atrakcji turystycznych, porównując choćby do sąsiadów, a przyciągający masowo złaknionych przygód turystów, głównie backpackerów.
    Podczas moich niedawnych wojaży po Azji płd. - wsch. wielu napotkanych backpackerów jako najwspanialsze miejsce w tej części świata wskazywało właśnie Laos. Podobno ten tkwiący jeszcze w starym reżimie kraj miliona słoni przyciąga swą niesamowitą aurą, wspaniałymi ludźmi. Laos ominąłem z uwagi na deszcze w tym okresie tam panujące, ale zamierzam się tam w stosowniejszej porze, w niedługim czasie, wybrać.
    Wspaniala relacja ze wspaniałego miejsca.
    Pozdrawiam
  12. zfiesz
    zfiesz (19.12.2009 22:22) +2
    nie będę już nudził, że indochiny to nie moja bajka:-) za to tę bajeczkę czyta się bardzo przyjemnie:-)
  13. fiera_loca
    fiera_loca (10.11.2009 0:17) +2
    bardzo ciekawa relacja,gratuluje,no i zdjeciaaaa!!!woow
  14. rebel.girl
    rebel.girl (02.10.2009 20:35) +4
    ech, ech. birma moim marzeniem, laos moim marzeniem, kambodża moim... wietnam...
    świetnie było tam pobyć przez chwilę - dzięki ;)
  15. 2_koty
    2_koty (27.09.2009 21:18) +1
    Już nad tym pracuję
  16. mapew
    mapew (27.09.2009 21:13) +2
    bardzo ciekawe. Teraz wiec kolej na czesc trzecia - Wietnam
  17. sagnes80
    sagnes80 (27.09.2009 18:14) +2
    Duży plusik ode mnie Ewo :) dzięki Twoim relacjom jakoś szybciej mijają dni do wyjazdu do Laosu i Kambodży :) piękne zdjęcia! pozdrawiam!