2014-08-13

Podróż CHORWACJA

Opisywane miejsca: Dubrownik
Typ: Blog z podróży
Aby dotrzeć do Dubrownika musimy wyjechać z Chorwacji i znów do niej wjechać. Północną część kraju od południowej dzieli bowiem Neum należące do Bośni i Hercegowiny - miasto, dzięki któremu to małe państwo zapewniony ma dostęp do Adriatyku. Chorwaci planowali budowę mostu, który zwolniłby turystów z konieczności wyjeżdżania poza Unię, ale projekt upadł, rozmył się i zwinął zanim w ogóle zaczęto go realizować. Tak więc póki co jadąc z północy Chorwacji do Dubrownika trzeba minąć dwa razy bramki graniczne. Nas urzędnicy puszczają zerkając jedynie pobieżnie w paszporty, ale Serbom w samochodzie obok poświęcają znacznie więcej uwagi.


Droga pięknie się wije, czasem zza wzgórza dostrzec można przez chwilę malowniczy Dubrownik - niczym w dobrym trailerze pojawia się on i znika. Nawet z daleka widać, że zwiedzanie tego miasta będzie przeżyciem. Już za chwilę wejdziemy w obrąb murów i zobaczymy osławioną unikatową w skali świata starówkę z - jak podają źródła - zachowanym w pełni układem średniowiecznego grodu. „Ci, którzy szukają raju na ziemi, muszą przyjechać do Dubrownika” - pisał Shaw. Myśląc o tych słowach nie mogę już doczekać się zwiedzania.


Wysiadamy przy wejściu na starówkę. Współczesny świat żegna nas groteskowym wizerunkiem plastikowego loda-olbrzyma. Zaraz wejdziemy w stare mury i odbędziemy niezwykłą podróż w czasie - z dala od samochodów i innych oznak cywilizacji. 


Przechodzimy przez bramę Pile między basztami zwanymi Puncjela i Minčeta - zbudowaną w miejscu, gdzie wysepka Lausa mieszcząca najstarszą część Dubrownika styka się z lądem stałym. W średniowiecznym świecie jako pierwsza wita nas studnia Onofria z XV wieku. Woda wypływa w niej z 16 kamiennych maszkaronów - dziś w zasadzie bardziej cieknie niż wypływa i to niestety nie ze wszystkich rurek, a szkoda, bo według przesądu trzeba napić się ze wszystkich, by spełniły się marzenia. Z drugiej strony, by zapewnić sobie spełnienie jednego konkretnego życzenia - a mianowicie tego związanego z powrotem do Dubrownika - wystarczy wrzucić pieniążek do cembrowiny. Wiele osób już to zrobiło - już po pierwszym rzucie oka na piękną starówkę wcale się im nie dziwię.


Zwiedzanie rozpoczynamy od gotyckiego klasztoru Franciszkanów z XIV wieku. Przechadzając się po jego dziedzińcu dostrzegamy kilka ciekawostek. W jednym z zaułków skrywa się jedna z najstarszych aptek w Europie - otwarta w roku 1317. Można zobaczyć w niej średniowieczne przyrządy alchemiczne i medyczne księgi. W innym zaułku z kolei mieści się jej wciąż działająca siostra - też z wywieszonym zakazem fotografowania mniej lub bardziej dyskretnie łamanym przez turystów.


Patrzę w górę, bo coś tam się rusza. To ekipa restauruje stare malowidła. Dobrze, że ruch pędzli ściągnął mój wzrok, bo przegapiłabym jeszcze jedną ciekawostkę ukrytą w klasztorze: podsufitowe sarkofagi. Okazuje się, że to bogaci mieszczanie zapewniali sobie taki pochówek - obawiając się, że z grobów przy ziemi zbyt łatwo byłoby ukraść cenne przedmioty mające towarzyszyć ciałom w drodze do wieczności.


Wychodzimy z klasztoru i idziemy wzdłuż trzystumetrowego stradunu - głównej ulicy dubrownickiej starówki. Każdy budynek opowiada tu jakąś historię, ale mnie jeszcze bardziej fascynują boczne zaułki - wąskie uliczki, w których przycupnęły sklepiki i kawiarenki. 


Docieramy do pomnika Ivana Gundulića, słynnego chorwackiego poety epoki baroku, którego dzieła inspirowały ponoć Adama Mickiewicza. W poemacie "Osman" snuł on pochwały polskiego bohaterstwa i męstwa, które miało pomóc w ostatecznym pokonaniu Półksiężyca, a sielankę dramatyczną "Dubravka" rozpoczął słowami "O piękna, o droga, o słodka wolności", które stały się mottem Dubrownika. Cokół pomnika ozdabiają sceny z jego dzieł.


Dochodzimy do jednego z najsłynniejszych zabytków Dubrownika - do Katedry Najświętszej Marii Panny zwanej tu "Velika Gospa". Zbudowano ją w latach 1671–1713 w miejscu świątyni, którą z ziemi zmiotło silne trzęsienie ziemi w roku 1667. Jak mówi legenda tę pierwszą ufundował Ryszard Lwie Serce w podzięce za cudowne ocalenie w drodze powrotnej z wyprawy krzyżowej, kiedy statek jego rozbił się o pobliską wyspę Lokrum.O wyspie tej krąży wiele historii - a wszystkie one mówią o tym, że jest to miejsce przeklęte. Klątwę nałożyli na nią Benedyktyni, którzy nie chcieli sprzedaży wyspy w czasach Republiki Dubrownickiej. Patrycjusze kupili to miejsce za 30 tysięcy dukatów, a zakonnicy wycofując się odprawili ponoć czary. Przebywający tu później żołnierze Napoleona donosili, że na Lokrum straszy. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand, zamordowany wraz z żoną w Sarajewie, też tuż przed śmiercią odwiedził wyspę. W czasach Królestwa SHS (istniejącego w latach 1918-29, a potem przekształcone w Jugosławię) działało tam sanatorium dla dzieci, które zbankrutowało. Dziś na wyspie jest rezerwat.


Ale wróćmy do katedry. Jej wnętrze - podobnie jak to w kościołach w Zagrzebiu i Szybeniku - uderza głównie pustką: wystrój jest bardzo skromny, ascetyczny. Może dlatego tak bardzo zapadają mi w pamięć nieliczne wybijające się z jasnych ścian detale - organy i trzynastowieczny obraz z Matką Boską przypominającą ten z Częstochowy. Wchodzimy do skarbca, w którym zakazu fotografowania pilnują kamery oraz znudzony strażnik. A szkoda, bo byłoby co utrwalać. Relikwie w formie kości różnych świętych eksponowane są w srebrnych i złotych kasetach w kształcie dłoni, stóp i goleni. Nierozpoznane anatomicznie resztki szkieletów zgromadzono w specjalnych przeszklonych skrzynkach. Za skrzynkami zaś umieszczono eksponat najbardziej kuriozalny - rzekomą pieluszkę Jezusa. Z daleka trudno rozpoznać, czym ona właściwie jest - ale chyba kawałkiem białego płótna. Kobiety pielgrzymują właśnie do tej najdziwniejszej relikwii wierząc, że pomaga na bezpłodność.


Z katedry udajemy się do dubrownickiego portu. Idziemy wzdłuż Pałacu Rektorów, którego  dzieje były chyba jeszcze bardziej burzliwe niż i tak pełna zwrotów akcji historia całego miasta. Na przełomie XII i XIII wieku powstał tu warowny zamek, który dwa stulecia później uległ zniszczeniu w wyniku eksplozji prochu. Odbudowano go w stylu gotycko-renesansowym. Kolejny wybuch i wspomniane już trzęsienie ziemi w XVII wieku spowodowały zniszczenie tej drugiej wersji budynku. Widoczna dziś późnorenesansowa wersja pałacu jest więc trzecia z kolei.


W pięknym skądinąd porcie dopada nas wiosenna burza. Przeczekujemy ją przy wspaniałym czarnym risotcie i mątwie w knajpce poleconej przez lokaleskę. Trafia ono na moje osobiste podium chorwackich przysmaków - obok aromatycznych ćevapčići zjedzonych pod wodospadem na Krce i słodko-kwaśnej sałatki z ośmiornicą w Starim Gradzie. 


Burzę przeczekać trzeba, by nic nie zakłóciło widoków z murów miejskich. Wchodzimy po schodkach na fortyfikację. Ma ona 1940 metrów długości - całość dostępna jest dla zwiedzających, którzy podziwiają z góry dachy Dubrownika i wypatrują odwiedzanych przed chwilą zabytków.


Idziemy nieśpiesznie - dobrze, że wprowadzono tu ruch jednokierunkowy, dzięki czemu nikt nikomu nie przeszkadza. Czasem na kominie usiądzie gołąb, czasem da się wypatrzyć siostrę pieląca ogródek z ziołami. Pod jednym kątem dachy tworzą prawie jednolitą płaszczyznę, pod innym wyraźnie widać wybijające się kopuły budowli sakralnych. W tle majaczą wyspy - w tym przeklęta Lokrum.


Z murów schodzimy w milczeniu, bo widoki nas zatkały. Trudno nie zachwycić się tym miastem o burzliwej historii: jego rozkwit trwający od XIII wieku przerwało brutalnie trzęsienie ziemi, w którym zginęło ponad 5 tysięcy mieszkańców, potem w wieku XIX  poddało się Napoleonowi po miesięcznym oblężeniu, w czasie którego na mury spadło 3 tysiące kul armatnich, a rozpoczęta 1 października 1991 roku blokada przez siły armii jugosłowiańskiej JNA trwała bite siedem miesięcy. Dubrownik jednak dzielnie przetrwał to wszystko. Może w przeciwieństwie do wyspy Lokrum mimo wszystko jest dziejowym szczęściarzem...
  • 25719576 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719577 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719578 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719579 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719580 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719581 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719582 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719583 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719584 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719585 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719586 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719587 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719588 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl
  • 25719589 - Dubrownik Dziejowy szczęściarz i przeklęta wyspa czyli refl

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. joaluk
    joaluk (19.08.2014 19:49) +2
    Bardzo dziękuję za życzliwe komentarze :-)
  2. pt.janicki
    pt.janicki (17.08.2014 12:47) +3
    ...tradycyjnie, Twój, Joanno, opis podróży spokojnie można wykorzystać w jakimś przewodniku!...
  3. hooltayka
    hooltayka (15.08.2014 4:24) +4
    Relację z podróży przeczytałam wczoraj(jak i wszystkie pozostałe).
    Dubrownik to przepiękne miasto.
    Pozdrawiam-)