Podróż Rumunia
Upalny dzień 2012-08-06
Rano wyruszamy w kierunki Sibiu. Jazda jest męcząca , górska droga nr 76 jest często remontowana , ruch wahadłowy , a rumuńscy kierowcy potrafią wyprzedzać i wjeżdżać na czerwonym świetle, skręcanie w lewo z prawego pasa też jest tu normą. Trzeba cały czas uważać, a termometr pokazuje 42 C... Po południu dojeżdżamy do Sibiu i zwiedzamy starówkę. Tam w jednej z restauracji próbujemy miejscowego specjału - ciorba de burta czyli flaków na mleku.
Nocleg planujemy na campingu w Saliste. Należy on do sieci holenderskich campingów. Mamy problem z jego znalezieniem, w wiosce nie ma żadnych oznakowań. W internetowym wydruku wyszukujemy adres i dopiero po dojechaniu na miejsce widzimy małą tabliczkę "camping" na budynku. Przez szparę w bramie widzę że faktycznie na podwórzu stoją campery i namioty. Dzięki temu że ten camping nie jest nigdzie reklamowany, jest bardzo spokojnie i kameralnie, a warunki sanitarne są bardzo dobre. Za nocleg płacimy 40 lejów , gotujemy obiadokolację, a wieczorem wybieramy się na spacer po wiosce.
Transalpina 2012-08-07
Transalpina cd 2012-08-07
Wąwóz 2012-08-07
Kierujemy się drogą 7A w kierunku na Brezoi. Od jeziora Virda droga przez kilkanasie kilometrów jest dziurawa. Za Voinasea skęcamy w prawo. Po minięciu Ciungetu zaczyna się wąwóz , ale jednocześnie droga robi się wąska i wyboista. Po kilku kilometrach droga jest tak tragiczna, że można jechać tylko na 1 biegu. 5 km przed zaporą zawracamy, boję się o samochód a poza tym robi się późno. Na nocleg chcemy dotrzeć do Carta, skąd jest dobry punkt wypadowy na trasę Transfogaraską.
Za nocleg płacimy 40 lejów. Jest to kolejny holenderski camping. Holendrzy wykupują gospodarstwa w środku wsi i przerabiają je na campingi. Podwórka i ogrody służą do rozbijania namiotów i ustawiania przyczep, a zabudowania gospodarcze przerabiają na toalety. Sasiedztwo innych gospodarstw ma ujemne strony. Szczekające w nocy psy, piejące nad ranem koguty i ryczące krowy zakłócają spokojny sen. Wioska ma jednak swój urok. Wieczorem turyści wychodzą przed camping, aby oglądać przepędzanie stad bydła przez kolorowo ubrane Cyganki.
Trasa Transfogaraska 2012-08-08
Trasa Transfogaraska to droga nr 7 C która biegnie do Curtea de Arges. Po drodze mijamy bardzo dużo samochodów z polską rejestracją. Na jednym z punktów widokowych zabieramy dwoje polaków którzy zgubili szlak podczas pieszej wędrówki. Podwozimy ich na górę.
Widoki przypominają trochę Drogę Troli , jednak wydaje mi się że norweska droga jest bardziej wymagająca.
Dojeżdżamy do tamy Cetatea Poienari i zawracamy gdyż był to najciekawszy fragment tras.
Na nocleg zatrzymujemy się na Vampire camping w Bran , tym razem kosztuje nas to 56 lejów.Dużym plusem tego campingu jest to że położony jest na dużej powierzchni i można znaleźć sobie ustronne miejsce z dala od innych.
Zamki w Bran , Rasnov i starówka w Brasov 2012-08-09
Nad ranem słyszymy padający deszcz , wstajemy ok 7 , nie pada więc jemy śniadanie. 15 min po zwinięciu namiotu przychodzi ulewa. Wjeżdzamy na parking w okolicach zamku w Bran , przychodzi facet i kasuje należność , nie dostajemy jednak biletu ( później okazuje się że w Rumunii to norma ... )Zamek można zwiedzać od 9 więc musimy poczekać. Po powrocie do samochodu znowu podchodzi parkingowy tym razem inny i też żąda opłaty. Nie mieliśmy biletu więc musieliśmy się ostro natłumaczyć że już zapłaciliśmy ...
Idziemy na pocztę wysłać kartki, ,kupujemy znaczki a pani w okienku mówi że je naklei . Teraz żałujemy , bo żadna kartka nie doszła do adresatów...
Następinie zwiedzamy zamek w Rasnovie ( w tym czasie przestaje padać) i pobliską jaskinie.
W Brasovie kierujemy się w okolice starówki i tu zaczyna się koszmar z zaparkowaniem samochodu. Mimo że parkingi są płatne nie ma wolnych miejsc ,a uliczki są wąskie. Znajdujemy mały parking ale trzeba czekać aż się zwolni miejsce i zapali zielone światło. Jesteśmy drudzy w kolejce , ale jest mało miejsca i tarasuję uliczkę. Znowu musimy krążyć. W końcu zwalnia się miejsce i cieszymy się że jesteśmy pierwsi. Nagle podjeżdża za nami samochód , najpierw trąbi a później przychodzi kierowca i pokazuje że ma abonament. Jestem załamany bo musimy go przepuścić a nie za bardzo mam gdzie wycofać , bo jest korek i bardzo ciasno. Nagle zapala się zielone światło, wjeżdżamy a za nami samochód z abonamentem. Ufff, udało się, teraz idziemy szukac noclegu. Znajdujemy go blisko starówki w hotelu z jedną * za 120 lejów.
Obiad jemy na starówce, w Rumunii są pyszne zupy .Czasami kropi deszcz.
Wieczór też spędzamy na starówce.
Spacer po górach 2012-08-10
Z Brasova jedziemy w kierunku Delty Dunaju. Kilkanaście kilometrów za Brasovem zatrzymujemy się w Busteni. Wjeżdżamy kolejką na szczyt Babele i robimy sobie spacer do krzyża, gdzie jest punkt widokowy ( godzina w jedną stronę ). Szkoda że widoczność nie jet najlepsza.
Po zjechaniu na dół zaczyna się chmurzyć ,a pół godzinie jest już burza i nawałnica z gradobiciem.
W drodze do Delty 2012-08-10
Po dojechaniu do Ploiesti odbijamy na drogę 1B a od Buzau na 2 B, cały czas prześladuje nas chmura z boku. Krajobraz robi się mało ciekawy . Dojeżdżamy do miasta Braila. Tutaj chcemy poszukać noclegu. Miasto okazuje się być przemysłowe i mało turystyczne przez co noclegów mało. Najpierw znajdujemy camping który mieści się przy restauracji. Nie ma tam żadnego namiotu ani campera, kręci się za to kilku podpitych miejscowych. Rezygnujemy , mało przyjaźnie i pogoda też nie pewna d0 spania pod namiotem.
Mamy namiary na dwa tanie hotele .Najpierw jedziemy do tego w centrum , okazuje się że nie ma miejsc..., mimo że przed hotelem nie ma prawie wogóle samochodów. Może pani w recepcji chciała jakiś napiwek?
Jedziemy szukać drugiego hotelu który miał być na obrzeżach miasta, jadnak pod wskazanym w przewodniku adresem są jakieś składy budowlane. Idziemy do pobliskiej małej stacji benzynowej zasiegnąć języka. Dwóch młodych ludzi stara się nam pomóc. Najpierw szukają hotelu w internecie , później próbują tam dzwonić, w końcu jeden z nich wsiada w samochód i podprowadza nas pod hotel.
Okazuje się że jest to hotel robotniczy. Nie mamy wyjścia , robi się późno i bierzmy pokój za 70 lejów. Później się okazało że klimatyzacja była ,ale nie było jej gdzie podłączyć , podobnie jak lodówki i nie było też oświetlenia w pokoju. Za to hotel posiadał duży basen kóry można było podziwiać z okna hotelu. Spać musieliśmy w naszych śpiworach bo pościel też była brudna. Dobrze że nie spaliśmy jednak pod namiotem bo w nocy była kolejna burza.
Delta Dunaju 2012-08-11
Rano trochę się przejaśnia.Jedziemy na przeprawę promową. Ciężko się jedzie po mieście. Sygnalizacja jest słabo widoczna, często nie wiadomo które światło jest dla którego pasa, a kierowcy potrafą przejeżdżać na czerwonym świetle i zatrzymywać się tam gdzie im pasuje.
Wjeżdżamy na prom, pan podchodzi i pokazuje że placimy 25 lejów. Mówi że bilet dostaniemy za moment, gdy po killku minutach idę się upomnieć krzyczy że później, w końcu biletu nie dostajemy. Domyslamy się ze cenę nam zawyżono , gdyż w następnym dniu za podoną przeprawę do Galati płacimy 19 lejów.
Jadąc do Tulcea zwiedzamy kilka przydrożnych cerkwi. Dojeżdżamy w końcu do Murighiol gdzie organizowane są wycieczki po małych kanałach i rozlewiskach delty. Rejs planowaliśmy na następny dzień , ale że pogoda zrobiła się ładna zmieniamy plany i kupujemy wycieczkę na popołudnie.
Mamy jeszcze kilka godzin więc postanawiamy poszukać noclegu. Widzimy ładne domki , pani która w nich sprzątała informuje nas że kosztują 90 lejów. Za chwilę przychodzi właściciel i mówi że 120, po targowaniu się schodzi do 100 , ale nam nie podoba się takie zawyżanie ceny i rezygnujemy. Kilometr dalej znajdujemy domek za 80 lejów. Właścicielka prowadzi też restaurację w której jemy zupę rybną i grilowane mięso.
Przed 16 wypływamy małą łodzią na deltę. W drodze powrotnej nasz motorniczy zatrzymuje się przy brzegu i idzie do znajomego na szklaneczkę bimbru. Cała wycieczka trwa około 2,5 godziny. Do wioski wracamy starą Dacią w 6 osób !!
Wąwóz Bicaz 2012-08-12
Rano zaczeło padać , czyli pomysł z przesunięciem wycieczki na wczoraj był słuszny.
Po drodze cały czas leje , dopiero przed samym Bicaz przepogadza się.
Nocleg znajdujemy w drodze do wąwozu w dość orginalnym pensjonacie za 70 lejów. Około 17 jedziemy zwiedzać wąwóz. Znowu przechodzą przelotne deszcze. Dojeżdżamy do jeziorka i zawracamy . Do pensjonatu wracamy po 19. Właścicielka jest bardzo miła , możemy skorzystać z kuchni i jadalni. W pensjonacie panuje trochę jakbym dziwny chaos, biegają psy i koty , nie wiadomo kto jest domownikiem a kto gościem... Wszystko urządzone w ludowym stylu.
Cerkwie i monastyry 2012-08-13
Ten dzień stoi pod znakiem zwiedzania cerkwi i monastyrów.Najpierw jednak objeżdżamy malowniczo położone jezioro Izvorul Muntelui.W drugiej części dnia robi się coraz zimniej i znowu przechodzą przelotne deszcze.
Na nocleg zatrzymujemy się w prawie nowym gospodarstwie agroturystycznym za 80 lejów w Gura Humorului. Do dyspozycji mamy też kuchnię .
Deszczowy dzień 2012-08-14
Od rana leje. Jedziemy drogą nr 17 , szeroki i bardzo dobry asfalt.Następnie odbijamy na 18. Na mapie podobnie jak 17 też jest na czerwono, myślimy że warunki będa podobne. Okazuje się że droga jest wyboista , a za miejscowością Carlibaba robi się tragicznie. Można jechać tylko na 1 a czasami na 2 biegu. Cały czas leje i jest bardzo zimno , na przełęczy Przysłop termometr pokazuje 6 C. Aż trodno uwierzyc że tydzień temu mieliśmy 40-stopniowe upały. Przed Borsą asfalt poprawia się, ale zaczynają się remonty.
Dojeżdżamy do Viseu de Sus. Stąd odjeżdża parowa kolejka wąskotorowa Mocanita. Jutro chcemy się tą kolejką przejechać.
Nocleg znajdujemy u bardzo miłej pani, która szybko włączyła nam centralne ogrzewanie i dała do dyspozycji swoją kuchnię ( 65 lejów).
Mocanita 2012-08-15
Wstajemy o 6 , ciągle pada i jest 12 C. Przed 8 jesteśmy na stacji kolejki wąskotorowej Mocanita. Kupujemy bilety i zajmujemy miejsce w pociągu. Spotykamy trójkę rodaków z Poznania.Przed 9 odczepiają nasz wagonik ,a cały skład rusza bez nas.... Okazało się że mamy jakąś awarię. Przesadzają nas do rezerwowego wagonu i podczepiają pod inną kolejkę. Ruszamy z prawie godzinnym opóźnieniem. W między czasie przychodzą dziewczyny przebrane w mundury kolejarskie i chyba w ramach przeprosin częstują wszystkich wódką i rozdają pamiątkowe kartki pocztowe. Po 2 godzinach dojeżdżamy do przystanku końcowego. Tam zorganizowany jest bufet.
W drodze powrotnej przygody nas nie omijają. Pada deszcz , jest ziomno więc w każdym wagonie jest piec opalany drewnem. Nagle w ostatnim wagonie wybucha pożar . Na dodatek tenże wagon wykoleił się. Pożar dość szybko ugaszono , ale są problemy z wstawieniem wagoniku na tory. Cała operacja trwała ponad godzinę ,a my czekaliśmy w środku lasu marznąc i moknąc.
Wracamy po 15 więc decydujemy się że w tym samym dniu dojedziemy jeszcze do Sapanty .
Malownicze wioski i wesoły cmentarz 2012-08-15
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Ciekawa podróż do ciekawego kraju.Pozdrawiam
-
Dziekuje ze cierpliwie przeczytales cala relacje:-) Z pogoda nie bylo tak zle bo w pierwszym tygodniu mielismy upaly. Co do informacji o Rumunii to nie chcialem sie na ten temat rozpisywac, powiem krotko-kraj kontrastow.
-
Gratuluję odbycia ciekawej wyprawy:) Współczuję jedynie, że pogoda nie dopisała... Kolejna relacja potwierdzająca, że warto do Rumunii się wybrać, bp to bardzo ciekawy choć nadal niedoceniany kraj. Fajnie się czytało, choć trochę według mnie mało informacji dotyczących kraju, no ale rozumiem, że taki był wybór autora na relację, na blog z podróży, który wyszedł całkiem dobrze:) Miło spędziłem czas w twojej relacje czytając i oglądając zdjęcia:) Pozdrawiam!
-
Rumania jawi sie jako ciekawy cel podrozy a i przygod nie brakowalo. Plus za urocza relacje :-)
Pozdrawienia z Poznania.