Podróż Beskid Makowski
Podróż poniżej opisana nie należy raczej do najświeższych. Działo się to w dniach 26 - 28 marca 1999r. Był to mój pierwszy wyjazd kursowy (kurs przewodników beskidzkich SKPB). Tak się dziwnie złożyło, że jechałem jakby drugim rzutem, tzn drugim pociągiem ze "starym kursem". Podróż z Katowic do Lanckorony zajęła nam całe 5 godzin. Następnie godzinny spacerek już po ciemku na zamek lanckoroński, gdzie reszta ekipy oraz "nowy kurs" czyli mój, gotował już gluta. Wiem, wiem, nazwa odpychająca ale cóż za smak. Nomenklatura pozostała do dzisiaj ale pamięta czasy gdy w sklepach ciężko było dostać kisiel a kolejne pokolenia SKPB wzmacniały się takim gorącym i wysokokalorycznym deserem. No i wreszcie nocleg, w schronisku. Dziś patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to jeden z lepszych noclegów podczas tego kursu.
Następnego dnia tzn. 27.03.1999r, rano wymarsz. Trasa wiodła przez górę Groby 547 m n.p.m., gdzie znajduje się krzyż upamiętniający walki konfederatów barskich z 1771r. Następnie zeszliśmy do Skawinki, gdzie znajduje się drewniany kościół. Później weszliśmy na czerwony szlak (to też było później rzadkością byśmy chodzili po szlakach), którym szliśmy na Górę Chełm 603 m n.p.m. Pod szczytem znajduje się św. Onufry. Legenda głosi, że gdy święty na klęczkach dojdzie do Kalwarii Zebrzydowskiej to nastąpi koniec świata. Czy to prawda, no cóż, w każdym bądź razie pomnik stojący niegdyś na szczycie obecnie jest dość sporo przesunięty w stronę Kalwarii. Następnie doszliśmy do Skawców, skąd po godzinnej przerwie poszliśmy starym koleiskiem, nie oznaczonym już na mapach w kierunku Kurczyny, gdzie znajduje się grodzisko i jaskinia. po zejściu na dół chwila relaksu. Zabawa w owocki, stąd pojawiły się pierwsze ksywy na naszym kursie. Wieczorem oczywiście koncert gitarowy pod nadzorem Remika jako głównego dyrygenta SKPB.
No i mamy już 28.03.1999 r. Niedziela Palmowa. Z ciężkimi plecakami poszliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie odbywał się co roczny "wjazd Pana Jezusa na osiołku do Jerozolimy". Po naborzeństwie spacer dróżkami kalwaryjskimi i obraliśmy kierunek - stacja kolejowa. Czas wracać do domu. Ten pierwszy wyjazd podziaał na mnie jak wirus. W dodatku bardzo złośliwy wirus bo w bardzo krótkim czasie objął cały mój organizm i bez wyjazdów do dnia dzisiejszego jakoś ciężko mi żyć.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Zdjęcia te co mam są już dość wiekowe no ale postaram się o jakieś nowe fotki wiosną.
-
ładne rejony, pięknie położona Kalwaria i chyba najbardziej malowniczy ryneczek w Polsce w Lanckoronie... i własnie bardzo malowniczo nam go na zdjęciach pokazałeś... szkoda że nie ma więcej zdjęć
-
Piękne miejsce, nigdy tu nie byłem, bo to zupełnie nie znane mi rejony kraju, ale widzę że bardzo ciekawe i warte obejrzenia:) Zdecydowanie musze kiedyś tu przyjechać:) Relację bardzo fajnie się czytało, szkoda tylko że zdjęcia nie dorównały jej. Nie chodzi o to, że są brzydkie, wręcz przeciwnie, są bardzo ładne, ale raz że jest ich zdecydowanie za mało, a dwa że połowa z nich jest mikroskopijnych rozmiarów... bardzo chętnie obejrzałbym więcej zdjęć z tych rejonów a także inne relacje:) Pozdrawiam!
-
a jak tam Lanckorona po powodziach, "wróciła do siebie"?
-
Lanckorona jest rewelacyjną miejscowością.W jej architektonicznej klasie umieściłbym jeszcze Chochołów,Pruchnik,Czerwińsk,a za granicą Vlkolinec i Holloko.Pozdrawiam
-
Miejsce faktycznie cudne. To był mój pierwszy wyjazd w tamtą stronę, później tam byłem kilka razy. Obecnie tez planuje tam wypad ale już z rodzinka.