W Mińsku miałem okazję być w tym roku dwukrotnie. Pierwszy wyjazd przypadł na luty i zimową pluchę, poza tym zawodowy plan zajęć był tak napięty, że nie udało się w zasadzie zobaczyć miasta. Po pół roku nadarzyła się kolejna okazja i tym razem aura była zdecydowanie bardziej łaskawa.
Udało się wstrzelić akurat pomiędzy dwie burze - pierwsza towarzyszyła nam od Warszawy do stolicy Białorusi, druga pożegnała nas po trzech dniach deszczem i błyskawicami.
Dojazd do Mińska jest bardzo prosty i przyjemny. Po odstaniu godziny-dwóch na przejściu granicznym, mkniemy prosto jak strzelił drogą M1. Bardzo porządna ekspresówka, na całym odcinku dwie bramki opłat (w sumie koszt przejazdu to 3 EUR). Sporo radarów, praktycznie brak fanów prędkości. Podobno za przekroczenie dozwolonej szybkości o ponad 20 km/h prawo jazdy odbierane jest na pół roku, co skutecznie zniechęca do szaleństw. 300 km z Brześcia można spokojnie pokonać w 3,5 godziny.
Trudno mi wyrazić swoją opinię na temat Mińska, bo to specyficzne miasto. Byłem tam zbyt krótko, aby poczuć jego klimat, o ile takowy posiada. Socrealistyczna zabudowa i szerokie prospekty nie tworzą bynajmniej jakiejś wyjątkowej atmosfery.
Mińsk był po Warszawie i Berlinie najbardziej zniszczonym w II wojnie światowej dużym miastem Europy. Nie zdecydowano się na odbudowę w przedwojennym kształcie, czego efektem jest właśnie specyficzna zabudowa z okresu ZSRR. W mieście nie pozostało również wiele zabytków - kilka cerkwi, kościołów, zrekonstruowany ratusz to w zasadzie wszystko.
Życie Mińska toczy się wokół prospektu Niepodległości, pomiędzy Placem Lenina przy którym znajduje się Pałac Prezydencki a Placem Zwycięstwa. Oczywiście wokół wszechobecne są pięcioramienne czerwone gwiazdy i inne symbole zapomnianej u nas epoki, ale tuż obok nich - markowe butiki i restauracje.
Miasto bardzo dynamicznie się rozwija, takie przynajmniej wrażenie budzą widoczne wszędzie dźwigi. Wiele rejonów miasta to ogromne place budowy, powstają osiedla mieszkaniowe, obiekty sportowe, budynki biurowe. Rodzi się pytanie - kto to wszystko zapełni? Białorusini, których jest raptem w całym kraju ok. 10 milionów z czego 1/5 już mieszka w Mińsku? A może Rosjanie, których wpływy są coraz silniejsze? Zauważalna jest fascynacja prezydenta Łukaszenki sportem - tylu nowoczesnych obiektów może pozazdrościć wiele stolic europejskich, z Warszawą na czele. Zwłaszcza hokej, ulubiona dziedzina przywódcy, jest tu bardzo dopieszczany (w 2014 Białoruś gościć będzie mistrzostwa świata). Dzieje się to oczywiście kosztem olbrzymich nakładów finansowych, co dla biednego i zadłużonego kraju jest dodatkowym balastem.
Mińsk to najbrzydsza z widzianych przeze mnie europejskich stolic - zobaczyć warto, wracać już niekoniecznie, przynajmniej podchodząc do zagadnienia od strony krajoznawczej. Bo biznesowo rzecz biorąc - to kraj i miasto sporych możliwości...
W drodze powrotnej z Mińska zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscowości Zasław, ok. 20 km na północny zachód od stolicy. Znajduje się tu muzeum poświęcone uzbrojeniu Armii Czerwonej z okresu II wojny światwej i czasów późniejszych.
Linia Stalina to pas umocnień, który na rozkaz wodza powstał w latach trzydziestych wzdłuż zachodniej granicy ZSRR, od Finlandii po Morze Czarne.
Na terenie muzeum zrekonstruowano zasieki, okopy, umocnienia. Można przkonać się jak ciężki był żywot żołnierza w okopach i schronach, zwłaszcza przy wysokim wzroście. Zgromadzono tu cały arsenał zabawek dla dużych chłopców - od karabinów przez haubice, czołgi po rakiety ziemia-powietrze.
Ja akurat przyglądałem się eksponatom bez emocji, jako że zwolennikiem militariów nie jestem, ale domyślam się, że ich miłośnicy mogliby tu spędzić dłuższy czas.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Renato, w Wilnie byłem kilkukrotnie. Na kolana faktycznie nie powala, ale starówka swój klimat jednak ma. Dochodzi do tego wielość polskich pamiątek, które też jednak wpływają na pozytywny odbiór. Ryga podobała mi się bardziej, Tallina ja z kolei nie widziałem. Jeszcze :)
-
piszesz, że to najbrzydsza europejska stolica, którą widziałeś, a byłeś w Wilnie? Ciekawa jestem opinii, bo Wilno nie zrobiło na mnie zbyt wielkiego wrażenia, w porównaniu z Rygą i Tallinem (Mińska nie widziałam)
-
Miasto czyste i schludne - myślę, że to dobra uwaga dla miasta poddanego totalitarnej władzy. Przypuszczam, że ludzie tam raczej unikają pokazywania scenek rodzajowych.
-
Hmm... Przyznam, że nie wpadły mi takowe w oko.
Jadąc tam pierwszy raz spodziewałem się kramów na ulicach, beczek z kwasem, etc. Tymczasem miasto jest czyste i schludne, nie zobaczysz tam obrazków z centrum Warszawy, jak np. ludzi handlujących mydłem i powidłem. -
Ciekawa galeria,ale zabrakło mi zwykłych scenek rodzajowych.Takiej obserawcji życia miejscowego.
Marcinie, dziękuję za kolejną wizytę na Białorusi (czy też bardziej poprawnie w Białorusi), tym razem dalej na wschód. Poznaję ten kraj coraz bardziej i myślę, że warto tam będzie się wybrać:) Tak jak poprzednio, świetna relacja! Pozdrawiam i duży plus dla Ciebie!