Podróż Gran Canaria

palmy,wydmy,tłumy...czyli Maspalomas 2012-09-26
nocka na lotnisku w Madrycie mija szybko i w miarę bezboleśnie,czytam,słucham lokalnych radiostacji,ba,udaje mi się nawet na kilkadziesiąt minut zasnąc - przykryta chustą na plażę.o 6.00 Rynanair'owy Boening 737 zabiera mnie w stronę słońca,plaży i wakacji.Po 3 godzinach lądujemy na Gran Canarii,tradycyjnie uderza mnie fala upału,nie chcę tracic ani minuty więc przezornie w toalecie zakładam pod spód kostium kąpielowy, żeby jak najszybciej położyc się na piasku i zanurzyc w oceanie.Po 40 minutach w autobusie ląduję nieopodal latarnii morskiej w Maspalomas..i już za chwilę rzucam plecak na piasek,sama rzucam się w fale.....bagietka,chorizo i San Miguel...śniadanie na plaży;-) Niesety,zdjęcia brak - zresztą po nieprzespanej nocy wyglądam jak wrak;-P
Maspalomas to jeden z najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych kurortów na świecie,ze słynnymi wydmami,mnóstwem nasadzonych palm i...hordą turystów.Unikam takich miejsc,jedyny powód dla którego na 2 noce zatrzymuję się w tym kurorcie to planowana wycieczka w góry.Jedyny autobus,który może mnie zawieźc w okolice Pico de Las Nieves odjeżdża z Maspalomas o 8 rano;nie mam więc wyjścia.
Po raz kolejny okazuje się,że na mapie odległości są zupełnie inne niż w rzeczywistości;droga do hotelu to droga przez mękę; miasto jest bardzo rozciągnięte - nie ma tam wielopiętrowych hoteli - wieżowców,za to schowane w ogrodach kompleksy domków i apartamentów.Dlatego rada dla wszystkich wybierających się do Maspalomas - zamiast w upale dreptac 40 min na plażę,lepiej poszukac przystanku i w 2 minuty byc nad morzem ( Faro Maspalomas)
Na pierwszy rzut oka Maspalomas mnie nie zachwyca,może dlatego że jestem wykończona podróżą plus wciąż ten szok termiczny.Mam nawet chwilę załamania i przez chwilę myślę czy nie zrezygnowac z wycieczki w góry i porządnie się nie wyspac a potem do oporu poplażowac.Miłośc do gór wygrywa jednak z lenistwem i zmęczeniem.A zatem....

po bezdrożach Gran Canarii 2012-09-27
7 rano. Ciemna noc.Z plecakiem maszeruję na dworzec autobusowy.Maspalomas wygląda teraz zupełnie inaczej niż w dzień,cisza,spokój...świt nad wydmami...W autobusie nr 18 do San Mateo jestem sama,potem wsiada dwóch młodych Niemców,też z mapą i w butach trekkingowch...cóż,wycieczki w góry i to komunikacją publiczną nie są jednak zbyt popularne.Przez 6 godzin na szlaku nie spotykam nikogo,prócz wspomnianych wcześniej Niemców.Wysiadamy na przełęczy,lodowaty wiatr urywa głowę,jest...naprawdę zimno; a przeciez rozpoczynam wędrówkę na 1200 m.n.p.m.
Głowny problem: nie mam pojęcia ile godzin zajmie mi trekking - nie udało mi się odnaleźc żadnego porządnego opisu szlaku na Pico de Las Nieves,prócz informacji....że lepiej na szczyt nie iśc bo jest tam tłum i wojskowe budynki; wybieram się więc na Pozo de Las Nieves,czyli górę obok.Idę z mapą,szlak łatwy i przyjemny,piękne widoki,wiatr,nie ma upału...ani ludzi; miła odmiana po tatrzańskich szlakach.Brakuje mi jednak polskich doskonałych oznaczeń szlaków,po pewnym czasie znikają całkowicie,idę tylko na podstawie mapy ( niezbyt dokładny Kompas) i ścieżki.Idę i idę,mijają godziny a ścieżki na Pozo ja nie było tak nie ma....w końcu widzę że szczyt juz blisko,ostatnie strome podejście....i okazuje się że zdobyłam najwyższy szczyt Gran Canarii.Przypadkiem.Lunch na skale z widokiem na panoramę ze słynnym Roque Nublo i inne ciekawe formacje skalne - dla takich chwil warto życ,tłuc się z przesiadkami na Kanary i wstawac o 6 rano.Oczywiście muszę się śpieszyc,żeby zdążc zejsc do Ayacata i złapac jedyny powrotny autobus do cywilizacji.Nie znam drogi powrotnej więc gnam w dół po skalistych ścieżkach a upał coraz bardziej daje się we znaki,tak samo jak moje kolana. Marzę o zimnym piwie na dole.W Ayacata nie ma knajpy z piwem,nie ma właściwie nic,nie ma też autobusu - okazuje się że rozkład właśnie się zmienił i muszę czekac 2,5 godziny.Siadam pod drzewem i..po 5 minutach łapię stopa do Maspalomas.Zabierają mnie...niespodzianka,niespodzianka....dwie Polki;)
Podsumowując: zdobycie Pico de Las Nieves dziecinnie łatwe,choc trochę męczące,widoki niezapomniane,naprawdę warto ruszyc się z plaży i wstac o 6 rano.Ja nie żałowałam.

slodkie lenistwo 2012-09-28
przenoszę sie w nowe miejsce - tani hotel przyklejony do skały między Patalavaca i Puerto Rico.Obawiałam się,że na turystycznej i skomercjalizowanej wyspie nie znajdę spokojnego miejsca "in the middle of nowhere" ale udało się;)
Hotel ma fatalne opinie,zwłaszcza na angielskich portalach wakacyjnych..Niektórzy narzekali nawet na szum morza ( sic!) ,ja jestem w 100 % zadowolona,apartament z salonem na 7 piętrze,a na dole fale rozbijają się o skały.Wielki błekit.Do piaszczystej plaży 10 min spacerem - niedaleko znajduje się Anfi del Mar - skandynawski,wypasiony kompleks ze sklepami,restauracjami etc, i bardzo fajną,czystą,średnio zatłoczoną plażą; nie ma fal ani wiatru,doskonałe warunki do pływania i smażenia się na słońcu.Jednak jeśli ktoś szuka nocnych rozrywek będzie rozczarowany, zarówno okolice hotelu jak i pobliskie Argenugien to senne rybackie wioski z wybudowanymi wzdłuż wybrzeża hotelami.
Żeby nie spędzic reszty urlopu na leżeniu,pewnego poranka wybieram się do Puerto Rico; tam wsiadam na łódź turystyczną ( w programie oglądanie delfinów,które się jednak nie pojawiają), która zabiera mnie do Puerto de Mogan..kolejne "must see" zwane Kanaryjską Wenecją.Jak dla mnie - przereklamowane,może dlatego że nie było słońca; spędzam tam chwilę,siadam na piwie i wracam na moją plażę.Puerto Rico też nie powala na kolana - typowo turystyczna miejscowośc z setkami podobnych,zbudowanych na zboczach hoteli.Cieszę się teraz,że wybrałam Balito Beach; a zastanawiałam sie długo,oj długo.....

zona nudista czyli highlight of the week;) 2012-10-01
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
kanaria ciekawsza...
-
nie chciałbym żeby to przekształciło się w jakąś licytację ale mi bardziej imponują Twoje wyczyny... sama w góry na prawie nieoznaczone i zupełnie puste szlaki... ode mnie ogromne uznanie i szacunek
kibicuję i trzymam kciuki za Twoje kolejne wyprawy, no i oczywiście czekam na relację
serdecznie pozdrawiam -
no właśnie,rowerem w świat - to jest wyczyn,a nie Ryanairem do typowo turystycznych miejsc ;-)
plan jest,a nawet kilka - ktoś gdzieś napisał że Kanary uzależniają i coś w tym jest - bardzo chciałabym na La Palmę; to podobno napiękniejsza z wysp ( La Isla Bonita); no ale póki co czekam aż śnieg stopnieje i będę mogła jechać w Tatry ;-)
pozdrawiam i dzięki za takie pozytywne komentarze! -
cóż mogę napisać... jedynie zacytować klasyka: "Jesteś szalona"...
duże brawa,
trochę Cię rozumiem bo sam kiedyś wybierałem się w świat na rowerze... i jak po jakimś czasie uzmysłowiłem sobie że byłem właśnie takie 5 tys km od domu i byłem zdany tylko na rower a w kieszeni kilkanaście dolarów... to wydaje mi się że nie możliwe że na coś takiego się porywałem, gdzie miałem rozsądek itd... ale wtedy było to dla mnie normalne i nie przerażało mnie to, następnego roku jechałem jeszcze dalej itd...
gdzie teraz masz zamiar się wspinać? już jakieś plany?
pozdrawiam
-
eee, lekka przesada, wyszłam tylko na najwyższy szczyt, choć oczywiście szlaków na Gran Canarii masa;-) Na GC dla odmiany było bardzo gorąco,więc dużo czasu spędziłam leniuchując na plaży;)
Sama,samiuteńka.....Ale z każdym kolejnym wyjazdem utwierdzam się w przekonaniu,że najlepiej jeździć samemu; zwłaszcza że póki co wybieram jednak Europę.W sumie tak sobie myślę,że w tych górach,sama,bez oznaczonego szlaku,5 tys km od domu.....nie bałam się wcale,a na pewno mniej niż siedząc w domu w niedzielę i myśląc o poniedziałkowym powrocie do pracy ;-P -
Widzę że Lanzarote to nie był wyjątek. Gran Canarię też przeszłaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich wyczynów. Przygody świetnie opisałaś, fajnie się czyta. Z opisu wynikało że Ty byłaś tam sama, faktycznie sama te szczyty Gran Canarii zdobywałaś?
Pozdrawiam -
Gratuluję pomysłu i odwagi, by go zrealizować. Ciekawa relacja i fajne, pełne odcieni błękitu zdjęcia:) Pozdrawiam!
-
hej,Żmija!cieszę się w takim razie że mogłam pomóc,przynajmniej wiesz jak wygląda szlak ( ja nie wiedziałam), na pewno nie pożałujesz;) jak wrócisz wrzuć zdjęcia i opis,porównamy wrażenia;)
-
Witaj, tu Zmija z forum o Kanarach, super opisałas swoja wyprawe, od poczatku wybieralam sie w gory, a teraz juz wiem ze pojde dokladnie w twoje ślady:)! Pozdrawiam
-
Jak zawsze bardzo miło się czytało, a i zdjęcia fajne:) Nie są to może moje klimaty, Wyspy Kanaryjskie, ale widzę, że znalazłaś wymyk, aby uciec trochę od tłumów i masowej turystyki, wybierając się góry:) Cieszę się, że zdecydowałaś się w końcu na zorganizowanie własnej wyprawy, bez biura podróży i świetnie ci to wyszło:) Gratuluję i życzę kolejnych udanych wypadów:) Pozdrawiam!
-
a w górach na szlakach. pusto...;-( choc może to i lepiej,można w spokoju wędrowac;)
-
część górzysta zdecydowanie najładniejsza :)