Samolot Wizzaira po krótkim i spokojnym locie bezpiecznie wylądował na lotnisku Kijów - Żuliany. Dwaj panowie w wielkim skupieniu wynosili bagaże i ustawiali je na podłodze oraz 2 małych regałach, a my cierpliwie czekaliśmy, ciesząc się że jest nad owymi regałami wybudowana "hala odpraw", bo jeszcze kilka miesięcy temu stał w tym miejscu namiot :)
Wyjazd planowany na długo wcześniej (żeby zgrać w jednym czasie tanie bilety, urlopy oraz wolny czas naszego kijowskiego gospodarza) pierwotnie miał trwać 4 dni, ale dzięki wprowadzeniu zimowego rozkładu lotów przedłużył się do tygodnia. I dobrze się stało, bo 4 dni to za mało, żeby na spokojnie zobaczyć to, co Kijów ma do zaoferowania turystom, m.in. zabytki z listy UNESCO (priorytet Młodego), Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, Muzeum Bułhakowa, Andriejewski zjazd, spacer przez Chreszczatyk do Majdanu. Miasto od pierwszej chwili zaskakuje kontrastami - złote kopuły cerkwi i górujący nad miastem pomnik Matki - Ojczyzny, wielopiętrowe socjalistyczne bloki i nowoczesne apartamentowce, luksusowe, rzadko widywane w Polsce, luksusowe samochody i stare auta, które przypominały nam obecność wojsk radzieckich w naszym mieście. Na nasze pozytywne odczucia w dużej mierze wpływ mają również ludzie - sympatyczni, uśmiechnięci i uczynni. Wiele razy korzystaliśmy z ich wskazówek i sugestii, zarówno podczas zwiedzania, jak i podczas zakupów czy też w restauracjach. Dzięki temu udało nam się spróbować przepysznej kuchni - wareniki z łososiem i ikrą, naleśniki z makiem, kartoszki z nadzieniem (tutejszy fast food) no i oczywiście wszechobecna słoninka z wódeczką.
Oczywiście nie odbyło się bez niespodzianek - pierwsza spotkała nas w Ławrze. Tego dnia do Kijowa zostały przywiezione relikwie św. Demetriusza z Salonik i uroczyście zostały przetransportowane właśnie do Ławry w asyście wszystkich najważniejszych hierarchów ukraińskiego kościoła prawosławnego. Przypuszczam, żę gdyby takie wydarzenie miało miejsce w Polsce - obiekt byłby na ten zamknięty dla zwiedzających, a tu wręcz przeciwnie.
W niedzielę wybraliśmy się na mszę św. odprawianą po polsku do konkatedry św. Aleksandra. Okazało się, że to bardzo uroczysta msza, którą koncelebrował arcybiskup Piotr Malczuk - ordynariusz diecezji kijowsko - żytomierskiej, uczestniczył w niej m.in. ambasador RP i przestawiciel w NATO, a przed ołtarz przyniesione zostały rzeczy należące do polskich oficerów znależione w Bykowni.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Choć byłem w Kijowie w 2010 roku, ale tylko na krotko, przejazdem. Dzięki za tę prezentację Kijowa, w końcu mam okazję ujrzeć go dokładnie, i utwierdziłem się, że zdecydowanie muszę tam wrócić na porządne zwiedzanie miasta:) Duży plus za wyprawę i za jej dokumentację tutaj na kolumberze:) Cieszę się, ze wyprawa się udała i się spodobała:) Mam nadzieję, że mi także uda się to zrobić w najbliższej przyszłości:) Pozdrawiam serdecznie!
-
Ja na wschód jeszcze nie dotarłem ale po zdjęciach widzę że warto.Cerkwie są naprawdę przepiękne
-
Te rejony są mi zupełnie nieznane, miło zatem, że chociaż tak mogłam zobaczyć :)
-
Dzięki za przypomnienie znajomych miejsc. Gdybyście byli jeszcze kiedyś w Kijowie - polecam ciekawe Muzeum Jednej Ulicy.
-
Chcialo by sie rzec, ze Kijow to miasto pomnikow :-) Widze, ze Młody mnie goni w obiektach UNESCO :-)
-
...ciekawa wyprawa...