Podróż Stopem po wulkanach - Lanzarote 2013
nie mogłam się zdecydować : Lanzarote czy Fuerteventura; a może obie - oczywiscie problem rozwiązał się sam - nagle pojawił się bilet na Lanzarote przez Barcelonę za 150 PLN;w jedną stronę wprawdzie - ale nie było się co zastanawiać,zdecydowałam się w 5 minut. Potem zaczęła się zabawa,czyli szukanie jakby tu wrócić...trochę nerwów,trochę kombinacji,trochę siedzenia po nocach i w kóncu udało mi się zabukować powrót ACE-MAD-BGY-KRK - może nie do końca najszybsza i najtańsza opcja ale zamiast nocować,czy wegetować na lotnisku udało mi się spędzić 24 godziny w Lombardii - w Bergamo i pobliskim Lecco nad jeziorem Como.
Na bazę wybrałam Puerto del Carmen - najgłośniejszy kurort na wyspie,ale...mój hotel był na wzgórzu,na uboczu i co najważniejsze 5 metrów od przystanku autobusowego - umówmy się że stopem zwiedzałam wyspę tylko czasami;-)
O Lanzarote pisano już na Kolumberze nie raz,dlatego skupiłam się na kilku wycieczkach,które można zorganizować sobie nie mając samochodu; wiem, że czasem ciężko znaleźc opisy jakichkolwiek szlaków po górach dlatego mam nadzieję, że moja relacja przyda się komuś, kto wybiera się na wyspę wulkanów; nie do końca ma ochotę zwiedzac turystyczne atrakcje ani leżec non stop na plaży, natomiast chciałby pochodzić po górach

Lajtowy spacer po górach 2013-02-02

"against the wind" 2013-02-02

Risco de Famara - z dołu..... 2013-02-03

...i z góry 2013-02-03
Oczywiście,z Famary nie da się autobusem dojechać do Harii;poza tym - bardzo chciałam pochodzić po klifach i spojrzeć na plażę z góry; gdzieś w necie wygrzebałam zdjęcia z punktu widokowego. A więc : robi się to tak : z Caleta de Famara autobusem do Teguise; wysiada się w okolicy zameczku na wzgórzu i....staje z wyciągnietym kciukiem na wylotówce w stronę Harii. I znów - stopa łapałam jakieś 5-10 min; a bardzo miły pan, mimo trudności w komunikacji ( jego angielski był na poziomie mojego hiszpańskiego) zboczył z drogi,i zamiast wysadzić mnie tam gdzie od asfaltówki odchodził szlak - zawiózł na sam Mirador de Bosquecillo ( choc protestowałam,ze ja chcę IŚC) twierdząc,że mam mało czasu...było oczywiście popołudnie. Widoki z Miradora jakie są - każdy widzi;-) A jakie wspaniałe muszą byc w słoneczny dzień - można tylko sobie wyobrażać.Zjadłam sobie śniadanie na skale,patrząc na leżącą 600 metrów w dole plażę i oczywiście trzeba było się zbierać - szlakiem do Harii. Jakieś 2 godziny zejścia do miasteczka - wliczając w to gubienie szlaku i wracanie się; a przede mną - widoki na Dolinę Tysiąca Palm i wulkan Corona,niestety wciąż bez słońca...I znów poczucie niedosytu - z Harii można iść dalej,no ale oczywiście ja juz nie mam czasu - bo jest wieczór; kolejny powód żeby wrócić na Lanzarote i od rana do wieczora włóczyć się po ścieżkach w masywie Famara,może tym razem w słońcu....
Z Harii można już jak człowiek wrócic do cywilizacji autobusem,który jeździ co godzinę - dwie. Mi oczywiście nie chciało się czekać;)

w morzu lawy 2013-02-04

I'll be back 2013-02-06
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
no ja mam plan wrócić na Teneryfę i wejść na Teide bo za pierwszym razem mi się nie udało.....
-
z kanarów chodzi mi po glowie teneryfa z teide; co do języka i opisów to ty masz rację; miejsca, kolory oblędne...
-
Niby znane i popularne, ale zawsze cos nowego... :-)
-
A co do Twojego języka mnie zupełnie nie razi, nie wiem wprawdzie czy wszystkie zwroty odpowiednio interpretuję...
ale czytając mogę poczuć się kilka lat młodszy a to bezcenne ;)
Wydaje mi się że piszesz w swoim bardzo oryginalnym stylu i dobrze... myślę że fajnie że na Kolumberze są różne podróże pisane w różnym stylu przez ludzi w różnym wieku. Według mnie to jedna z największych zalet tego portalu. -
@ marger22 - dzięki ! nie ma dla mnie wakacji bez wycieczek po mniejszych lub większych górach;a udało mi się sporo przjeść/ zobaczyć bo nie było pogody żeby leżeć na plaży;-) Gdyby był upał,pewnie bym walczyła ze sobą,co wybrać. Brakło mi czasu,bo miałam jeszcze inne trasy w planie - no ale zawsze tak jest - zawsze zostaje coś na następny raz;-) Jest po co wracać!
A co do wiatru - ostatniego dnia, albo przestało tak strasznie wiać....albo zaczęłam się przyzwyczajać ;-D -
Jak zawsze z przyjemnością stawiam w pełni zasłużony plus. Pozdrawiam:)
-
Bardzo mi się relacja podobała. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego samozaparcia by pieszo przejść Lanzarote wzdłuż i wszerz :) To bardzo oryginalny sposób na zwiedzanie Kanarów. Tym większe brawa dla Ciebie! Byłem kilka miesięcy temu na Feurcie i zrobiłem sobie jednodniową wycieczkę na Lanzarote stąd z ogromną przyjemnością przypomniałem sobie te krajobrazy. Dzikie, pustynne ale niesamowite. Co do wiatru to wiem coś na ten temat. Kilka dni musiałem się z nim oswajać. A podobno właśnie na Fuercie wieje najmocniej latem...
Najbardziej zazdroszczę Ci tego śniadania 600 m.n.p.m. z tym widokiem na plażę... Bezcenne.
Pozdrawiam -
przyjmuję do wiadomości ,ale się nie zgadzam - to internet a nie praca magisterska z polonistyki;-) poza tym język cały czas się zmienia,czy tego chcemy czy nie.....pozdrawiam i dziękuję za plusy;)
-
Zdjęcia zachęcajace ,ale niektóre wyrażenia typu "Lajtowy spacer " czy " I will be back "lepiej zastąpić polszczyną.Wszak Polacy nie gęsi... Pozdrawiam
-
Ładna wycieczka, ja też bardzo lubię takie wulkaniczne wyspy.