Tego lata naszła mnie chęć na skosztowanie odrobiny alpejskich krajobrazów. Mój wzrok początkowo kierował się ku Austrii, do której planowałem już kilka, niestety niedoszłych wypadów lecz powierzchowna analiza cen lotów w tamte rejony spowodowała, że zacząłem rozglądać się za alternatywnymi miejscami. Francja o wiele bardziej gościnna przynajmniej pod względem ekonomicznym, a w dodatku oferowała coś co w Austrii, jak i w reszcie krajów Europy nie można zobaczyć, czyli najwyższy szczyt Europy – Mont Blanc, oraz najwyższą kolejkę linową – wpinającą się na wysokość 3777 m. Aiguille du Midi (Południowa Iglica), zawdzięczającą swą nazwę szczytowi na którym ląduje. 

Była to moja pierwsza wyprawa w alpejskie klimaty, więc posiadając zerowe doświadczenie w szukaniu zakwaterowania we francuskich górach poszedłem na łatwiznę i wynająłem pokój w domu gościnnym w najbardziej popularnym mieście regionu – Chamonix-Mont-Blanc. Wybór ten okazał się trafny, bo wyjazd został zaplanowany poza głównym sezonem, przez co większość atrakcji i placówek gastronomicznych w mniejszych miasteczkach i wioskach były zamknięte na głucho, podczas gdy w Chamonix panował stosunkowo duży ruch turystyczny, to znaczy większość lokali i sklepów była czynna.  Miasteczko leżące na wysokości 1035m. npm. i zamieszkałe przez około 9.5 tys mieszkańców, już od kilku wieków jest bardzo popularne wśród Francuzów jak i przyjezdnych z zagranicy. Zawdzięcza to przede wszystkim sąsiedztwu najwyższych szczytów, zwanych „dachem” Europy, a także sprzyjającym warunkom dla sportów ekstremalnych takich jak m.in wspinaczki skalne i lodowe, paralotniarstwo czy narciarski freestyle. Należy też wspomnieć, że w okolicach Chamonix utworzono setki kilometrów szlaków prowadzących na wszystkie szczyty, z których widoki gwarantują garść niezapomnianych wrażeń wizualnych. 

Przyjazd do Chamonix, przez Genewę w piątkowy wieczór nie zapowiadał udanego pobytu, bo przywitany zostałem przez gruba warstwę chmur i gdzie nie gdzie obfite opady. Sobotni poranek wyglądał już o wiele lepiej, bo deszcz ustał a chmury usadowiły się na poziomie, który pozwalał dostrzec niektóre z otaczających miasteczko szczytów....

  • Pochmurny poranek w Chamonix
  • Pochmurny poranek w Chamonix
  • Rzeka Arve
  • Avenue Michel Croz
  • Stacja kolejowa i dworzec autobusowy
  • Rozrywki dla żądnych adrenaliny
  • Masyw Mont Blanc
  • Masyw Mont Blanc
  • Place Balmat Chamonix
  • Zbiornik w którym pozyskuje
  • Ponownie rzeka Arve
  • "Tam idziemy"
  • Michel Gabriel Paccard
  • Mont Blanc widziany z Chamonix
  • Kościół Protestancki niedaleko stacji
  • Japońscy (koreańscy?) turyści
  • Kiełbasa gigant
  • Dawna siedziba
  • Place Balmat wieczorem
  • Place Balmat
  • Place Balmat nocą
  • Widok na szczyty

W okolicach Chamonix znajduje się mnóstwo szlaków przeznaczonych dla amatorów górskich spacerów. Najbardziej popularnymi z nich są tzw. „balkony”, które swoją nazwę zawdzięczają temu, że ciągną się z grubsza na jednej wysokości. Balkony małe to wysokości pomiędzy 1100-1500m, w przypadku dużych to widełki 1800 – 2000m.

Pierwszy kontakt z alpejskimi szlakami zaczął się od tytułowego Małego Balkonu Południowego. Szlak ten wbrew nazwie położony jest na północ od Chamonix. Pomimo dżdżystej pogody nie zniechęciłem się do wyprawy i po południu, w pierwszy dzień pobytu  skierowaliśmy nasze kroki w zachodnią jego część. Po około godzinie, w okolicach Les Bossons zawróciłem niestety z trasy, po pierwsze z powodu braku dogodnego przejścia, dostosowanego do warunków,  a po drugie z powodu warunków pogodowych – widoczność zmniejszyła się do zaledwie kilku metrów, także na spektakularne widoki nie było już szans i jak się później okazało na poprawę pogody także.

Na szlak powróciłem następnego dnia, tym razem przy bardziej sprzyjającej aurze, bo niebo tego dnia nie było zbyt bardzo zachmurzone, a na deszcz zdawało się nie być szans. Tym razem wybrałem trasę biegnącą od stacji kolejki linowej na Pranplaz w kierunku wschodnim. Większość trasy biegnie przez las, jednak znalazło się niej kilka górskich polanek oraz miejsc słabiej zalesionych, skąd można było podziwiać panoramę doliny.

Balkon południowy kończy się w miejscowości Argentiere, ok 9km od Chamonix, gdzie znajduje się kilka kolejek i wyciągów m.in. na leżący na 1975m płaskowyż Lognan, oraz (z przesiadką) na szczyt Aiguille des Grands Montets mierzący 3295m, z którego można podziwiać Lodowiec Argentiere. Niestety żadna z "wind" nie była jeszcze otwarta w czerwcu.

Ku mojemu rozczarowaniu i pomimo szczerych chęci nie udało mi się zaliczyć żadnego z dużych balkonów. Nie mogę jednak mieć pretensji do siebie, bo winnym była spóźniona wiosna, przez którą szlaki w wyższych partiach gór, pokryte były grubą warstwą śniegu jeszcze w czerwcu.

  • Przechadzka Południowym Balkonem
  • Na początku nawet coś dało się zobaczyć
  • Ale później
  • widoczność "lekko"
  • się pogorszyła
  • Pozostałości po lawinie
  • Tędy przeszło "trochę" śniegu
  • Widoki z balkonu
  • Widoki z balkonu
  • Widoki z balkonu
  • Zniszczenia po zimie
  • Tu byłem. Śnieg
  • Widoki z balkonu
  • Widoki z balkonu
  • AIguille Verte
  • Aiguille de Charlanon
  • Torrent de Lapaz
  • Lodowiec i strumień

W Informacji Turystycznej w Chamonix, do której udałem się szukając lokalnych atrakcji na deszczowy dzień, polecono mi wycieczkę do wioski Servoz, leżącej około 15 km od Chamonix, w celu odwiedzenia znajdującego się tam wąwozu przez który przepływa rzeka La Diosaz.Dzień w którym zdecydowałem się odwiedzić to miejsce nie okazał się jednak deszczowy, wręcz przeciwnie. Słońce świeciło już od samego rana, a temperatura powietrza przekraczała 20 st C.

Z Chamonix do Servoz można dostać się autobusem lub pociągiem, w moim przypadku był to autobus zastępujący pociąg, bo cała lokalna linia kolejowa była wtedy w remoncie. Należy tutaj wspomnieć, że dla turystów przejazd komunikacją publiczną jest darmowy, a zamiast biletu pokazuję się tzw. Carte d'Hôte, którą powinno się otrzymać w miejscu zakwaterowania, ale gdyby tak się nie stało można ją także wyrobić we wspomnianej IT za jedyne €2.

Wstęp na ścieżkę wiodącą przez wąwóz w górę strumienia La Diosaz kosztuje €5, co nie jest to zbyt wygórowaną ceną za przywilej podziwiania licznych kaskad i wodospadów biegnących wśród skalistych klifów. Ilość wody w strumieniu regulowana jest przez EDF (francuskiego dostawcę energii), będącego właścicielem znajdującej się kilometry w górę rzeki tamą Bajulaz, toteż najlepiej odwiedzić to miejsce w lipcu albo czerwcu, kiedy nurt jest w pełni naturalny. W innych miesiącach EDF otwiera tamę tylko w określonych godzinach, ale chyba nie bardzo trzyma się rozkładu, ponieważ podczas moich odwiedzin o wspomnianej w przewodniku godzinie, ani nawet ponad pół godziny później ilość wody się nie zmieniła.

W drodze powrotnej przez malownicze, alpejskie wioski zatrzymałem się na przekąskę w lokalnej restauracji L’Arve, gdzie używając mojego mocno ograniczonego zasobu francuskich słów, udało mi się zamówić talerz francuskich specjałów na zimno.

  • Rzeka Arve, tym razem
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Wąwóz Diosaz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Pointe d'Anterne
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Posiłek w l'Arve
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz
  • Alpejskie widoki w Servoz

Nadszedł długo oczekiwany dzień kiedy pogoda i jej prognozy wyglądały na tyle dobrze, żeby skorzystać z najbardziej osławionej atrakcji regionu, a być może i całych Alp. Chodzi tutaj o najwyższą kolejkę linową w Europie, wjeżdżającej jeszcze nie na dach Europy, czyli Mont Blanc, ale przynajmniej na jego strych, bo na wysokość 3777m., nieco poniżej szczytu „Iglicy Południa” czyli Aiguille du Midi (3842 m.).

Impreza nie należy do najtańszych, bo za dwudziestominutową podróż w dwie strony należy zapłacić €50, jednak emocje które sobie kupujemy są warte każdego centa. Będąca jeszcze w budowie stacja kolejki pomyślana jest na ilość pasażerów proporcjonalna do jego kalibru. Jako, że Chamonix odwiedziłem poza sezonem, nie była wypełniona nawet w 10% pomimo wyśmienitej pogody, także długo nie trzeba było czekać na wagonik zabierający wszystkich na szczyt. Chodzą plotki, że w sezonie czeka się nawet 2 godziny.

Pierwszy etap podróży to wjazd na leżący na 2207m. płaskowyż Plan de l'Aiguille gdzie można przesiąść się do wagonika wjeżdżającego na szczyt góry, albo zrelaksować się w pobliskiej kawiarni i pozachwycać się widokiem będącymi jedynie przedsmakiem tego co czeka nas na szczycie. Okulary przeciwsłoneczne, najlepiej model “spawacz” Prady, są niezbędne już na tym etapie, bo światło odbijane przez śnieg jest bardzo silne, nawet przy pochmurnej pogodzie. Przy odrobinie szczęścia możemy poobserwować grupki świstaków, rezydujących w tej okolicy.

Po przesiadce czeka nas bardziej emocjonująca część podrózy, czyli wjazd (prawie) na szczyt “Igły”. Od pewnego momentu kąt podchodzenia robi się duży, że przestaje to przypominać podróż kolejką linową a staje się jazdą windą. Skok adrenaliny spowodowany wysokością, bujaniem oraz bliskością skalistej ściany gory da się jednak zagłuzyć nierealnymi wręcz, alpejskimi widokami. Wjazd trwa niecałe 10 minut, chociaż dla niektórych może to być najdłuższa podróż w życiu, pomocne w jej przetrwaniu może być coraz bardziej rozrzedzone powietrze, które skutkuje wrażeniem bycia na lekkim haju.

Stacja końcowa Aiguille du Midi robi ogromna wrażenie swoim rozmachem. Nie jest to jedynie przystanek dla kolejek z tarasem widokowym, a cały, ogromny kompleks z restauracją, sklepami, balkonami na różnych wysokościach, muzeum alpinizmu a wszystko to połączone jest tunelami wykutymi skale i lodzie.

Na schodzenie wszystkich balkonów i tarasów potrzebowałem około dwóch godzin, aczkolwiek nie jestem pewien czy udało mi się zaliczyć wszystkie z nich. Nie radzę przemieszczać się po kompleksie za szybko, bo zmniejszona ilość tlenu w powietrzu może dać o sobie znać, nawet w przypadku silnego organizmu (to o mnie). Szczególnie wyraźnie czuć to na schodach.

Nie wolno zapominać o centralnym punkcie obiektu, czyli o ścisłym szczycie Aiguille du Midi. Aby na niego dotrzeć, musimy wspiąć się następne 65m, tym razem prawdziwą windą. Stąd rozpościera się niepowtarzalny widok na dolinę Chamonix, jednak o wiele większymi obiektami pożądania dla turystów są alpejskie czterotysięczniki, a między nimi Mont Blanc. Według prognozy pogody, na szczycie można było się spodziewać temperatury pomiędzy -3 a -20 st C., także czapki, rękawiczki i inne zimowe rekwizyty poszły w ruch zaraz po opuszczeniu windy Okazało się to zupełnie niepotrzebne, bo w pełnym słońcu kompletnie nie czuć zimna.

Gdy zmęczenie da już o sobie znać, możemy udać się do będącej częścią kompleksu kawiarni i restauracji po świeżą dawkę kalorii. Ja skusiłem się na moją ulubioną pomidorówkę, będącą wtedy zupą dnia. Z całym szacunkiem do kuchni francuskiej, muszę z przykrością stwierdzić, że to co mi podano, było profanacją dobrego imienia zupy pomidorowej...

  • Kolejka na Aiguille du Midi
  • Aiguille du Midi z dołu
  • a tym razem w chmurach
  • Stacja kolejki w Chamonix
  • Przystanek na równinie
  • Zostało jeszcze trochę wysokości
  • Na Igle wielkie odśnieżanie
  • Dolny pomost
  • Do ścisłego szczytu
  • Aiguille du Midi
  • Dolina Chamonix - wschód
  • Rzut okiem poza dolinę
  • Aiguille Verte
  • Aiguille de Plan 3673 m. npm
  • Lodowiec Periades
  • Grandes Jorasses 4208 m. npm
  • Grandes Jorasses 4208 m. npm
  • Wielki Lodowiec
  • Mount Blanc du Tacul
  • Piton Sud
  • Piton Sud
  • Mount Blanc du Tacul
  • Nadwyraz skromny Mont Blanc
  • Dolina Chamonix - zachód
  • Chamonix - zachód
  • Chamonix
  • Spacer na 3.5 tys metrów
  • Narciarze
  • Letni narciarz
  • Ten zapomniał nart
  • Zgubili się chyba
  • Wieszczek
  • Jednak pogłaskać
  • Spacerek po lodowcu
  • Lodowe tunele
  • Kolejka na włoską stronę
  • Mostek dla żądnych mocnych wrażeń
  • Górny taras
  • W Chamonix już pochmurno
  • Dolny taras
  • Jak to się urwie
  • Szczyt szczytów
  • Powró†
  • Świstaki
  • Świstak
  • Chamonix
  • IAiguille des Grand Charmoz - 3445 m. npm.
  • Aiguille du Midi
  • Les Houches
  • Bar - monopolista
  • Kolejka

Podpierając się listą najpopularniejszych szlaków Chamonix, zaplanowałem pieszą wycieczkę, biorącą swój początek prawie przy granicy francusko-szwajcarskiej, w wiosce Vallorcine. Trasa miała biec przez przełęcz Montets (Col des Montets) leżącą drodze z Chamonix do Szwajcarii, Park Narodowy Aiguilles Rouges, oraz przez wspomniany wcześniej Mały Północny Balkon.

Do Vallorcine z Chamonix jest około 15 km, toteż aby się tam dostać musiałem skorzystać z autokaru zastępującego tymczasowo pociągi. Wioska nie tętniła tego dnia życiem, poza pracownikami budowlanymi, remontującymi linię kolejową nie dało się w niej spotkać żywej duszy, nawet lokalna kawiarnia była zamknięta na cztery spusty. Jednak nie ma się czemu dziwić, bo rzecz miała miejsce poza sezonem. Niezwłocznie wstąpiłem na szlak, wiodący w kierunku Col des Montets, moim punktem odniesienia była, nie chcąca zniknąć z widoku, góra Aiguille de Mesure. Nie wyróżnia się ona wysokością, wśród lokalnych gigantów, bo mierzy zaledwie 2812 m., w kadrze jednak wygląda imponująco.

Pierwsze kilometry trasy można nazwać raczej relaksującym spacerem, gdyż szlak wiedzie przez alpejskie łąki i pastwiska i nie obfituje w zbyt gwałtowne podejścia. Na początku nie jest ona zbyt ekscytująca, bo wiedzie raczej przez rzadko bo rzadko, ale zabudowany teren. Ciekawiej robi się za wioską Buet, przyroda staje się wtedy bardziej dzika i malownicza, prawdopodobnie dlatego że mniej więcej w tym miejscu przebiega granica Parku Narodowego Aiguilles Rouges, czyli po polsku Czerwone Wzgórza (a dosłownie Igły), od ich koloru o poranku.

Przy wejściu na szlak prowadzący na „Czerwone Wzgórza” znajduje się budynek Informacji Turystycznej z toaletami i kawiarnią. Toalety są wyposażone w sedes w typ „narciarz”, co budziło niemałą konsternację na twarzach niemieckich turystów odwiedzających przybytek.

Podążając dalej szlakiem wiodącym wzdłuż doliny jesteśmy w towarzystwie gwarantującym naprawdę spektakularne widoki. Po prawej stronie rozciągają się przypominające mieniące się bogatą paletą barw Aiguilles Rouges, po lewej zaś i przed nami mamy pokryte śniegiem, imponujące szczyty należące do masywu Mont Blanc.

Kilka kilometrów dalej na południe, w okolicach miasta Argentiere szlak wchodzi w las i łączy się z Małym Północnym Balkonem (Petit Balcon Nord), biegnącym na wysokości około 1200m., aż do wioski Le Bois, gdzie czeka nas zejście stromą ścieżką prawie 200 m w dół doliny w okolice wioski Les Tines. Pierwotny plan zakładał dojechanie z wioski autobusem, ale jako że trasa okazała się o wiele mniej wymagająca niż przewidywałem, udało mi się wrócić do Chamonix na własnych nogach.

  • Vallorcine
  • Vallorcine
  • Vallorcine
  • Aiguille de Mesure
  • Aplejskie pastwisko
  • Aiguille de Mesure
  • Park Narodowy Aiguilles Rouges
  • Koziołki w terenie
  • Małe zbliżenie na koziołki
  • Park Narodowy Aiguilles Rouges
  • Park Narodowy Aiguilles Rouges
  • Park Narodowy Aiguilles Rouges
  • Park Narodowy Aiguilles Rouges
  • Widok z Przełęczy Montet
  • Serpentyny prowadzące do
  • Argentiere
  • Argentiere
  • Graffiti wykonane przez ruch oporu
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Sławojka dla turystów
  • Wędrówka Balkonem Północnym
  • Le Bois
  • Szczyty Les Drus (Grubasy?) w Chmurach
  • Kościółek St.Bernard du Mont Blanc
  • Kościółek St.Bernard du Mont Blanc

Kolejny dzień pobytu w Chamonix planowałem przeznaczyć na odpoczynek. W tym celu udałem się spacerkiem w dół doliny, aby popiknikować nad jeziorkami Gaillands w pobliżu Les Bossons, które wcześniej dojrzałem z okien autobusu. Atmosfera w tym miejscu, pomimo sąsiedztwa pełnego dzieci parku linowego i ściany do wspinaczki, była bardzo relaksująca, co pozwoliło mi ekspresowo zregenerować siły po trudach dnia poprzedniego i… aby się nie zanudzić, postanowiłem udać się ponownie na spacer w góry.

Bez konkretnie obranego celu kontynuowałem wędrówkę w dół doliny, ścieżką biegnąca wzdłuż rzeki Arve. Mniej więcej na poziomie wioski Les Houches droga rozwidlała się, także zostałem zmuszony do podjęcia decyzji co do dalszego przebiegu wędrówki. Po przeanalizowaniu drogowskazów, droga w górę, wydała mi się bardziej interesująca, ze względu na intrygujące miejsce kryjące się pod nazwą Christ Roi. Początkowo szlak biegł szeroką leśną drogą, by po około 10 minutach gwałtownie się zwężyć i piąć ostro w górę. Obeszło się bez zbędnych przystanków i przygód, strach jednak pomyśleć jak wyglądałaby wspinaczka w nieco deszczowej pogodzie.

Po około 40 minutach zagadka Christ Roi została rozwiązana. Ścieżka okazała się prowadzić do zbudowanej w 1934 r. statui Chrystusa, wysokiej na 25 m., a zaledwie 8 m. niższej od rekordzisty świata ze Świebodzina. Francuska wersja wg mnie bardziej zasługuje na podziw, bo i teren mieli o wiele trudniejszy do budowy, i technologia budowlana w tamtych czasach była o wiele mniej zaawansowana.

Dzień był jeszcze młody, a pogoda dopisywała, więc po krótkim odpoczynku przy stoliku w sąsiedztwie dwudziestopięciometrowego Chrystusa Króla i pozachwycaniu się pięknym widokiem na Les Houches i Lodowiec Bossons, kontynuowałem wspinaczkę, tym razem celem było miejsce kryjące się pod nazwą Parc de Merlet.

Górskie ścieżki były jeszcze bardziej strome i zarośnięte, więc swoje trzeba było wypocić, ale po około 30 minutach, za kolejnym podejściem, ku mojemu zdziwieniu, krył się potężny parking dla autokarów. 6-ty zmysł podpowiadał mi, że muszę być w pobliżu jakiejś atrakcji turystycznej. Podążając drogą, tym razem asfaltową, po następnych 30 minutach dotarłem wreszcie do jakiejś bramy, za przejście której trzeba było zapłacić 6€. Szczęśliwie miałem trochę gotówki ze sobą, toteż pozwoliłem sobie na jej przekroczenie, orientując się tylko z grubsza czego się za nią spodziewać.

Tajemniczy Parc de Merlet okazał się zamkniętym rezerwatem dla dzikich zwierząt zamieszkujących w tej części alp, zbudowanym na płaskowyżu. Chodząc jego ścieżkami możemy sobie pozwolić na spotkanie oko w oko z koziorożcami, jeleniami, danielami świstakami i… lamami (te prawdopodobnie jedynie gościnnie, bo nie słyszałem o żadnej ich alpejskiej odmianie). Nawet jeżeli kogoś nie interesuje alpejska fauna, warto zapłacić to kilka euro za niesamowite widoki doliny i leżącego po przeciwnej stronie masywu Mont Blanc.

Po około godzinie przechadzania się po parku, Małym Południowym Balkonem udałem się w drogę powrotną do Chamonix. W drodze powrotnej zmęczenie dawało znać o sobie dlatego tempo narzuciłem sobie raczej relaksujące, a wędrówkę okrasiłem przystankiem na napoje chłodzące.

  • Skałka do wspinaczek
  • Jeziorka Gaillands
  • Jeziorka Gaillands
  • Torrent de la Creuse
  • Pomownie Arve
  • Les Houches
  • Les Houches
  • Christ Roi
  • Merlet
  • Alpejskie zwierzęta
  • Alpejskie zwierzęta
  • Alpejskie zwierzęta
  • Widok z płaskowyżu
  • Jelonek
  • Jelonek
  • Lama (odmiana aplejska?)
  • Lamy
  • Daniel
  • Sarny (?)
  • Walka młodych koziorożców
  • Walka młodych koziorożców
  • Walka młodych koziorożców
  • Tutaj przedstawiciel
  • Tutaj przedstawiciel
  • Świstak
  • Widok z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu
  • Widoki z płaskowyżu

Kolejny dzień, kolejna alpejska atrakcja doliny Chamonix do zobaczenia. Tym razem zaplanowałem sobie wjazd na wysokość 1913 metrów w celu odwiedzenie okolic lodowca nazwanego Morzem Lodu (La Mer De Glace).

Niestety podczas kupowania biletu, spotkało mnie małe rozczarowanie, bo zostałem poinformowany, że niestety nie będzie możliwe odwiedzenie jaskiń wykutych w lodowcu, które były w renowacji i złośliwie otwierały się dopiero w dzień mojego wyjazdu. Taki drobiazg nie mógł jednak zrujnować całej radości z wjazdu.

Podroż odbywa się pociągiem, który na oko wydaje się pamiętać lata 50-te poprzednio stulecia, 70-te w najlepszym wypadku. Maszyna jednak, była w dobrym stanie wizualnym (brak rdzy i świeża, czerwona farba) jak i technicznym (dojechałem do stacji końcowej bez przygód). Wjazd trwa około 20 minut i jest dosyć emocjonującym doświadczeniem, może nie tak jak wjazd na Aiguille du Midi, jednak przez większość czasu pociąg jedzie skrajem przepaści, także adrenalina może skoczyć, szczególnie podczas przyspieszania. Oczywiście da się to stłumić widokami doliny i gór leżących po przeciwnej stronie doliny.

Jak wspomniałem wcześniej zabytek francuskiej myśli technicznej do stacji końcowej Montenvers dotarł szczęśliwie, jednak ja nieszczęśliwie zostałem zamknięty na peronie grzebiąc się z robieniem zdjęć temu okazowi.  Jako że nie udało mi się namierzyć nikogo z obsługi musiałem przeskoczyć płot w stylu nie gorszym niż jeden z byłych prezydentów.

Po drugiej stronie płotu czekał na mnie długi na 12 km i głęboki na 200 metrów najdłuższy lodowiec Francji. Spotkanie nieco szokujące, aż nie chce się wierzyć że ten cały biały „język”, na tle którego ludzie wydają się być mniejsi od mrówek jest lodem. Nawet samoloty i helikoptery przelatujące nad nim od czasu do czasu wydawały się być rozmiaru muchy. Pogoda tego dnia dopisywała, więc spocząłem przy stoliku w kawiarni i popijając piwo przynajmniej godzinę napawałem się widokami i słońcem.

Niestety była to jedyna atrakcja tego kalibru na Montenvers. Lodowcowe jaskinie były niestety zamknięte, a wystawa kryształów oraz tzw. Glaciorium z prezentacjami i ciekawostkami dotyczącymi lodowców, pomimo że interesujące nie miały szans zrobić porównywalnego wrażenia.

  • Kolejka na Montenvers
  • Kolejka na Montenvers
  • Kolejka na Montenvers
  • Aiguilles Rouges i Chamonix
  • Aiguilles Rouges
  • Aiguilles Rouges i Chamonix
  • Aiguilles Rouges i Chamonix
  • Aiguilles Rouges
  • Les Drus
  • Pociąg skończył bieg
  • Aiguille a Bochard
  • Lodowiec Mer de Glace
  • Lodowiec Mer de Glace
  • Piechotą przez lodowiec
  • Aiguille des Grands Charmoz
  • Stacja Montenvers
  • W dole lodowe jaskinie
  • Kolejka do jaskiń
  • Kolejka do jaskiń
  • Gdzie jest samolocik?
  • Tutaj już go bardziej widać
  • Les Drus
  • Aiguilles Rouges
  • Jeszcze za dużo śniegu
  • Hotel Montenvers
  • Hotel Montenvers
  • Niby Alpy, a temperatury

Lodowców nigdy za wiele, dlatego ostatni dzień w Chamonix przeznaczyłem na odwiedzenie okolic Lodowca Bossons. Nie jest on tak potężny, ani popularny jak Mer de Glace, jego długość to niecałe 8 km., głębokość 100 metrów, jednak ma tą zaletę że spokojnie można do niego dojść na piechotę z Chamonix. Istnieje także opcja dla leniwych, ale działająca jedynie pomiędzy 15 czerwca a 15 września, w postaci wyciągu z wioski Les Bossons.

Szlak zaczyna się przy stacji Aiguille du Midi i wiedzie dosyć szeroką drogą, ale mimo to odrobinę się pogubiłem, bo akurat w tym kierunku zabrakło drogowskazów, a mapa z IT okazała się być wybrakowana. Co prawda okrężną drogą, ale udało mi się powrócić na szlak prowadzący we właściwym kierunku. Większość trasy wiedzie przez las, przecina ona kilka górskich potoków oraz, co może stanowić dodatkową atrakcję, tereny przy wjeździe do Tunelu Mont Blanc, prowadzącym do Włoch.

Oczywiście ponownie czekały na mnie oszałamiające widoki alpejskich szczytów, tym razem z puli Aiguilles Rouges. Do punktu widokowego przy lodowcu dotarłem po jakiś dwóch godzinach, był jednak pewien niedosyt bo stamtąd widoczny było jedynie czoło lodowca. Próbowałem wspiąć się nieco wyżej, ale nie udało mi się dotrzeć do miejsca w którym mógłbym zobaczyć nieco więcej. Doświadczyłem jednak bliskiego spotkania z koziorożcem, na szczęście nie próbował on testować na mnie swojego poroża.

  • Lodowiec Bossons
  • Mostek na
  • Torrent des Faverands
  • Torrent des Faverands
  • Torrent des Faverands
  • Tunel Mont Blanc
  • Tunel Mont Blanc
  • Monument Flamme
  • Zawsze byłem ciekawy
  • Torrent de la Crosette
  • Torrent de la Crosette
  • Le Brevent
  • Chalet du Cerro
  • Lodowiec Bossons
  • Lodowiec Bossons
  • Bliskie spotkania
  • Gigantyczne mrowisko
  • Pointe de Lapaz
  • Torrent de la Crosette
  • Aiguilles Rouges i Chamonix
  • Lodowiec Bossons
  • Torrent de la Creuse

Aby złagodzić sobie ból związany z końcem wakacji, postanowiłem sobie na urozmaicenie czasu przed wylotem szybkim zwiedzeniem słynącego z zegarków, banków i luksusowych zakupów miasta Genewy.

Zwiedzanie odbyło się w tempie ekspresowym, bo czasu niewiele a i pogoda była dosyć ciężka do zniesienia, może to też przez zmianę klimatu z wysokogórskiego.  Poza tym przez cały czas  wisiały nade mną ciężkie, deszczowe chmury, które zresztą zakończyły mój dzień rzęsistą ulewą.

Spacer po mieście rozpoczął się od dworca Cornavin, skąd idąc główną ulicą Chantepoulet dotarłem do mostu Mont-Blanc, gdzie miał miejsce mój pierwszy kontakt z Jeziorem Genewskim i jedną z głównych atrakcji miasta – gigantyczną fontanną Jet d’eau. Co pierwsze rzuca się w oczy to krystalicznie czysta woda w zbiorniku i jej świeży zapach, co chyba nie powinno dziwić bo zasilane jest ono głównie przez alpejskie potoki. Aż miałem ochotę zanurzyć się w jego wodach, a było to możliwe, bo jak później udało mi się wydedukować niespełna pół kilometra od mostu znajdowała się plaża miejska.

Po przejściu przez most wkraczamy na teren Ogrodów Angielskich (Jardin Anglais) w których znajduje się słynny Zegar Kwiatowy (L’Horloge Fleurie) oraz Pomnik Narodowy (Monument National) przedstawiający Helwecję i Genewę w miłosnym uścisku.

Z ogrodów udałem się na Rue du Rhone, gdzie pomiędzy sklepami marek Chanel, Burberry, Louis Vuitton czy Dior znalazłem wreszcie coś co może zainteresować zwykłego zjadacza chleba, czyli tętniący życiem plac Molard z górującą nad nim średniowieczną wieżą obserwacyjną.

Następnym i chyba głównym punktem programu była Katedra Św Piotra (Cathedrale Saint-Pierre), świątynia w której swoje kazania i tezy wygłaszał Jan Kalwin. Z jej wież, po pokonaniu krętych i wysokich schodów, mogłem pozachwycać się panoramą okolicy.

Będąc w Genewie, nie można nie zobaczyć czegoś związanego z reformacją. Idealnie do tego celu nadaje się Mur Reformacji w parku Bastions, zbudowany na 400 rocznicę urodzin Kalwina. Ja jednak dotarłszy do tego miejsca, ewakuowałem się z niego tak szybko jak się dało, bo w ten dzień z jakiegoś powodu do dyspozycji odwiedzających oddano fortepian, także mojemu powitaniu jak i pożegnaniu towarzyszyła niewyobrażalna kakofonia.

Po małym co-nieco odwiedziłem jeszcze sarkofag zasłużonego dla Genewy paranoika, Karola II de Brunswick i kopię katedry Notre Dame w Amiens zaraz przy dworcu kolejowym, a następnie w pośpiechu ewakuowałem się w bezpieczne czeluście lotniska, bo burza już wisiała w powietrzu.

  • Główny budynek poczty
  • Jet d'Eau
  • Jet d'Eau
  • Jet d'Eau
  • Słynna z produkcji najlepszych
  • Jezioro Genewskie
  • Zegar Kwiatowy
  • Wieża Molard
  • Sklep z zegarkami
  • Ulice Genewy
  • Pałac Sprawiedliwości
  • Ulice Genewy
  • Ulice Genewy
  • Ulice Genewy
  • Stare miasto
  • Ulice Genewy
  • Katedra Św. Piotra
  • Wnętrze kościoła
  • Ławy dla kościelnych notabli
  • Krzesło Kalwina
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Jet d'Eau
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Panorama Genewy
  • Belki podtrzymujące konstrukcję wieży
  • Mur Reformacji
  • Mur Reformacji
  • Szachy na świeżym powietrzu
  • Pomnik Narodowy
  • Monument Brunswik
  • Monument Brunswik
  • Tour de l'Ile
  • Genewska Notre Dame
  • Genewska Notre Dame

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. iwonka55h
    iwonka55h (10.10.2013 13:48)
    Doobejrzałam, super wyjazd, piękne widoki i co ważne jednak pogoda dopisała, co zaowocowało pięknymi zdjęciami.
  2. iwonka55h
    iwonka55h (09.10.2013 20:15) +1
    mój czas dziś minął, ale jeszcze wrócę, bo wyprawa super.
  3. lmichorowski
    lmichorowski (18.09.2013 22:43) +2
    Piękne krajobrazy. Góry to jednak wspaniały cud natury...
  4. odzim22
    odzim22 (29.08.2013 16:32) +3
    Chyba jeszcze kiedyś polecę tam na przedłużony weekend, bo kilka rzeczy mnie niestety ominęlo przez za długą zimę i nieczynne wyciągi.
  5. treize
    treize (28.08.2013 23:15) +4
    Życzę drugiego,może zimowego pobytu w Alpach Francuskich ;)
    Genewa piękna,też przy okazji zwiedziłam - na żywo :)
  6. pt.janicki
    pt.janicki (18.08.2013 20:53) +3
    ...pierwszy raz od razu, to byłaby rozrzutność! Zatem jeszcze wrócę ... :-) ... !
  7. cairos
    cairos (18.08.2013 15:49) +3
    Sporo zdjęć więc pewnie parę dni mi zejdzie na ich oglądaniu, ale po wstępnym zapoznaniu się z galerią już ostrze sobie na nią apetyt.
  8. orchid84
    orchid84 (17.08.2013 12:33) +5
    Bardzo fajna wyprawa, piekne ujecia krajobrazow gorskich :-) Pozdrawiam
  9. finger80
    finger80 (17.08.2013 10:13) +5
    Rewelacja.